"Armada" tom 18: "Epidemia" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 04-07-2016 07:55 ()


Arcyważna misja na TRI – JJ 768 nie zakończyła się spodziewanym sukcesem. Agenci Armady zostali wyprowadzeni w pole, a tajemnicza Ornosfera wpadła w niepowołane ręce. Jednak wyprawa na lodowatą planetę nie do końca okazała się fiaskiem. Navis i jej przyjaciele przywieźli z niej cennego sojusznika. Jak pamiętamy był nim Juliusz. No właśnie był, bo jak się szybko okazuje to tylko przykrywka, która miała zapewnić Julii dostęp do nieograniczonej wiedzy. I kiedy Navis walczy o przyznanie dziewczynce obywatelstwa Armady, Bobo udaje się na nieprzejednane rubieże galaktyki, aby odzyskać niebezpieczny artefakt.

Niestety, nie wszystko idzie po jego myśli, a wraz z aktywacją Ornosfery autochtoni dość szybko ulegają infekcji, wpadając w niekontrolowany szał. Mimo natychmiastowej reakcji Navis, sytuacja wymyka się spod kontroli, a zaraza rozszerza się w błyskawicznym tempie. Czy to koniec Armady jaką znamy?

Jak widać z krótkiego opisu fabuły już osiemnastego tomu serii, Jean David Morvan nie odmówił sobie scenariusza, który można podsumować jako Zombie w kosmosie. Może nietypowe, nie kąsające swego przeciwnika, ale analogia jest aż nader widoczna. Dorzucając do tego atmosferę niczym z filmowej „Epidemii” Wolfganga Petersena otrzymujemy połączenie space-opery i thrillera na skalę kosmiczną. Na pewno jest to rozwiązanie starające się wprowadzić nowy element w nieco skostniały cykl, jednak łatwo dostrzec, że nie jest to najszczęśliwszy wybór scenarzysty. Poszukiwania antidotum są zbyt łatwe, ruchy bohaterów zbyt czytelne, a całość nie wzbudza aż takich emocji, jak można było się spodziewać po grafice na okładce albumu. Szkoda, bo gdyby tylko Morvan zdecydował się na bardziej kameralną opowieść, osadzoną w klimacie „Coś” tudzież w odizolowanym miejscu np. statku kosmicznym poddanym kwarantannie i nasycił ją odpowiednią dawką grozy, zamiast kosmicznej wyprawy, efekt byłby znacznie korzystniejszy.

A tak jest tylko przyzwoicie, a głównym zadaniem tytułowej epidemii jest wprowadzenie nowego członka ekipy Navis. Nie wątpię, że Julia odegra w Armadzie istotną rolę, przecież w jej żyłach płynie przynajmniej częściowo krew zadziornej mamusi. A co do Navis, jej rodzina stale się powiększa, nie może zatem narzekać, że jest osamotniona we wszechświecie. Chciałoby się jednak, aby twórcy mocniej wstrząsnęli serią i zaprezentowali całkiem nowe rozdanie, nowe niebezpieczeństwo czy wyzwania. Bo na razie jest zachowane status quo bez chęci podjęcia ryzyka. A w przypadku tak długiej serii nie ma nic gorszego niż nieciekawe fabuły, zwłaszcza rozgrywające się na nieskończenie rozległej Drodze Mlecznej. Dla fanów kosmicznej wojowniczki i fantastycznych ilustracji Philippe’a Bucheta pozycja nadal obowiązkowa.  

 

Tytuł: "Armada" tom 18: "Epidemia"

  • Scenariusz: Jean-David Morvan
  • Rysunek: Philippe Buchet
  • Kolor: Philippe Buchet
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 15.06.2016 r.
  • Liczba stron: 46
  • Format: 215x290 mm
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Cena: 29,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus