Łukasz Orbitowski "Wigilijne psy i inne opowieści" - recenzja
Dodane: 17-08-2016 18:50 ()
Orbitowski wdarł się na szczyt listy najlepszych polskich pisarzy błyskawicznie i niepostrzeżenie. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie momentu, w którym to nastąpiło. Pamiętam jednak doskonale, jak mniej więcej sześć lat temu znajoma powiedziała do mnie: „nie znasz Orbitowskiego?”. Następnie popatrzyła z niesmakiem, więc poszłam szukać tego całego Orbitowskiego... Nie będę kłamać, że poznanie jego twórczości zmieniło moje życie, ale przyznam że mogło by tak być, gdybym dopadła do jego opowiadań w młodości, do której notabene jego historie mnie przenoszą...
Wigilijne psy i inne opowieści to wydany milion lat świetlnych temu zbiór opowiadań, który dzięki wydawnictwu SQN przeszedł renowację i wzbogacony o jak najmniejszą liczbę zmian (przy czym upierał się autor) oraz trzy nowe opowiadania trafił znów do księgarń. Jest to zbiór niesamowicie kompatybilny i harmonijny. Wszystkie opowiadania utrzymane są w nieco sentymentalnym, ale bardzo mrocznym klimacie, no może oprócz Drogi do modlichy, przy której dużo się śmiałam. Większość z nich ma dość zagadkowe zakończenia, a puenta, która z nich wynika, choć jednoznaczna, często przy pierwszych wnioskach nie jest tak prosta do odkrycia. Orbitowski jest lirycznym brutalem. Pisze wspaniale o brzydkich rzeczach, o wstydliwych tajemnicach, które skrywają wszyscy. Nazywa wiele rzeczy po imieniu, ale wiecie... takim imieniu jakiego zwykle używamy w bardzo zaufanych i wąskich gronach. Wyciąga na wierzch sprawy, których ludzie nie chcą zauważać. Mimo to hipnotyzuje czytelnika. Czaruje go obietnicami happy endów, które nigdy nie nadchodzą. Zwodzi. Nie ujawnia wszystkich kart... i oszukuje... Nie lubię Orbitowskiego, bo to musi być fajny facet, a z takimi nigdy nie wiesz kiedy marnujesz czas. Takie są też jego opowiadania. One wszystkie są tylko wycinkami wydarzeń rozgrywających się w innych światach czy też wymiarach i tak naprawdę nigdy nie mają końca.
Gdybym miała wymienić ulubione historie, jakie odnalazłam na kartach Wigilijnych psów, to z pewnością byłyby to Autostrada, Opowieść taksówkarza oraz Lombard, ale chyba nie jestem w stanie powiedzieć, czy którekolwiek było dla mnie najsłabsze. Myślę, że to całkiem zacna rekomendacja... Kiedy ostatnio czytaliście zbiór opowiadań składający się z historii, przy których naprawdę czuliście się wsiąknięci w prezentowany świat?
Łukasz Orbitowski nie pisze czytadeł. Jego opowieści są misz maszem wspaniałości wyciągniętych wprost z cudownych i niesamowicie dziwnych lat 80'. Lektura Wigilijnych psów i innych opowieści pozostawia po sobie wrażenie oszołomienia, może także pewien niesmak, ale na pewno wywołuje takie cholernie dziwne motylki gdzieś w okolicach mostka, które wyzwalają niesamowitą euforię. Może wrażenia, które wywołuje we mnie czytanie książek tego autora jest podyktowane tym że dobiegam trzydziestki i generalnie łapię nawiązania i odwołania, które stosuje Orbitowski, a może po prostu najzwyczajniej w świecie trafia do mnie jego styl. Tak czy siak, kupiłam te opowiadania w całości, a one mnie połknęły i oblizały paluchy.
Tytuł: "Wigilijne psy i inne opowieści"
- Autor: Łukasz Orbitowski
- Wydawnictwo: Sine Qua Non
- Miejsce wydania: Poznań
- Liczba stron: 480
- Format: 150x215 mm
- Oprawa: miękka
- ISBN-13: 9788379246106
- Wydanie: II
- Cena: 39,90 zł
comments powered by Disqus