„Extraordinary X-Men" #1 - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 28-11-2015 15:36 ()


No more mutants – prorocze słowa wypowiedziane niegdyś przez Wandę Maximoff, zawisły niczym klątwa nad seriami o podopiecznych Charlesa Xaviera. Wtedy zabieg był prosty, będący kulminacją udanego „Rodu M”. Ograniczyć populację homo superior do niezbędnego minimum i zobaczyć jak rozwinie się sytuacja, w zależności od kreatywności kolejnych x-twórców.

Jak widać Marvel nie uczy się na błędach i stara się wysłużone pomysły poddawać nieustającemu recyclingowi. Tak można nazwać kolejne sięgnięcie po znane hasło. Tym razem nie pada ono jednak z ust zdesperowanej mutantki, acz całej ludzkości, która nie chce już uczestniczyć w realizacji młodzieńczej mrzonki profesora Xaviera. Koegzystencja ludzi i mutantów jest niemożliwa, a konflikt między dwoma gatunkami osiągnął najwyższy poziom nienawiści.

Marvel ma problem z mutantami, nie należą oni bowiem do jego filmowego uniwersum, toteż na kartach komiksów ciągle zwiastowany jest ich rychły koniec. To nie za sprawą En Sabah Nura, Sinistera czy kosmicznych pasożytów Brood zobaczymy ostatnie dni X-Men, uczynią to decyzje wydawniczego molocha. Chciałoby się w końcu przeczytać sążnistą opowieść pokroju „X-Tinction Agenda”, „Upadku mutantów” czy chociażby „Pieśni Egzekutora”. Równie dobrze Grant Morrison mógłby ponownie wcielić w życie kilka swoich szalonych konceptów i przenieść je wprost na karty x-tytułów. Zamiast tego Dom Pomysłów zatrudnił do „Extraordinary X-Men” głośne nazwiska – bo w takich kategoriach należy mówić o Jeffie Lemire ("Opowieści z hrabstwa Essex") i Humberto Ramosie, ale widać, że ograniczył scenarzyście pole do kreatywnego popisu. Lemire słynie z autorskich, mocno awangardowych pomysłów, więc jego nietuzinkowy talent na potrzeby x-grupy może okazać się zwykłym marnowaniem czasu. Gdyby mógł zbudować całkowicie nową jakość spod znaku mutantów, możliwe że odniósłby sukces. Niestety po lekturze pierwszego numeru łatwo dostrzec, że autor „Sweet Tootha” podzieli raczej los Eda Brubakera, odnajdującego się w każdej konwencji, poza przygodami mutantów.

 

„Extraordinary X-Men” to kolejny restart mający pokazać formowanie nowej/starej ekipy. Po zamieszaniu z Cyclopsem poprawienie wizerunku bohaterów spadło na barki Storm. Afrykańska królowa nie poradzi sobie jednak bez oddanych towarzyszy – tych samych, co przed czterdziestu laty po raz pierwszy przekroczyli bramę posiadłości Xaviera. Przekonanie Colossusa nie powinno być trudno, gdy ma się w odwodzie jego ukochaną siostrę – Illyanę Rasputin. Dużo trudniej przekonać Jean Grey, która postanowiła wieść życie „zwykłej śmiertelniczki”, niż znów umierać i odradzać się niczym Feniks z popiołów. Z pewnością do takiej drużyny dołączy teleportujący się elf, mimo że obecnie nie może narzekać na brak wrażeń. Ostatnim, acz znaczącym członkiem tej ekipy ma być Logan, a właściwie mutant znany niegdyś jako Wolverine. Zmiany w świecie Marvela jego dotknęły najbardziej. Dla mutantów nastały mroczne czasy, wypuszczone na Ziemi Mgły Terrigenu doprowadziły do sterylizacji homo superior. Oznacza to, że dopóki Hank McCoy nie rozgryzie kolejnej mutanckiej plagi, nie narodzi się żaden osobnik z genem x. Nie trzeba być jasnowidzem, aby domyślić się, że jest to pokłosie ostrej rywalizacja między Marvel Studios a Foxem. Niestety negatywnie odbijającej się na x-tytułach.

  

O pierwszym zeszycie serii można napisać tyle, że po raz enty otrzymujemy odgrzewanego kotleta – rodzenie się w bólach drużyny mutantów. Patrząc na dobór postaci, na chwilę obecną zmiany są kosmetyczne, więc trudno mówić o ich atrakcyjności. Można mieć jedynie nadzieję, że Lemire będzie chciał pokazać pazur i przemycić do serii kilka śmiałych pomysłów.

Dużo lepiej prezentuje się część graficzna, szczególnie dla miłośników charakterystycznej kreski Humberto Ramosa. Znany u nas dzięki wyczynom w „Spectacular Spider-Manie” (publikowanym niegdyś przez Dobry Komiks), „Superior Spider-Manie” czy „Objawieniach”, postarał się odświeżyć wizerunek kilku bohaterów. Na pierwszy ogień trafiła Storm w swojej nieco buntowniczej wersji, potężny drwal Colossus, a także Nightcrawler. Zmiany dotyczące Logana najbardziej rzucają się w oczy, ale ta specyficzna metamorfoza na pewno odbije się szerokim echem w przyszłych epizodach. To głównie dzięki ilustracjom Humberto Ramosa tytuł zyskuje tak potrzebnej świeżości. Miejmy nadzieję, że dość szybko do poziomu rysownika dostosuje się scenarzysta.

Jeff Lemire otrzymał niewdzięczne zadanie ukształtowanie nowego teamu mutantów, zachęcenia kolejnego pokolenia czytelników do przygód X-Men. Start ma poprawny, ale czy uda mu się wybić ponad przeciętne opowieści? Przekonamy się wraz z następnymi zeszytami. 

 

Tytuł: „Extraordinary X-Men" #1

  • Scenariusz: Jeff Lemire
  • Rysunek: Humberto Ramos
  • Kolor: Edgar Delgado
  • Tusz: Victor Olazaba
  • Wydawca: Marvel Comics
  • Data publikacji: 01.2016 r.
  • Liczba stron: 40
  • Format: 170×260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 4,99 $

comments powered by Disqus