"Brooklyn" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 20-02-2016 00:09 ()


Zielona wyspa, o której często mówi się jak o raju dla imigrantów, nie zawsze była przyjaznym miejscem dla swoich mieszkańców. W połowie ubiegłego wieku życie w Irlandii nie malowało się w różowych barwach, a wielodzietne rodziny niejednokrotnie zmagały się z biedą i głodem. Ciężko było z zatrudnieniem, nie zawsze można było liczyć na komfort pracy w ulubionym zawodzie. Szare życie bez perspektyw.

Kanwą „Brooklynu” jest książka Colma Tóibína przybliżająca losy Eilis Lacey, którą rodzina wysyła do Stanów Zjednoczonych, aby tam ułożyła sobie godne życie. To, co oferuje Irlandia dla młodej dziewczyny z ambicjami, nigdy nie pozwoli jej rozwinąć skrzydeł. I tak wypchnięta przez bliskich z domowego gniazda, wyrusza w pełną niewiadomych podróż, gdzie czeka na nią przygotowany pensjonat i praca w domu towarowym. Z onieśmielonej i wystraszonej dziewczyny Eilis przemienia się w pewną siebie i tryskająca optymizmem kobietę. Ta metamorfoza jest doskonale ujęta dzięki przykuwającej uwagę roli Saoirse Ronan. A przy tym młoda Irlandka nie przestaje być sobą. Nadal jest skromną i wdzięczną osobą, która innym, tak, jak ktoś jej swego czasu, okaże serce i dobroć.

Mimo że Ameryka w ówczesnych czasach przeżywała najazd imigrantów, tworząc swoistą kulturową mozaikę, obraz Johna Crowleya nie koncentruje się na przybyszach zza Oceanu. To bardziej nowoczesna baśń skupiającą się na jednostce, doświadczonej przez życiowe huragany, poddawanej próbom, ulegającej głębokim uczuciom i wpadającej w sidła miłości. Ciepła, empatyczna, wlewająca nadzieję w serca wszystkich znajdujących się z dala od domu, ale nieprzesłodzona. Nawet wątek romantyczny, rozdarcie między Amerykę a Irlandię, został poprowadzony z wyczuciem i nad wyraz udanie, utrzymując widza w stałym napięciu.

„Brooklyn” to bez wątpienia popis umiejętności Saoirse Ronan. Aktorka stworzyła wspaniałą kreację zagubionej w nowym świecie dziewczyny, która konsekwentnie i odważnie postanowiła podążać wybraną ścieżką kariery. Od jej postaci bije niesamowita siła, pozwalająca mierzyć się ze wszystkimi przeciwnościami losu. A tych na drodze Eilis nie brakuje. Bo to nie tylko rozłąka z rodziną, ale też dojmujące uczucie przygnębienia braku szybkiej adaptacji, dają się jej najbardziej we znaki. Eilis w interpretacji Ronan to osoba o niezwykle życzliwym usposobieniu, poddająca się zdradzieckiemu nurtowi życia, ale przyjmująca każde wydarzenie z podobną pokorą. Otwarta na ludzi, niezamykająca się we własnych problemach. Dzięki takiej konstrukcji postaci aktorka błyszczy na ekranie rozświetlając każdą scenę swoim ponadprzeciętnym występem. I pomyśleć, że już jako nastolatka, w przejmującej „Pokucie”, stworzyła niezapomnianą kreację zasłużenie nominowaną do Oscara. Teraz ponownie będzie ubiegać się o to prestiżowe wyróżnienie. Mam nadzieję, że z nieco lepszym skutkiem.

 

„Brooklyn” warto obejrzeć nie tylko dla ekspresyjnego występu Saoirse Ronan, ale także dla wspaniałych scenografii i ożywienia świata, który już dawno przeminął. Gdy życie toczyło się wokół drobnych radości, wieczornych potańcówek, wzajemnych życzliwości, a rodzinne kolacje były okazją do żywych rozmów.  Dzieło Crowleya z pietyzmem uchwyciło wszystkie te czarujące chwile, czyniąc seans niecodziennym widowiskiem. 

 

Tytuł: "Brooklyn"

Reżyseria: John Crowley

Scenariusz: Nick Hornby

Obsada:

  • Saoirse Ronan
  • Emory Cohen       
  • Domhnall Gleeson
  • Jim Broadbent
  • Julie Walters
  • Jessica Paré
  • Emily Bett Rickards

Zdjęcia: Yves Bélanger

Muzyka: Michael Brook

Montaż: Jake Roberts

Scenografia: François Séguin

Kostiumy: Odile Dicks-Mireaux

Czas trwania: 111 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus