„Likwidator - Starter” - recenzja
Dodane: 03-03-2016 23:48 ()
Stworzony przez Ryszarda Dąbrowskiego Likwidator skończył w ubiegłym roku dwadzieścia lat. Okrągłe rocznice zawsze są dla autora dobrą okazją do całościowego spojrzenia na swoje dzieło. Taki właśnie charakter ma album „Starter”, który podsumowuje działalność Likwidatora, a jednocześnie stanowi, jak sugeruje tytuł, zaproszenie do rozpoczęcia znajomości z tym specyficznym bohaterem.
Album otwiera obszerny tekst Roberta Zaręby pierwotnie opublikowany w dziewiątym numerze „Magazynu Fantastycznego” z roku 2006. Redaktor naczelny tego wydawanego w latach 2004-2011 dwumiesięcznika przedstawia wnikliwą analizę postaci Likwidatora. Tekst zawiera szczegółowe omówienie takich kwestii, jak np. stosunek bohatera do istotnych problemów społecznych, religii czy wielkich systemów ideologicznych. Z artykułu wyłania się postać nietuzinkowego oraz bezkompromisowego aktywisty, posiadającego skłonności do wdawania się w filozoficzne dyskusje, w których zazwyczaj ostatnie słowo należy do niego. Najważniejszą wartością jest dla niego natura i w jej obronie gotów jest poświęcić życie (oczywiście nie swoje). Trawestując powiedzenie odnoszące się do innego bohatera znanego z dość porywczego charakteru, można powiedzieć, że w tym co robi Likwidator, nie ma od niego lepszego. Ale to, w czym jest najlepszy, nie jest zbyt przyjemne.
Trzeba przyznać, że po zapoznaniu się z analizą Zaręby, czytelnik, dla którego „Starter” będzie pierwszym spotkaniem z zamaskowanym ekologiem, przystąpi do lektury komiksu z gruntowną wiedzą na temat filozoficzno-ideologicznych poglądów Likwidatora, które – powiedzmy sobie to wprost – bez tego wstępu mogłyby zostać niezauważone z powodu radykalnej działalności zamaskowanego bohatera. Jednak odbiorca odpowiednio przez autora wstępu przygotowany i wyczulony na subtelne niuanse złożonego światopoglądu, z pewnością odnajdzie pomiędzy kolejnymi spektakularnymi likwidacjami niejedną inspirującą ideę umiejętnie wplecioną przez Dąbrowskiego w pełną brutalności i wulgarnego słownictwa undergroundową narrację.
W albumie znajdziemy dwadzieścia krótkich historii, które ukazały się już poszczególnych tomach tej serii. Dla miłośników Likwidatora „Starter” nie jest zatem żadną nowością, ale też nie z myślą o nich powstał. Zgodnie z deklaracją wydawcy oraz autora, zebrane w albumie historie są adresowane przede wszystkim do tych czytelników, którzy nie mieli dotąd sposobności zapoznania się z przygodami zamaskowanego aktywisty. Trzeba przyznać, że ten zbiór pozwala wyrobić sobie opinię na temat specyfiki tego bohatera i podjąć decyzję o ewentualnym rozpoczęciu regularnej przygody z ekologicznym radykałem wyznającym religię matki natury.
Likwidator jawi się tu jako człowiek renesansu, który angażuje się w rozliczne – jak to się dziś mawia – projekty. Znajdziemy tu zatem bezkompromisową walkę o wolność jednostki („Trylogia”), sprzeciw wobec wyzyskiwaniu i oszukiwaniu pracowników („Hard Komix”) oraz instrumentalizacji i poniżaniu kobiet („Krwawy rajd”). Nie zabraknie – jakże aktualnej – problematyki relacji międzykulturowych („Propozycja”), a nawet międzygalaktycznych („Likwidator i obcy”). Co więcej, nasz bohater z właściwym sobie wdziękiem odnajdzie się również na polu krytyki literackiej, gdzie będzie równie radykalny, jak i w innych obszarach swojej – bardziej typowej – działalności („Likwidator i literaci”).
Jednak dwa najważniejsze motywy działalności Likwidatora to oczywiście: przyroda i religia. Mówiąc w skrócie, tej pierwszej niezłomnie broni, a tę drugą zawzięcie zwalcza. W obronie natury chwacki bohater podejmuje bezpardonową walkę zarówno z fabrykami niszczącymi przyrodę („Nocna wizyta”), jak i zwykłymi ludźmi przyczyniającymi się do degradacji środowiska („Krwawy rajd”, „Ostatnia wywózka”). O determinacji bohatera świadczy chociażby to, że nawet wędkarze nie mogą czuć się bezpieczni („Co ma wisieć, nie utonie”). W kwestii religii Likwidator jest równie nieprzejednany, czego dowodzą mniej lub bardziej spektakularne próby nawiązywania dialogu z przedstawicielami hierarchii kościelnej („Hard komix”, „Prawie cudowne nawrócenie”, „Likwidator na katechezie”).
Album daje pełen przekrój działalności tej postaci nie tylko w wymiarze narracyjnym, ale także graficznym. Czytając kolejne opowieści można bowiem dostrzec wyraźną zmianę stylu, w jakim Ryszard Dąbrowski rysował przygody Likwidatora na przestrzeni dwudziestu lat jego istnienia. Dzięki „Starterowi” możemy prześledzić przejście od chropowatych, pozbawionych szczegółów i płaskich rysunków, do bardziej szczegółowych i dopracowanych kadrów, kojarzących się chwilami z pracami Roberta Crumba. Nie zabrakło także eksperymentów z kolorem oraz stylistycznych wycieczek w odległe regiony kulturowe (utrzymana w mangowej stylistyce jednoplanszówka „Plotki”). Undergroundowo-satyryczne rysunki Dąbrowskiego niewątpliwie są mocną stroną komiksu.
Likwidator to bez wątpienia postać, którą można wpisać w pewien nurt tworzenia komiksowych antybohaterów kontestujących zastaną rzeczywistość i niestroniących od przemocy. Nie trzeba specjalnie bujnej wyobraźni, by dostrzec w nim pewne rysy, które czynią go podobnym do takich postaci, jak chociażby Lobo, Punisher czy Deadpool – pozostając przy tych najbardziej znanych. O ile jednak z tymi bohaterami łączy Likwidatora ewidentne zamiłowanie do przemocy (i broni palnej), o tyle w oczy rzuca się także jedna wyraźna różnica. Otóż Likwidator nie chce być wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju, ani też nie mści się także za śmierć bliskich. Nic z tych rzeczy – zamiast tego uprawia on praktyczną filozofię, która opiera się na założeniu, że najważniejsza jest natura. Wszystko co jej zagraża – czyli w gruncie rzeczy wszystko, co wiąże się z działalnością człowieka – należy likwidować. Ekologiczny mistycyzm Likwidatora zastępuje ideę życia w jakichś boskich zaświatach, ideą ewentualnego ponownego życia na ziemi. Jednak po śmierci zaszczytu tego dostąpią jedynie ci, którzy za życia z należytym szacunkiem traktowali środowisko naturalne.
Ten skomplikowany system ideologiczny w komiksie raz przedstawiany jest tylko za pomocą kilku gestów bohatera, innym razem zaś obudowany zostaje obszernymi wykładami świadczącymi o niebagatelnej erudycji bezwzględnego obrońcy przyrody. Kiedy na przykład Likwidator walczy w obronie wolności jednostki, robi to za pomocą jednego solidnego kopniaka, który „mówi” więcej niż tysiąc słów, gdy jednak praktykuje z księdzem Tiszertem ideę opartego na racjonalnej argumentacji dialogu, czy też nawraca papieża na swoją ekologiczną religię, to już musi użyć bardziej wyrafinowanych technik retoryczno-erystycznych. Trzeba mu oddać, że jak przystało na szanującego się bohatera komiksowego, na obu polach sprawdza się doskonale i jest równie przekonujący.
„Starter” to niewątpliwie dobra opcja dla wszystkich, którzy zastanawiają się nad tym, czy zacząć systematyczną przygodę z serią Ryszarda Dąbrowskiego. Album można potraktować jako propozycję uczciwej transakcji. Jeżeli zebrane tu opowieści komuś się spodobają, to pozostałe albumy na pewno również przypadną do gustu. Jeżeli jednak wcielana w życie za pomocą kopniaków i serii z karabinu maszynowego ekologiczno-mistyczna ideologia nie spotka się z uznaniem czytelnika, to oczywiście sięganie po pozostałe albumy nie ma sensu. Niezależnie od dalszego rozwoju wypadków, samego „Startera” przeczytać na pewno warto.
Tytuł: „Likwidator - Starter”
- Scenariusz: Ryszard Dąbrowski
- Rysunki: Ryszard Dąbrowski
- Wydawca: Wydawnictwo Kameleon
- Data wydania: 2015
- Objętość: 116 stron
- Format: A4
- Oprawa: miękka
- Papier: offsetowy
- Druk: czarno-biały/kolorowy
- Cena: 39,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Kameleon za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus