„Niewinne” - recenzja
Dodane: 12-03-2016 15:00 ()
„Niewinne”, najnowszy film Anne Fontaine, twórczyni „Coco Chanel” nie zdążył jeszcze oficjalnie zadebiutować w kinach, a już narobił wokół siebie sporo szumu. Najpierw zebrał owacje na stojąco podczas wyświetlania na festiwalu Sundance, następnie napłynęły do nas wieści o przychylności Watykanu, którego przedstawiciele ciepło się o produkcji wypowiadali, w ostatnich dniach zaś w Internecie rozpętała się prawdziwa burza, po tym jak reprezentanci Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych zarzucili twórcom filmu manipulacje i przedstawianie nieistniejących faktów.
Warto jednak zauważyć, że „Niewinne” to przede wszystkim fikcja oparta jedynie na prawdziwych wydarzeniach, a konkretnie na kwestiach opisanych w pamiętniku francuskiej wolontariuszki Czerwonego Krzyża – Madeleine Pauliac, która po II wojnie światowej pracowała na terenie Polski. W rzeczywistości bohaterka była wierzącą katoliczką, jej filmowy odpowiednik, Mathilde Beaulieu – komunistką o ateistycznych poglądach. Jest to oczywiście prosty zabieg służący wyraźniejszemu podkreśleniu wydźwięku produkcji, ale zrealizowany z wyczuciem i bez banału.
Historia filmu rozgrywa się tuż po drugiej wojnie światowej, w nieokreślonym klasztorze na terenie Polski. Tamtejsze siostry padły ofiarą zbiorowego gwałtu dokonanego przez czerwonoarmistów, wiele z nich zaszło w ciążę. Jedna z zakonnic, wbrew zakazom przełożonej, przyprowadza do klasztoru pracownicę stacjonującego w pobliżu francuskiego Czerwonego Krzyża, wspomnianą Beaulieu. Zwierzchniczka klasztoru początkowo jest wobec niej niechętna, zaczyna jednak rozumieć, że bez pomocy lekarza cała sytuacja może skończyć się tragicznie.
To, co najlepsze w filmie Anne Fontaine, to z jednej strony brak niepotrzebnej ostrożności: oto wrzuca do jednego worka komunistyczną ateistkę, Żyda i zakonnice, z których jedne w pełni oddane są Bogu, wierze i zaleceniom przełożonej, inne – niekoniecznie. Z drugiej jednak strony film cechuje duża doza szacunku, takiego prostego, ciepłego spojrzenia reżyserki, która w każdym z bohaterów widzi przede wszystkim człowieka. Tutaj bardzo łatwo było wpaść w pułapkę oskarżycielstwa, opowiadając o zacofanych zakonnicach, które wolą zginąć, niż być dotknięte przez lekarza. W ten sposób szybko „Niewinne” stałyby się filmem o tym, jak to Kościół ze swoimi ignoranckimi zaleceniami szkodzi. Nie, Fontaine daleka jest od przymilania się gustom i poglądom odbiorców. Nie opowiada o zacofanych wierzących i nowoczesnych ateistach, lecz o ludziach z całym zakresem ich wad i zalet. Autorka z lekkością balansuje na granicy, której drastycznie nie przekracza w żadną ze stron. Finał, w którym kilka z zakonnic podejmuje odrębne decyzje, z których prawie każda zdaje się być moralnie uzasadniona, najlepiej oddaje charakter filmu.
„Niewinne” to kino dylematów. Jak postrzegać swoją wiarę i zakonnicze powołanie po gwałcie i zajściu w ciążę? Czy oddać dziecko i pozostać w zakonie, czy złamać śluby i zostać matką? Nie istnieją odpowiedzi na te pytania, ale Fontaine pokazuje, że istnieją różne wyjścia. W przeciwieństwie do matki przełożonej, która – choć pełna była szczerych intencji i cechowała ją olbrzymia wiara – nie potrafiąc znaleźć wyjścia z sytuacji, postanowiła wziąć na swoje sumienie najcięższy grzech, by ratować swoje podopieczne. Zabrakło jej jednak miłości i empatii, które cechowały chociażby Mathilde.
Najnowszy film Anne Fontaine jest świetnie zagrany. Aż miło popatrzeć jak dobrze spisują się polskie aktorki. Postać matki przełożonej to kolejna wielka rola w dorobku Agaty Kuleszy, której rozdarcie jest wręcz namacalne. Wyraźnie ścierają się w niej różne postawy. Tymczasem Agata Buzek z niezwykłą łatwością tworzy najdojrzalszą postać w tym filmie. Jej bohaterka łączy w sobie idealnie wyważone rozum i wiarę. Od czasów „Rewersu” Buzek nie stworzyła tak wyraźnej i dobrze zagranej postaci. Na dalszym planie mogą się również podobać Joanna Kulig i Anna Próchniak. Obok nich na ekranie znakomicie prezentuje się także Lou de Laâge, która odgrywa tu przecież główną rolę, jednak celowo wymieniłem najpierw polskie aktorki, bo to one są najjaśniejszym punktem tego filmu. De Laâge, choć również tworzy wyrazistą, pełną sprzecznych emocji postać, musi uznać wyższość Kuleszy i Buzek.
Również strona techniczna produkcji nie ujdzie uwadze odbiorców. Zarówno przepiękne, malarskie kadry Caroline Champetier, jak i klimatyczna muzyka Grégoire’a Hetzela składają się na przepiękny obraz. Ta pierwsza bez nachalności potrafi uchwycić każdy gest, czy wyraz twarzy bohaterek, ten drugi stonowanymi dźwiękami podkreśla dramaturgię.
„Niewinne” to poruszająca opowieść z mocnym, humanistycznym wydźwiękiem. Autorka pokazuje, że z każdej, choćby najtrudniejszej sytuacji jest przynajmniej kilka dobrych wyjść. I chociaż opowiada o konkretnym przypadku, jaki miał miejsce kilkadziesiąt lat temu, to ze swoją produkcją idealnie trafia we współczesny dyskurs na temat aborcji, udowadniając, że nawet w przypadku gwałtu skazanie dziecka na śmierć jest wyjściem najgorszym z możliwych. Dopóki na pierwszym miejscu będziemy stawiali miłość, to znajdziemy dobre rozwiązanie, czy to z pomocą Boga (patrząc z punktu widzenia zakonnic), czy rozumu (opowiadając się za lekarzami).
Tytuł: "Niewinne"
Reżyseria: Anne Fontaine
Scenariusz: Sabrina B. Karine, Pascal Bonitzer, Anne Fontaine, Alice Vial
Obsada:
- Agata Kulesza
- Agata Buzek
- Joanna Kulig
- Anna Próchniak
- Lou de Laâge
- Vincent Macaigne
- Katarzyna Dąbrowska
- Pascal Elso
Muzyka: Grégoire Hetzel
Zdjęcia: Caroline Champetier
Montaż: Annette Dutertre
Scenografia: Joanna Macha, Anna Pabisiak
Kostiumy: Katarzyna Lewińska
Czas trwania: 115 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus