„Hollywoodland” - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 01-05-2007 12:17 ()


George Reeves był drugim Supermanem. Dokładnie był drugim odtwórcą roli Supermana na ekranie i przyniosła mu ona niesamowitą popularność. Cóż z tego, kiedy aktor popełnił samobójstwo. Przynajmniej według oficjalnej wersji wydarzeń z dnia 16 czerwca 1959 roku, kiedy to znaleziono go nieżywego w jego własnym domu. Tak się bowiem składa, że do końca nie wiadomo, co owego nieszczęsnego wieczora wydarzyło się naprawdę i czy za śmiercią gwiazdy nie stały jakieś „siły wyższe". Historia życia i tajemniczej śmierci artysty posłużyła za materiał do nakręcenia filmu obrazującego nie tylko drogę na szczyt sławy oraz upadek aktora, lecz również Fabrykę Snów z lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia, a wszystko to w konwencji sprawnie opowiedzianego kryminału.

Już na początku warto podkreślić fakt, iż historia Reevesa, jakże tragiczna w swoim finale, nie była wcale taka różowa już wcześniej. Jak to zostało ukazane w filmie, sława zyskana dzięki bliskiej znajomości z wpływową Toni Mannix, żoną potentata filmowego, nie smakowała tak dobrze, czego można by się naiwnie spodziewać. Co więcej, rola Supermana przypisała go do konkretnego miejsca na scenie, w związku z czym aktor nie miał właściwie co liczyć na udział w jakiejś poważniejszej produkcji, ponieważ bardzo szybko został zaszufladkowany. Dokładając do tego narastające problemy związane z różnicą wieku między nim a panią Manix, jak również sam fakt, że był uwikłany w romans z żoną człowieka trzęsącego ówczesnym Hollywood, otrzymujemy obraz człowieka, który został uwięziony w złotej klatce.

„Hollywoodland" jest nie tylko historią Reevesa. To również opowieść o prywatnym detektywie, Louisie Simo, któremu raczej niespecjalnie się powodzi. Sprawa rzekomego morderstwa popularnego aktora może przynieść mu nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim rozgłos, jakiego zdaje się potrzebować w celu rozkręcenia biznesu. Louis Simo, w tej roli niezwykle sugestywny Adrien Brody, przeżywa poważne problemy rodzinne, nie mieszka z żoną i swoim synkiem, stara się wiązać koniec z końcem u boku innej kobiety. Oprócz typowo ludzkich problemów, z jakimi boryka się ten bohater, w filmie dość mocno wyeksponowany został proces śledztwa, podczas którego Simo ucieka się do wielu zagrań stojących na granicy dobrego smaku i godności zawodowej detektywa, a tym samym rozpoczyna prowadzić bardzo niebezpieczną grę. Oczywiście taki sposób postępowania nie oznacza, że wszystko mu się powiedzie, ponieważ sam do końca nie wie, w jakie bagienko się ładuje - już sam tytuł filmu sugeruje, że światek ówczesnego Hollywood żył swoim życiem i wtrącanie się w jego codzienność przez kogoś z zewnątrz niekoniecznie musiało się dla niego dobrze skończyć.

Reżyser obrazu, Allen Coulter, pracował ostatnio na planie takich serialowych produkcji, jak „Seks w wielkim mieście", „Rodzina Soprano" czy „Rzym". Doświadczenie zdobyte przez niego przy produkcjach stricte telewizyjnych okazało się wystarczające, by udźwignąć poważniejszą produkcję kinową. „Hollywoodland” cechuje się bardzo dobrym klimatem, przekonującym odwzorowaniem ówczesnych realiów. Jest ponadto udanie zrealizowanym filmem kryminalnym, w którym dobrze poprowadzonych zostało kilka splatających się ze sobą wątków. Co istotne, obraz trzyma w napięciu, nie pozwala się nudzić, chociaż jego zakończenie jest przecież z góry znane.

Gra aktorska stoi na całkiem wysokim poziomie. Ben Affleck sprawdził się, moim zdaniem, w roli nieszczęśliwego artysty. Doskonałą partię, o czym wspomniałem, zagrał także Adrien Brody. Lecz na pochwały zasługują również Diane Lane odgrywająca Toni Mannix oraz Bob Hoskins wcielający się rolę jej męża, człowieka prowadzącego szemrane interesy.

Pozytywne wrażenie, jakie pozostawia po sobie film to również zasługa scenariusza autorstwa Paula Bernabauma. Inteligentnie pomieszano w nim fakty z życia Reevesa z fikcją. Film obfituje w elementy, które uważane są za niekoniecznie potwierdzone anegdoty, takie jak scena z dzieckiem, które mierzy do Supermana z pistoletu, chcąc sprawdzić, czy jest on faktycznie kuloodporny.

Bardzo plastycznie ukazana została sława, jaką cieszył się Superman wśród widowni. Chociaż jego przygody przyciągały przed ekrany całe rodziny, Człowiek ze Stali był przede wszystkim dla najmłodszego pokolenia najprawdziwszym bohaterem z krwi i kości, który okazywał się prawdziwym wzorcem do naśladowania. Śmierć aktora wcielającego się w rolę Supermana była równoznaczna dla dzieci ze śmiercią samej ikony i wątek ten również został w filmie w sposób niesamowity ukazany - jednym z dzieci uwielbiających superbohatera ze szklanego ekranu jest bowiem syn Simo.

Podsumowując, obraz Allena Coultera to sprawnie opowiedziana dramatyczna historia aktora, dla którego sława wcale nie okazała się drogą do szczęścia. Dla fanów komiksu jest w nim dodatkowy smaczek, ponieważ chodzi przecież o rozpoznawalnego na całym świecie superbohatera w czerwonej pelerynie. Polskiemu widzowi Superman ze szklanego ekranu kojarzy się bardziej z Christopherem Reeve'em, więc tym ciekawsze dla niego może okazać się poznawanie historii związanej z jego równie popularnym w Stanach Zjednoczonych poprzednikiem. Zdecydowanie polecam.

7/10

Tytuł: „Hollywoodland”

Reżyseria: Allen Coulter

Scenariusz: Paul Bernbaum

Obsada:

  • Adrien Brody
  • Diane Lane
  • Ben Affleck
  • Bob Hoskins
  • Robin Tunney
  • Kathleen Robertson
  • Lois Smith

Zdjęcia: Jonathan Freeman

Muzyka: Marcelo Zarvos

Montaż:  Michael Berenbaum 

Scenografia: Odetta Stoddard

Kostiumy: Julie Weiss

Czas trwania: 126 minut


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...