Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay - recenzja
Dodane: 07-05-2007 09:43 ()
Zapewne większość z Was miała wątpliwą przyjemność grania w najróżniejsze tytuły, które bazowały na licencji jakiegoś głośnego filmu lub też produkcje, które były konwersjami z konsol. Założę się, że w większości przypadków odrzucało Was od takiej gry już po niecałych trzydziestu minutach. Najczęściej z powodu beznadziejnie wykorzystanej licencji lub też topornego sterowania, do którego przydałby się poczwórny zestaw palców. Chronicles of Riddick: EFBB jest grą zarówno robioną na podstawie filmu (a raczej filmów i nie tyle na podstawie, co czerpiącą garściami od swoich filmowych braci) jak i konwersją z konsoli. I jedno trzeba przyznać: jest to świetny przykład tego, jak robić takie gry.
Opowiem Wam Jego historię
Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay jest prequelem do wszystkich trzech filmów (dwa fabularne i jeden animowany), jakie ujrzały światło dzienne.
Tytuły wg chronologii wydarzeń | |
1. Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay |
Gra komputerowa |
2. Pitch Black |
Film fabularny |
3. Chronicles of Riddick: Dark Fury |
Film animowany |
4. Chronicles of Riddick |
Film fabularny |
W grze będziemy świadkami wydarzeń, dziejących się w tytułowym Butcher Bay - więzieniu o zaostrzonym rygorze. Wszystkie nasze wysiłki będą skoncentrowane na ucieczce z więzienia, dokonując przy tym małej zemsty i poznając kolejne (trzeba przyznać, że dość interesujące) fakty z życia Riddicka.
Wyjątkowy FPS / Skradanka / Platformówka / RPG i jeszcze więcej
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy podczas rozgrywki (oprócz niesamowitej grafiki - ale o tym za chwilę) jest na pewno swoboda działania. Oczywiście nadal musimy wykonywać główne założenia fabuły i niejako iść po nitce do kłębka - ale trzeba przyznać, że owa nitka jest dość pokręcona. EFBB jest jedną z tych gier, którą ciężko sklasyfikować. Akcję obserwujemy cały czas z perspektywy pierwszej osoby, lecz to nie przeszkadza, aby gra jednocześnie była FPS'em, skradanką (prawie jak Splinter Cell), czy choćby platformówką. Kolejne etapy można przechodzić wyżynając wszystkich w pień, lub też chowając się w cieniu i skacząc z platformy na platformę. Takie połączenie sprawia, ze w żadnym momencie gra nie staje się nudna i wtórna - zawsze dzieje się coś nowego. Ponadto nie brakuje tu interakcji z innymi więźniami. Co prawda, nie zawsze są oni przyjaźnie nastawieni, lecz jak rzecze stare przysłowie: „nie ma ludzi nieprzekupnych". W takich momentach gra zamienia się w prawdziwego RPG'a, gdzie nie tylko liczą się pięści czy też broń, ale również umiejętność konwersacji. Nie raz zdarzy się tak, że będziemy mieli do wyboru kilka dróg rozwiązania danego problemu. Ot, np. potrzebujemy karty dostępu do pomieszczenia, z którego możemy dostać się szybem do niższego poziomu. Kartę możemy zdobyć na kilka różnych sposobów: uczestnicząc w specjalnie organizowanych bójkach na pięści (w tym momencie z gry robi się świetny beat'em up), serwując jednemu klientowi truciznę w jedzeniu czy też dzięki łańcuszkowi szczęścia - załatwianiu różnym gościom różnych rzeczy. A to wszystko to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Siekiera, motyka... śrubokręt - czym by go tu zneutralizować?
Wbrew temu, czego wszyscy by się spodziewali, w Chronicles of Riddick nie uświadczymy gigantycznego arsenału broni, który byłby w stanie zmieść z powierzchni Ziemi nieduże miasto. W tej grze większy nacisk został położony na walkę w zwarciu. Czemu tak? Wyjaśnienie jest dość proste - więźniowie biegający z bronią palną po więzieniu niezbyt pasowaliby do klimatu. Poza tym wszyscy wiemy, że Riddick najlepiej się czuje podczas walki wręcz.
Z broni palnej mamy do wyboru pistolet-paralizator, pistolet, strzelbę, karabin maszynowy, minigun, oraz pancerz wojenny. Przy czym korzystanie z nich jest dość ograniczone - nie raz zdarzy się tak, że kolejny wątek fabularny powoduje, iż tracimy cały nasz wojenny dorobek. Poza tym nie zawsze możemy użyć broni pozostawionej przez naszych wrogów, bowiem ma ona czytnik DNA i każdego nieupoważnionego osobnika razi prądem.
Jeżeli chodzi o broń do walki wręcz, to mamy tu najróżniejszy zestaw zaimprowizowanych noży, śrubokrętów czy pałek. Oczywiście nadal najgroźniejszą bronią pozostaje sam Riddick. Jego wachlarz ciosów bez jak i z użyciem broni jest dość imponujący - przy czym sterowanie pozostaje bardzo intuicyjne i nieskomplikowane. Widok naszego „złego bohatera" przechwytującego broń przeciwnika i używającego jej przeciwko niemu jest naprawdę powalający. Takich „smaczków" jest dużo więcej.
Na pochwałę zasługuje również sztuczna inteligencja naszych przeciwników - każda „grupa" walczy inaczej. Więźniowie rzucają się w tłumie, mając nadzieję, że któryś przeżyje, natomiast strażnicy w pełni wykorzystują osłony, potrafią się wycofać, przeturlać czy też spróbować manewru oskrzydlenia. Walka z nimi jest na tyle satysfakcjonująca, że nie prędko się znudzi nawet tym, którzy za grami tego typu nie przepadają.
Ani widu ani słychu
Mimo dwóch lat od premiery, gra nadal wygląda świetnie. Może nie są to wrażenia wizualne na miarę Crysisa, ale na pewno nikt nie będzie narzekał. Zestawienie ciemnych kolorów świetnie buduje więzienny, ponury klimat, natomiast postacie zostały stworzone z naprawdę dużą dbałością o szczegóły.
Jeżeli chodzi o doznania słuchowe, to jest to kolejny, wielki plus tej produkcji. Muzyka tworzy niesamowite tło - w dodatku wraz ze wzrostem akcji, tempo muzyki również rośnie, co tylko zachęca nas do kolejnej eksterminacji wrogów. Dodać również trzeba, że postaci Riddicka głosu użyczył sam Vin Diesel, natomiast znienawidzonemu Abbottowi amerykański raper - Xzibit. Oczywiście nie byłyby to Kronika Riddicka, bez charakterystycznych tekstów głównego bohatera. Nie raz pojawi się Wam uśmieszek na twarzy, po obejrzeniu którejś cut-scenki czy wyjątkowo efektownym wyeliminowaniu przeciwnika.
Kończąc nocne graczy rozmowy
Dużym „novum" jest również brak interfejsu jako takiego. Pasek z życiem pojawia się dopiero podczas dużych obrażeń a licznik amunicji występuje tylko w formie zintegrowanego wyświetlacza na broni.. Nadaje to grze jeszcze bardziej filmowy charakter i pozwala się wczuć w ten nieprzyjazny, więzienny świat.
Gdy tylko dowiedziałem się, że za tę produkcję będzie odpowiedzialne studio Starbreeze wiedziałem, że będzie to gra wyjątkowa. Twórcy takich gier jak Enclave czy Knights of The Temple udowodnili, że nie każda gra na licencji filmu i nie każda konwersja z konsoli muszą być złe.
Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay jest nie tylko grą wyjątkową ze względu na sposób rozgrywki, lecz także ze względu na iście filmową fabułę, która potrafi wciągnąć i zapaść głęboko w pamięć.
Moja ocena: 8,5/10
Oficjalna strona: http://www.riddickgame.com
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...