"Rabusie fistaszków" - recenzja
Dodane: 15-11-2015 12:51 ()
„Rabusie fistaszków” są reklamowane chwytliwym hasłem – komedia producentów „Shreka”. Imię lubianego ogra ma być swoistym wabikiem, rekomendacją dla rodziców szukających odpowiedniego filmu dla swoich pociech. Niech was jednak nie zwiedzie tani zabieg marketingowy. Leśnych cwaniaków, pragnących odzyskać żołędzie, od przygód zielonego olbrzyma dzielą lata świetlne.
Franek – szykowny wiewiór z kryminalną przeszłością – właśnie wyszedł na wolność. Ostatni skok zakończył się dla niego rozłąką z ukochaną, a także przymusowym „urlopem” w ośrodku odosobnienia. Teraz, będąc na wolności, stara się odnowić relację z Lolą – rudzielcem śpiewającym w ekskluzywnym barze, a przy okazji zacząć wszystko od nowa. Jednak przestępcza dusza daje o sobie znać niezmiernie szybko. Kiedy okazuje się, że ludzie ogołocili las ze wszystkich żołędzi, podstawowego pożywienia leśnych stworzeń, Franek postanawia odpokutować dawne błędy i zrobić skok, ale w jak najbardziej słusznej sprawie.
Zachłanni i żądni krociowych zysków ludzie ograbili zwierzęta z ich przysmaku, aby produkować olej z żołędzi, który – jak głosi hasło – „ujędrnia najbardziej”. Franek wraz ze swym mało rozgarniętym kompanem – jeżozwierzem Kolcem – szykują skok życia. Włam do fabryki strzeżonej niczym najlepsza forteca. Do tego trudnego i niebezpiecznego zadania wybierają drużynę utalentowanych zwierząt. W ekipie straceńców znajdują się: wąż haker, nietoperz pirotechnik, szczur parkourowiec czy pangoliny – chińscy kopacze. Przed nimi być albo nie być, zima za pasem, a spiżarnia świeci pustką.
„Rabusie fistaszków” to typowy heist movie, złożony z mało skomplikowanych elementów, dostosowany do najmłodszego odbiorcy. Twórcy nie silili się na oryginalność, ich animacja na kilometr cuchnie „Ocean’s Eleven”, a Franek to nie kto inny jak przebrany za wiewióra George Clooney, starający się skrzyknąć dawnych kompanów w celu zrobienia jeszcze jednego skoku, tym razem z myślą o mieszkańcach lasu. Niestety, rabusiom brakuje finezji, lekkości oraz humoru, które cechowały zuchwałe wyczyny Danny’ego Oceana i jego ekipy. Zbieranie grupy barwnych indywidualności i ich prezentacja wypadają o wiele ciekawej niż sam skok. Skoro jednak mamy do czynienia z filmem dla najmłodszych, to wszystko tutaj ma charakter mini. Jednak autorzy na tyle dużo sugerowali się innymi produkcjami, że „Rabusie fistaszków” charakteryzują się przydługimi dialogami oraz smaczkami, które wyłapią dorośli, a nie ich pociechy, dla których formuła heist movie może okazać się nazbyt wymagająca.
Słowem podsumowania, hasłem reklamującym „Rabusiów fistaszków” nie należy się sugerować jeszcze z jednego, chyba najbardziej znaczącego powodu. Mimo że jest to produkcja twórców „Shreka”, to sama animacja pozostawia wiele do życzenia, jest uboga, a w niektórych sekwencjach akcji wręcz archaiczna. Mając do dyspozycji wiele współczesnych, dopieszczonych pod kątem graficznym obrazów, dzieło małżonków Venokur nie pozostawia najlepszego wrażenia.
4/10
Tytuł: "Rabusie fistaszków"
Reżyseria: Ross Venokur
Scenariusz: Lenore Venokur
Obsada:
- Will Forte
- John Leguizamo
- John Cleese
- Jim Cummings
- Samantha Bee
- Jason Jones
- David Berni
- Victoria Justice
Muzyka: Marcelo Quinonez
Zdjęcia: Kyran Kelly
Czas trwania: 82 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus