Wiersze Agnieszki Zniszczyńskiej cz. 2
Dodane: 06-05-2007 11:46 ()
„słowa, spojrzenia, świat"
Są takie dni,
gdy nie mówię prawie nic
bo słowa są słowami
Można nimi boleśnie ranić,
niesłusznie karcić
lub sowicie wynagradzać
Są lekkie jak kurz na wietrze
lub ciężkie, stające w gardle
słowa są słowami
Są takie dni,
gdy nie patrzę prawie wcale
bo spojrzenia są spojrzeniami
Można nimi podejrzliwie obrzucać,
wstydliwie obdarzać
lub sprytnie przechwytywać
Są długie i smutne jak bolesne dni
lub ulotne jak miłe chwile
spojrzenia są spojrzeniami
Są takie dni,
gdy w samotności obserwuję świat
bo świat jest światem
Można nim gardzić,
uwielbiać go
lub po prostu gubić się w nim
Jest pełen niespodzianek i przyjazny dla niektórych
ale niezrozumiały i zawiły dla innych
świat jest światem
„Majowy deszcz”
Lubię, gdy w maju pada deszcz.
Pełne ciepła i życia krople lecą z nieba
bogate w siłę, natchnienie i emocje.
Lubię wtedy przesiadywać
pod parasolem z drzew
przez tygodnie sekund czy godzin miesiące
Lubię, gdy wpatrzone we mnie
czarne, głębokie oczy szczenięcia
mówią po cichu „Już dobrze”.
Lubię wtedy wtulać palce
w miękką jego sierść
i być świadkiem burzowego spektaklu natury.
„Roztańczone motyle”
Trzepoczą maleństwa
z fioletu utkane.
Tu w bieli zanurzone
Tam w złocie skąpane.
Trzepoczą maleństwa
skryte w radości
bo niosą Ci wieści
o mojej miłości.
Delikatnie łopoczą,
ślepo uderzając w siebie...
Tylko one wiedzą
jak bardzo tęsknię do Ciebie.
Głupiutkie fioletowe
roztańczone motyle
szukają drogi.
Posłańcy nie znający trwogi
niosą Ci wieści,
że się chyba zapomniałam,
że się chyba zakochałam...
Głupiutkie fioletowe
roztańczone motylki...
„Wyznanie”
nie wiem jak
powiedzieć wszystko
mówiąc nic
chcę ale i się boję
ale chcę się bać
ten strach jest
taki ekscytujący i podniecający...
chciałabym
żeby to było po części takie dziecinne,
takie szczeniackie,
banalne i głupie
ale za razem trudne
i niezrozumiałe
nie pragnę, aby na zawsze, chociaż...
gdyby...
potrzebuję czasu
tak jak po zimie
Natura ma czas
na rozkwit i radość w pełni
tak i ja potrzebuję
takiej wiosny,
takiej pięknej pory
gdy ptactwo gniazda wije
a drzewa szykują się
do wydania owocu
nie wiem czy lato
nie będzie deszczowe,
nie wiem czy jesień
nie będzie zimna i samolubna,
nie wiem czy do zimy
dotrwać dam radę
ale wiem, że
jeśli zechcesz
to wiosnę mi ukwiecisz
kaskadami pachnących
fiołków
szkarłatnych róż
pękami
„Mała księżniczka”
Blada kurtyzana
Spódnica obciągana
spocona dziwka
obdarta ze wszystka
młode dziewczę
przygłupie jeszcze
w wirze namiętności
matka...
... matką...
... matce przykrości...
„Gwałt na Duszy”
Prosiłam o miłość -
- dostałam gwałt
pytałeś czy boli -
- nie powiedziałam tak
szybko odszedłeś zdziwiony mym chłodem
a ja wciąż o pogodzie...
”A atmosfera taką była
że Anioły latujące nisko
we mgle się poukrywały”...
"rozmowa Agnieszki z sumieniem"
- Widziałam wielki blask
i ciemność
Niebo przeszyły jęki światłości
Wiatr wezbrał gwałtownie rozdzierając błękitno szary puch
Emocji barw nie znać krańca
Świat się kończy! o Pani! Świat umiera!
czy Twa nadzieja ginie?
czy radość umilkła?
gdzie dążenie do spełnienia?
Pani świat się kończy!
ratuj! litość miej nad nami... -
a pani ze zmrużonymi oczami
w uśmiechu odrzekła:
- Nie, moja miła. To nie
gniew niebios i nadziei utrata.
To także nie koniec świata
to tylko burza się zaczyna.
„Ćlumpa”
Siedzi ćlumpa na kominie
Macha nogą, dłubie w nosie,
Obok ćlumpy siedzą świnie
Krótkie łapy, grzebią w błocie
Siedzi świnia przy kominie
Obok ćlumpy grzebią świnie
Jedna duża, druga kwiczy
Trzecia mała, czwarta syczy
Ślęczą świnie, ćlumpa zginie
Baby na kominie ufajdane
Siedzą ćlumpy wiecznie zapłakane
„Maszkary”
Zamknij swe oczy
i pójdź za mną
Nie patrz na dzieci
bez matek
Nie przywiązuj się do nich
To tylko ich spojrzenie
wzrok szatanów z ulicy
Życia od dawna nauczone
Oczy do przechodniów wytrzeszczają
Nie patrz na nie
bo czarowi ulegniesz
W sidła Cię złapią
Pod sobą zakopią
Nie patrz na nie
to tylko złe maszkary
w płaszcz dzieciąt okryte
„Dziękuję”
Zabij mnie, zabij !
Zatłucz na śmierć
Najpierw wal deskami
później łopatę weź
Tłucz z całych sił
Ja nie będę krzyczeć
Gdy krwią się zaleje
Do trumny ciało złóż
Gdy oddech stracę
Znaczy, że to już
Śmierć bardzo szybka
Na moją prośbę
To nie będzie grzech
Tylko dołóż drwa do ognia
"Abba"
Słyszałam dzisiaj,
po raz pierwszy w moim życiu
jak pękają pąki.
I to nie jest metafora.
Huk pękających pąków
na moment przerwało
wołanie psów.
Ja wiem, że On już Tam jest.
„Gwiazda z Miasta Aniołów”
jakże subiektywną kwestią jest piękno
pasę swe oczy obrazami
niewiedzę już rzeczywistości
moje niebo co noc
przecina Gwiazda
o Blond warkoczu
choć dziś jej nie było
jakże subiektywną kwestią jest istnienie
"Niezrozumiałe prawdy 11"
Odysie...
spieszę powiedzieć Ci,
że odnalazłam Itakę !
Jest na wyciągnięcie ręki
tylko że trzeba ją wyciągnąć
"Niezrozumiałe prawdy 12"
klej to wspaniała rzecz
tylko gorzej, gdy
wysychając pęka
(komentarz od serca)
"Niezrozumiałe prawdy 13"
zwane historią Dżoszuy
Historie są po to aby uczyć.
Historia Dżoszuy była prosta
Dżoszua chciał być doskonały.
Tak bardzo chciał być doskonały,
że aż stał się najgorszy.
Ezopem nie jestem,
więc wątku końcowego
nie spiszę.
„Niezrozumiałe prawdy 14”
Na wojny trzeba chodzić
w pojedynkę
aby przypadkowa ofiara
nie przyćmiła
zwycięstwa.
"Fum"
Pewnemu Aniołowi
ludźmi zafascynowanemu
Odcięto skrzydła
następnie poturbowano
Dziwił się on "Dlaczego?"
"To tak abyś mógł
poczuć się człowiekiem
choć przez chwilę”
Popatrz – złapałam Aniołka!
Jeszcze łopoce skrzydełkami
Spójrz mu w oczy!
Co to za ciecz?
Czy Aniołka boli?
gdy mu piórka wyrywam?
O! przestaje się ruszać!
Popatrz – złapałam Aniołka!
ale jak szybko zdechł...
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...