Kopalnia

Autor: Andrzej Pilipiuk Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 27-04-2007 08:37 ()


 

Polska fantastyka rozwija się, odpukać, nienajgorzej. Po latach posuchy mamy wreszcie co miesiąc świeżą dostawę fajnych książek do poczytania. Jacek Dukaj uznał to za tak wielki sukces, że jeden ze swoich felietonów zatytułował nawet „Krajobraz po zwycięstwie". Moim zdaniem jest to radość nieco przedwczesna. Przeanalizujmy zatem co w polskiej fantastyce należało by poprawić. I z drugiej strony: początkujący autorzy szukający swojej drogi często pytają, w którym kierunku warto podążyć... Spróbuję zatem zbiorczo odpowiedzieć na te pytania.

Jeśli porównamy to, co dzieje się na naszym podwórku z tym, co widzimy u sąsiadów na wschodzie i zachodzie już na pierwszy rzut oka widać poważne braki. A zatem...

1) Fantastyka historyczna.

Utworów tego typu trochę u nas powstało. Andrzej Sapkowski i Konrad T. Lewandowski ze zmiennym szczęściem eksplorowali polskie średniowiecze, Jacek Komuda zabrał się z zapałem za pisanie powieści i opowiadań osadzonych w realiach Polski szlacheckiej. Jacek Dukaj całkiem zgrabnie odmalował realia okupacyjne. Ja też coś tam naskrobałem. Romuald Pawlak i Marcin Mortka wypuścili się dalej badając z wdziękiem historię innych nacji. Mimo tych niewątpliwych sukcesów ta gałąź literatury wydaje mi się długa i bezlistna, z pewnością jest tu miejsce na nowe pąki i odrosty.

Przez kraj nasz nie raz przetaczały się burze dziejowe. Nie raz dochodziło do gwałtownych „zderzeń kultur". Nikt tymczasem nie zajmuje się okresem wprowadzania chrześcijaństwa. Nikt nie próbuje pisać fantastyki w realiach napoleońskich. Z pewnością nie jest to łatwa droga - od twórcy specjalizującego się w fantastyce historycznej wymagać należy gruntownego przygotowania naukowego.

2) Steampunk i polskie alternatywy historyczne.

Polska przełomu epok pary i elektryczności to dla przeciętnego Polaka terra incognita. Tymczasem wiek XIX to niezmierzona kopalnia tematów. A zatem po pierwsze - wszelkiego rodzaju ruchy rewolucyjne. Wariaci w rodzaju Feliksa Kona czy Róży Luksemburg, terroryści organizujący udane lub nie zamachy, prowokatorzy, wiece w fabrykach, strzelaniny. Setki fantastycznych, kompletnie porąbanych i popapranych kolesi do wykorzystania.

A obok tego wszystkiego kilku zapomnianych dziś zupełnie wynalazców naprawdę światowego formatu. W 1865 roku Jan Wnęk - niepiśmienny rzeźbiarz i cieśla z Odporyszowa - buduje lotnię, na której jest w stanie pokonać dystans dwu kilometrów (jego wyczyn Niemcy powtórzyli dopiero 40 lat później). W latach 70. XIX wieku zbudowano w naszym kraju pierwszy komputer mechaniczny - skomplikowaną machinę liczącą. Na początku lat 80. Franciszek Rychnowski skonstruował generator fal elektromagnetycznych. W 1899 roku Ochrowicz zbudował kamerę filmową i odbiornik (dziś uchodzą za wynalazek belgijski z 1926 roku...) W roku 1903 Jan Szczepanik zdołał przekształcić fotografię na impulsy elektryczne i wysłać kablem telefonicznym do Ameryki. A to tylko wierzchołek gigantycznej góry lodowej.

Jak wyglądałby świat gdyby wynalazki te właściwie wykorzystać? Powstańcy szturmujący warszawską cytadelę czołgami o napędzie parowym. Zamach dokonany przez Dzierżyńskiego, który prototypowym samolotem taranuje carski pociąg. Internet początków XX wieku, przesyłanie zdjęć gołych babek z USA po kablach telefonicznych, wprost do domów zainteresowanych. Nielegalne rozgłośnie radiowe nadające wywrotowe audycje w czasie rewolucji 1905 roku... Od kogoś, kto zechce specjalizować się w steampunku, oprócz znajomości realiów epoki wymagać należy dodatkowo umiejętności wyszukiwania odpowiednich ciekawostek i ogromnego samozaparcia - bo niełatwa to droga.

3) Horror.

