„Kamienne pięści” - recenzja
Dodane: 16-09-2016 06:45 ()
Jak mówi stare góralskie przysłowie – ciągnie wilka na ring, a dokładnie trudno wyobrazić sobie film o boksie bez udziału Roberta De Niro, jeżeli chociaż raz w życiu oglądało się „Wściekłego Byka”. A że utytułowany aktor najlepsze lata ma już za sobą, co najwyżej może wcielić się w rolę mentora, nauczyciela upartego, acz utalentowanego boksera. Skąd my to znamy?
Zastanawiające jest, że postać panamskiego boksera Roberto Durana jest nieco zapomniana, a patrząc na biografię pięściarza wydaje się mocno atrakcyjna. Tak też jest z filmem Jonathana Jakubowicza. Przynajmniej na początku. Durana wychowywała ulica, w dodatku dorastał w dość burzliwym okresie, spięć między Ameryką a Panamą o kanał panamski. Był dzieckiem niepokornym, ładującym się z łatwością w kłopoty, ale też potrafiącym przywalić w ulicznych bijatykach. To właśnie tam wypatrzył go jego pierwszy trener Plomo. Duran praktycznie od początku stał przed wrotami wielkiej kariery, tylko sam musiał ją sobie wywalczyć. Tak jak wspominał Ray Arcel – walka pięściarza w dużej mierze rozgrywa się w głowie, a u Durana górę brały emocje i nerwy, gotował się, gdy coś szło nie po jego myśli. Nie przeszkodziło mu to jednak w zostaniu gwiazdą panamskiego boksu, legendą.
Pewnie Duran nie zaszedłby tak daleko, gdyby nie wsparcie Arcela, który wyszkolił 18 mistrzów świata! To on w dużej mierze zapanował nad bokserem, nauczył go taktyki i panowania nad sobą. Oczywiście nie zawsze z zadowalającym skutkiem, ale na tyle dobrym, aby osiągać spektakularne sukcesy. A kamienne pięści Durana dawały się we znaki rywalom, których słał na łopatki już w pierwszych rundach.
Obraz Jakubowicza w dużej mierze skupia się na dwóch pojedynkach z niepokonanym mistrzem Sugar Rayem Leonardem. O ile młodość Roberto jest pokazana emocjonalnie z dużą dozą humoru, to już rywalizacja bokserów prowadzona jest niezbyt atrakcyjnie, opierając się w głównej mierze na cholerycznym usposobieniu Durana, które całkiem udanie oddał wcielający się w niego Edgar Ramirez. Twórcy malują obraz pięściarza jako rozwydrzonej i kapryśnej gwiazdy, której pod natłokiem sukcesów woda sodowa uderzyła do głowy. Jednak etap ten, pokazujący przemianę postaci – Duran w początkowej fazie kariery był życzliwy i dzielił się z rodakami tym, co wygrał – wypada nieprzekonująco, jakby miał być tylko katalizatorem kolejnych scen z życia boksera odfajkowanych na ekranie.
Z kolei drugi wątek – życia osobistego Raya Arcela jest jeszcze bardziej potraktowany po macoszemu i dodany nieco na siłę. Mający problemy z mafią za propagowanie boksu, Arcel miał już nigdy nikogo nie trenować. Zaryzykował, co się opłaciło, ale cała historia ukazująca jego osobistą walkę o powrót na ring, a potem również o córkę, nie generuje pożądanej dramaturgii, jest jakby filmem kręconym obok zmagań bokserów.
Tym samym, mimo solidnego aktorstwa, „Kamienne pięści” to film bez ikry, bez ducha walki tak często występującego w podobnych produkcjach. Można rzec, że jest to kronika z najważniejszych wydarzeń z życia Durana, ale nie pełnokrwisty dramat opisujący jego wzloty i upadki w walce na ringu i o rodzinę. Bez wątpienia warto dać mu szansę, aby poznać losy tego zapomnianego i pomijanego pięściarza, ale wybitnego kina aspirującego do nagród raczej nie trzeba się spodziewać. Ot, przeciętna rzemieślnicza robota. Punkcik więcej za świetnego De Niro.
Ocena: 6/10
Tytuł: „Kamienne pięści”
Reżyseria: Jonathan Jakubowicz
Scenariusz: Jonathan Jakubowicz
Obsada:
- Edgar Ramírez
- Robert De Niro
- Usher Raymond
- Rubén Blades
- Ana de Armas
- Pedro Perez
- John Turturro
- Ellen Barkin
Muzyka: Angelo Milli
Zdjęcia: Miguel Ioann Littin Menz
Montaż: Ethan Maniquis
Scenografia: Denise Camargo, Amy Williams
Kostiumy: Bina Daigeler
Czas trwania: 111 minut
comments powered by Disqus