„Kochajmy się od święta” - recenzja
Dodane: 25-12-2015 14:00 ()
Powiada się, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Niestety jest w tym dużo prawdy. Kiedy zbliża się świąteczny okres, wszystkie familijne zaszłości wypływają na wierzch, mącąc tę wspaniałą, uroczystą atmosferę. Chciałoby się, żeby wszystko wyglądało pięknie, jak w obrazku, a tymczasem rzeczywistość potrafi być okrutnie bolesna.
Boże Narodzenie, jak co roku zjednoczy rodzinę Cooperów, mimo że jej poszczególni członkowie przeżywają właśnie trudne chwile. Urok miłości Sama i Charlotte gdzieś umknął, schował się w cieniu prozy życia, a oni sami mocno zastanawiają się nad rozwodem. Na razie starają się ukrywać tę hiobową wieść. Gwiazdka za pasem. Ich syn Hank również nie ma lekko, żona znalazła sobie pocieszenie w ramionach innego adoratora, a on sam boryka się z problemem znalezienia pracy. Z kolei córka – Eleanora – może tylko pomarzyć o szczęśliwym małżeństwie, sama wikła się w romanse z żonatymi mężczyznami, dawno nie wierząc w prawdziwą miłość. Jest jeszcze siostra Charlotte, Emma, kleptomanka, której również w życiu nie wyszło. Senior rodu – dziadek Bucky przeżywa zauroczenie młodą kelnerką. Rozmaita galeria bohaterów, którzy bardzo boją się swoich niedoskonałości, nie potrafią o nich rozmawiać, starając się ukrywać przed resztą swoje tajemnice. Niestety bezskutecznie.
Święta to okres szczerości, miłości i spokoju, wzajemnych wyznań, a także wsparcia tak potrzebnego w dynamicznej i stresującej codzienności. U kogo można szukać pomocy jak nie u rodziny? Tu nie ma miejsca na wyśmiewanie czy szydzenie z czyichś problemów. Jeżeli rodzina nie stanowi silnego monolitu, to wszystkie pojedyncze troski przemienią ten wyjątkowy czas w pasmo ciągłych niesnasek i skakania sobie do oczu.
W filmie Jessie Nelson Bucky wypowiada znamienne słowa – „szczęścia nie da się zaplanować”, czyli przygotowując rodzinną kolację należy być przygotowanym na każdą ewentualność, wyrozumiałym, nie prawić rodzicielskich tyrad tylko z życzliwością podchodzić do każdych, nawet niepopularnych decyzji. A przedświąteczne niespodzianki nie opuszczają Cooperów. Kłopoty z prawem, oszukiwanie samego siebie czy brak wewnętrznej siły w artykułowaniu swych uczuć. Porażki, frustracje, poczucie straconego życia – to wszystko kumuluje się, aby eksplodować przy rodzinnym stole, dosłownie i w przenośni.
Niestety, poszczególne perypetie Cooperów nie porywają, nie zawsze śmieszą, a nawet, jak w przypadku Emmy, są nudne i rozbijają całą mozaikową konwencję. Nie każdy podniosły temat można z powodzeniem oblec lekkim żartem by śmieszył, co w głównej mierze przyświecało twórcom. Najkorzystniej i najbardziej naturalnie wypadł wątek Eleanory i Joe. Między wyzwoloną kobietą a wychowanym w domu z żelaznymi zasadami żołnierzem, skrzy przez cały czas, ich wzajemne przekomarzania niosą sporą dawkę humoru i emocji, stanowiąc najlepszy element filmu. W ich przypadku można powiedzieć, że udzieliła im się atmosfera tych wyjątkowych chwil. Szkoda, że pozostałe fragmenty wypadają nieco blado.
Nie z każdej komedii świątecznej można zrobić „To właśnie miłość”. Mimo podobnej konstrukcji w „Kochajmy się od święta” nie ma nic wyjątkowego, nic przykuwającego uwagi, nawet czar Bożego Narodzenia niknie w natłoku dramatycznych wyznań i skrywanych tajemnic. Prawie piętnastoletni rozbrat Jessie Nelson z wielkim ekranem, również nie wpłynął pozytywnie na jakość produkcji. Jeżeli chcecie koniecznie obejrzeć komedię na święta to warto skierować swój wzrok na kilka starszych tytułów. Cooperowie nie zasługują na dłuższą uwagę.
4/10
Tytuł: „Kochajmy się od święta"
Reżyseria: Jessie Nelson
Scenariusz: Steven Rogers
Obsada:
- Alan Arkin
- John Goodman
- Ed Helms
- Diane Keaton
- Jake Lacy
- Anthony Mackie
- Amanda Seyfried
- Marisa Tomei
Muzyka: Nick Urata
Zdjęcia: Elliot Davis
Montaż: Nancy Richardson
Scenografia: Beth A. Rubino
Kostiumy: Hope Hanafin
Czas trwania: 100 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus