„MAD kręci SF” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 18-12-2015 13:55 ()


Magazyn komiksowy MAD uznawany jest za jedno z najbardziej wpływowych pism satyrycznych w USA. Trudno byłoby zapewne znaleźć kogoś, kto nie zna piegowatej twarzy rudowłosego Alfreda E. Neumana będącego znakiem rozpoznawczym tego periodyku. W swojej sześćdziesięciotrzyletniej historii MAD zasłynął publikowaniem komiksów świadczących o nietuzinkowym poczuciu humoru, wyostrzonym zmyśle krytycznym oraz wyjątkowej spostrzegawczości tworzących dla niego autorów. O kultowym statusie magazynu świadczy również to, że wielu znanych twórców przyznaje się do czerpania inspiracji z zamieszczanych w nim prac. Powszechnie znana jest także wypowiedź Michaela J. Foxa, która padła w programie „Tonight Show”. W odpowiedzi na pytanie Johna Carsona o to, kiedy naprawdę poczuł, że udało mu się zrobić karierę, aktor odpowiedział: kiedy narysował mnie Mort Drucker (czyli jeden z najbardziej znanych i cenionych rysowników tworzących dla MAD). Warto także dodać, że Marshall McLuhan w swojej mającej niemal status biblii w środowisku medioznawczym książce „Zrozumieć media” w rozdziale poświęconym komiksowi koncentruje się na opisie tego właśnie magazynu.

W grudniu 2015 roku, czyli 63 lata po ukazaniu się pierwszego numeru w USA, na polskie półki z komiksami trafiła antologia zawierająca opowieści publikowane w tym legendarnym magazynie na przestrzeni ostatnich 49 lat (najstarsza historia zamieszczona w antologii pochodzi z roku 1966, a najnowsza została opublikowana w tym roku). Motywem przewodnim jest science-fiction – w antologii znalazły się parodie piętnastu kultowych filmów i seriali z tego gatunku oraz szereg dodatkowych materiałów satyrycznych również mieszczących się w ramach tej tematyki. Zawartość tomu jest bardzo różnorodna, ale na okładce umieszczona została ilustracja związana z „Gwiezdnymi Wojnami”, co biorąc pod uwagę fakt, że album ukazuje się w miesiącu światowej premiery kolejnego epizodu gwiezdnej sagi, całkowicie zrozumiałym jest.

W antologii znalazło się aż piętnaście krótkich, kilkuplanszowych opowieści nawiązujących do kultowych filmów i seriali amerykańskich. Poza „Gwiezdnymi Wojnami” znajdziemy tu parodie „Star Treka”, dwóch części „Obcego”, „E.T”, „Odysei kosmicznej”, „Z archiwum X”. „Planety małp”, „Zagubionych w kosmosie”, „Predatora”, „Robocopa”, „Bliskich spotkań trzeciego stopnia”, „Powrotu do przyszłości” oraz drugich części „Matrixa” i „Terminatora”. Ryzykując pewne uproszczenie można stwierdzić, że znajdują się tu dwa rodzaje satyry. Jeden można roboczo nazwać satyrą „życzliwą”, drugi natomiast – „zjadliwą”. Z jednej strony mamy zatem historie, których autorzy koncentrują się na zabawnych interpretacjach i pozbawionych złośliwości komentarzach do określonych filmów, z drugiej zaś mniej lub bardziej złośliwe satyry, w których z imponującą precyzją wypunktowane zostają wszelkie nielogiczności, luki i absurdy fabularne.

Do pierwszej kategorii można byłoby chociażby zaliczyć otwierającą antologię historyjkę „Gwiezdne wrzaski” (satyryczna rekonstrukcja zdarzeń z pierwszej odsłony „Gwiezdnych wojen”) czy „Przewrotnie o przyszłości” (dowcipna analiza paradoksów czasowych inspirowana „Powrotem do przyszłości”). Do drugiej zaś niewątpliwie należą np. „201 min głupoty kosmicznej” (pełen sarkazmu i ironii komentarz na temat dzieła Kubricka), „Z Archiwum Błe: Pokonać Fabułę” (bezwzględna rozprawa z absurdami kinowej wersji serialu „Z Archiwum X”), „Jak powstawała planeta małpiego rozumu” (drobiazgowa analiza mechanizmów rządzących nieuchronnym powstawaniem kolejnych odsłon z cyklu o planecie małp) czy „Zasmarkani w kosmosie” (niezwykle zjadliwa satyra na popularny w latach sześćdziesiątych serial telewizyjny… i jego widzów). Pozostałe lokują się gdzieś pomiędzy tymi skrajnymi biegunami.

Między kolejnymi historyjkami umieszczone zostały różnorodne dodatki. Możemy zatem zapoznać się z dziennikiem kosmity, poczytać ogłoszenia drobne publikowane w „The Tatooine Tribune” i tweety Williama Shatnera (czyli jedynego prawdziwego Kirka) oraz obejrzeć projekty nowych/starych postaci z najnowszej odsłony „Gwiezdnych Wojen”. Poza tym sporo tu satyrycznych pasków komiksowych podejmujących problematykę nie zawsze łatwych kontaktów pomiędzy ludźmi i kosmitami. Te dodatkowe materiały stanowią bardzo potrzebne urozmaicenie całej antologii, bez którego lektura kolejnych historyjek mogłaby być nieco monotonna. Zresztą wydaje się, że jest to album, który nie nadaje się do tego, żeby go przeczytać od deski do deski za jednym posiedzeniem. Raczej warto zapoznawać się z nim stopniowo, dawkując sobie przyjemność lektury.

A trzeba przyznać, że lektura jest doświadczeniem przyjemnym głównie za sprawą graficznej warstwy komiksu. Scenariusze też są interesujące (jedne bardziej, drugie mniej śmieszne i przenikliwe), ale tym co przede wszystkim przykuwa uwagę jest grafika. Szczególnie atrakcyjnie zaś prezentują się rysunki jednej z ikon magazynu – wspomnianego już powyżej Morta Druckera. Z tego samego założenia wyszli zresztą także autorzy tego zestawienia – na piętnaście komiksów wybranych do antologii aż dziewięć zostało narysowanych przez tego legendarnego rysownika i karykaturzystę. Jego rysunki charakteryzują się klasyczną elegancją oraz drobiazgowością (nie ma nic dziwnego w tym, że Michael J. Fox poczuł się aktorem z prawdziwego zdarzenia dopiero, jak zobaczył swoją twarz narysowaną przez Druckera). Czarno-białe plansze wykonane za pomocą klasycznych narzędzi (piórko, pędzel, tusz) wyróżniają się też tym, że twarze przedstawionych na nich postaci są doskonale podobne do swoich pierwowzorów. Swoją drogą szkoda, że w antologii zabrakło jego wersji „Gwiezdnych Wojen”, zatytułowanej „The MAD Star Wars Musical”, która pierwotnie została opublikowana w 203 numerze magazynu z 1978 roku. Na marginesie warto odnotować, że Drucker już wcześniej dawał wyraz swojej sympatii do twórczości George’a Lucasa. W 1973 roku przygotował mianowicie plakat do jego filmu „American Graffiti”, a rok później na łamach MAD opublikował parodię tego filmu zatytułowaną „American Confetti”.

Lektura kolejnych parodii filmów dostarcza doskonałej rozrywki i pozwala nieco inaczej spojrzeć na doskonale – mogłoby się wydawać – znane filmy i seriale. Nawet jeśli jesteśmy fanami okrutnie wyśmianych w antologii dzieł, to niewątpliwie niejednokrotnie złapiemy się na stwierdzeniu, że satyrycy trafiają w punkt. Te filmy często mają dramatyczne luki w scenariuszach, wiele do życzenia pozostawia także ich aktorstwo, o pomstę do nieba wołają czasami pseudofilozoficzne rozważania w nich zawarte, a do bólu patetyczne zakończenia niejednokrotnie wywołują zakłopotanie. Podczas lektury MADa dostajemy okazję, by się z tego trochę pośmiać, ale później – już na poważnie – i tak wracamy do świata swych geekowskich fascynacji. Na koniec pozostaje tylko wyrazić nadzieję, że Egmont nie poprzestanie na tym jednym albumie i jeszcze będziemy mieć okazję do obcowania ze specyficznym poczuciem humoru tego magazynu.

 

Tytuł:MAD kręci SF”

  • Tytuł oryginału: „MAD Spooffs Sci-Fi
  • Scenariusz: rózni autorzy
  • Rysunki: rózni autorzy
  • Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 2015
  • Wydawca oryginału: E.C. Publications
  • Data wydania oryginału: 2015
  • Objętość: 112 stron
  • Format: 205x265 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: offsetowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 


comments powered by Disqus