Na początku lat 90-tych w Polsce wydawano dziesiątki, ba, może nawet setki tomików horroru rocznie. Po dziesięcioleciach komunistycznej posuchy nasi czytelnicy odkryli horror klasy B i C, a nawet i D. Drukowano tego u nas multum. Do dziś ze wzruszeniem wspomina się te wszystkie „Kulty kanibali", „Zewy krabów", w niejednej domowej biblioteczne „Krwawe boginie" sąsiadują z „Twierdzami", „Włóczniami" i kolejnymi tomami „Zemsty Manitou". Potem dziwnym trafem wszystko to zdechło, na rynku pozostały tylko dzieła Rice, Kinga i Koontza. Być może nastąpił przesyt. Może ludzie znudzili się badziewiem i sięgnęli po dzieła poważniejsze.

Mnie dziwi jednak posucha w sektorze polskiej grozy. Brak nam zarówno dzieł sztampowych jak i ambitnych. Nikt tego nie pisze, nikt tego nie wydaje. Autorzy jakoś nie dostrzegają, że współczesny polski horror oparty na polskich realiach to ogromny segment rynku, który można podbić, skolonizować, zagospodarować. Jeden Orbitowski wiosny nie czyni. Mamy tu miejsce dla ogromnej masy młodych twórców. Kompletnie brak u nas dzieł porównywalnych choćby z „Nocnym patrolem". Nasi autorzy jakoś nie mają ochoty opisać wampirów-dresiarzy żyjących w M3. A szkoda.

A może nie w tym kierunku należałoby pójść? Może lepszy byłby horror rozgrywający się w realiach drugiej Rzeczpospolitej? Małe miasteczka na kresach, Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Ormianie, zderzenie kultur, religii, języków. Do wykorzystania są legendy czterech-pięciu różnych narodów żyjących obok siebie. A może horror okupacyjny? Np. Werewolf złożony z prawdziwych wilkołaków? Tematów znowu jest multum.

W każdym razie człowiek podchodzący do zagadnienia poważnie, dysponujący odpowiednią wyobraźnią, potrafiący grzebać w materiałach archiwalnych i danych folklorystycznych może osiągnąć tu naprawdę dużo. A co tu dużo gadać, polski King bardzo by nam się przydał.

4) Splatterpunk i gore.

Co ciekawe, ten podgatunek jakoś zupełnie się u nas nie przyjął. O ile na konwentach od czasu do czasu można obejrzeć cudne filmy takie jak „Martwica mózgu", o tyle wypruwanie bebechów jakoś rzadko gości na kartach książek. Coś w tym kierunku usiłował zdziałać K. Piątek - ale trudno jego tfu-rczość brać na poważnie. Jeśli zatem ktoś chce być prekursorem, a w przyszłości klasykiem nowej gałęzi polskiej literatury, ma tu pole do popisu. Przydałby mu się podręcznik anatomii i podstawy wiedzy patologa sądowego, powinien też zaprenumerować „Przegląd kryminalistyczny".

5) Fantastyka folklorystyczna.

Czyli wykorzystanie ogromnych pokładów wierzeń i zabobonów ludowych. To kolejna kopalnia pomysłów i kolejny kompletnie dziewiczy rynek. Jak do tej pory na poważnie zainteresował się tym tylko Michał Studniarek - z pewnością jest tu miejsce dla wielu jeszcze autorów.

Może być tu pewien problem z odbiorcą - statystyczny Polak kiepsko zna dziś te realia. Z drugiej strony autorowi, który zechce zmierzyć się z tematem, może kiedyś dadzą order za ratowanie kultury.

6) Fantastka dla dzieci i młodzieży.

To kolejny temat rzeka i kolejny dziewiczy rynek, który należy podbić i skolonizować. Swojego czasu powstały u nas pewne podwaliny gatunku. Stanisław Pagaczewski i Joanna Papuzińska wydali kilka fajnych książeczek. Potem wszystko podupadło i zdechło. Niestety, nasi twórcy mimo szalonych sukcesów Harry'ego Pottera i jego klonów jakoś nie myślą o wysiudaniu obcych z naszych terenów łowieckich. Kilka razy usiłowałem przekonać o tego pomysłu kolegów po piórze - ale jakoś nikt nie podchwycił tematu. Potem pojawił się Rafał Kosik, ale nadal mamy tu miejsce dla co najmniej dwudziestu młodych i ambitnych twórców.

 

Oto wszystko co musicie wiedzieć o robieniu złota.

 

 

 

Korekta: Dominika "Elanor" Kurek


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...