Django Wexler "Cena męstwa" - recenzja
Dodane: 18-06-2016 16:27 ()
Wielu uważa, że największą bolączką współczesnej fantasy są cykle. Rozdmuchane do potęgi, eksploatujące wciąż te same, utarte schematy, te same konwencje i pomysły. Autorzy tworzą wieloksiągi, uznając że tak łatwiej, tak wygodniej, skoro już się wymyśliło świat, skoro nakreśliło się jego ramy dość dokładnie, to po cóż zakańczać po jednej książce, skoro można płodzić w danym uniwersum kolejną i kolejną... I fantasy traci na oryginalności, kisi się we własnym sosie, powoli zjadając swój ogon...
Jednak nie zawsze. Czasem cykl fantasy okazuje się na tyle znakomity, że nie chcemy, by się zbyt szybko zakończył. Kiedy świat i bohaterowie są nakreśleni na tyle sprawnie, byśmy pragnęli wciąż poznawać ich nowe przygody... Nie nudzą się nam, bowiem wprawny autor nakreśli świat na tyle zróżnicowany, że co książka, co tom udaje się mu czytelnika zaskoczyć, zauroczyć, wciągnąć w opowiadaną historię. I choć wydaje się to zadaniem karkołomnym, zdarzają się debiuty, które biją na głowę autorów z pierwszej ligi.
Takim przykładem pisarza, który od pierwszej książki wszedł szturmem na fantastyczne salony jest Django Wexler, autor cyklu Kampanie Cienia, będący doskonałym potwierdzeniem powyższej tezy. Fantasy - może nie w swojej najbardziej klasycznej formie, bo to przecież odłam zwany „muszkietową” - ale jednak doskonale wykorzystujący wszystkie zalety gatunku przy jednoczesnym uniknięciu pułapek tendencyjności.
Jeśli przyjrzeć się fabule, to - cóż powiedzieć - przesadnie oryginalnie nie jest. Królestwo, w którym broń prochowa obecna jest na równi z magią, umierający król i walka o schedę po nim, do tego zarzewie rewolucji, które przeradza się w dyktaturę, dodatkowo wspieraną po cichu przez ościenne państwa, ostrzące sobie zęby na pozbawione silnej władzy włości... Przecież to wszystko już było, powiecie. Czytaliśmy to setki razy. Ale, ale... Wexler, owszem, czerpie garściami z tradycji gatunkowej, jednak nadaje swojej historii ciekawy sznyt, zwłaszcza za sprawą plastycznie nakreślonych bohaterów i niezwykle barwnym oraz szczegółowym opisom pomniejszych walk i wielkich bitew.
Jako że poprzedni tom zakończył się rozpoczęciem wojny, tak więc Cena męstwa o tejże wojnie opowiada. A podział ról... cóż, może się w pierwszej chwili wydać czytelnikowi zaskakujący, jednak w trakcie lektury dostrzegamy jej wewnętrzną logikę, a sama historia nie zdaje się być ciągniętym na siłę zlepkiem wymuszonych zdarzeń, ale konsekwentnie snutą, już od pierwszego tomu opowieścią.
Wexler sam wspomina, że Cena męstwa to pierwsza część cyklu, którą pisał już po sukcesie swoich książek. Jednak nie zmienia to charakteru opowiadanej historii, nadal wydarzenia wynikają ze zdarzeń z poprzednich części, a choć czasem można by się przyczepić, że tacy żołnierze, jak Inherglas nie mieliby szans tak łatwo awansować czy wykazywać się tak wielkim, samorodnym talentem strategicznym... Cóż, przymykamy oko, bo takie są reguły opowieści i nie wszystko musi być skrajnie realistyczne. Liczy się dynamizm, plastyczność samej historii i jej fabularna nośność. A tej w powieściach Wexlera nie brakuje. Trzeci tom znów niesie niejako zmianę scenerii. W pierwszym mieliśmy surowe piaski pustyni, w drugim wąskie, burzące się ludowym fermentem uliczki stolicy i jej owładnięte bezpardonową walką o władzę arystokratyczne salony. Trzecia część to rozliczne pola bitew w trwającej, brutalnej i krwawej kampanii wojennej, mającej na celu odzyskanie królestwa z rąk rewolucyjnego uzurpatora i oddanie go prawowitej królowej. Czy jednak najwybitniejszy generał, jakiego kraj widział, czyli znany z poprzednich części Janus naprawdę tak łatwo będzie skłonny oddać władzę, zdobytą w pocie i krwi swoich żołnierzy? Czy może zajmują go zupełnie inne, większe cele, może chce odkryć inne, mroczniejsze sekrety i zdobyć władze większą, niźli królewska?
Tak, jak poprzednie tomy, tak i Cena męstwa, odpowiadając na część czytelniczych pytań, podsuwa nam kolejne, nie umniejszając tym samym nerwowości oczekiwania na kolejną część. Cena męstwa to z jednej strony kontynuacja opowieści o tajemniczym Tysiący Imion, a z drugiej mocna, militarna fantasy, w przypadku której ujawniają się inne fascynacje autora .Wexler świetnie radzi sobie ze snuciem tej opowieści, a klimat gatunkowy, w jakim tworzy, zbliża go do takich twórców jak np. Brian McClelland, Peter V. Brett czy Brandon Sanderson.
Cena męstwa trzyma wysoki poziom poprzednich tomów i daje przedsmak interesującej kontynuacji. Nawet nieco poprawny politycznie wątek miłości lesbijskiej zdaje się nie być wklejony na siłę, ale kontynuowany konsekwentnie od pierwszego tomu zdaje się być zabiegiem przemyślanym i wzbogacającym fabułę. A czy cena męstwa, jaką w trzecim tomie cyklu przyjdzie zapłacić bohaterom nie będzie zbyt wysoka? Dowiecie się po lekturze. Polecam!
Tytuł: "Cena męstwa"
- Autor: Django Wexler
- Redaktor: Małgorzata Chwałek
- Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
- Cykl: "Kampanie cienia" tom III
- Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
- Data publikacji: 31.03.2016 r.
- Wydanie: I
- Ilość stron: 664
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Format: 132x202
- Cena: 44.90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus