"The Walk. Sięgając chmur" - recenzja
Dodane: 10-10-2015 23:22 ()
Wygląda na to, że Robert Zemeckis na razie skończył z technikami animacji komputerowej, które raczej nie przyniosły mu chwały. Po 2000 roku można było odnieść wrażenie, że twórca „Forresta Gumpa” całkowicie pogrążył się w realizacji produkcji pokroju „Ekspresu polarnego” czy „Opowieści wigilijnej”. Ciepło przyjęty w 2012 roku „Lot” był pierwszą po wielu latach próbą Zemeckisa zmierzenia się z prawdziwą filmową materią, ale też niezwykle poważnym tematem, z której reżyser wyszedł obronną ręką. Ci, którzy jednak oczekiwali zwrotu w karierze Amerykanina, mogą być zawiedzeni. Bo chociaż formalnie jego najnowsze dzieło - „The Walk” - jest filmem aktorskim, to w gruncie rzeczy mamy do czynienia ze znaczoną grubą krechą bajką.
Historia oparta jest na faktach. W 1974 roku Francuz Philipe Petit dokonał niewiarygodnego wyczynu - przeszedł po rozwieszonej między dwiema wieżami World Trade Center linie. Kilka lat temu dokumentalne przedstawienie tej historii z narracją samego Petita zostało nagrodzone Oscarem. Dzieło Zemeckisa zdecydowanie tego sukcesu nie powtórzy.
Granego przez Josepha Gordona-Levitta bohatera poznajemy w Paryżu, gdzie zabawia przechodniów swoimi kuglarskimi sztuczkami. Pyszałkowaty i niepokorny chłopak odnajduje tam miłość i przyjaciół, odkrywa także swój talent do chodzenia po linie. Kiedy w jego ręce trafia artykuł o budowanych w Nowym Jorku bliźniaczych wieżach WTC, postanawia uczynić wszystko, aby przejść pomiędzy najwyższymi wówczas budynkami świata.
Zemeckis tworzy swojemu bohaterowi przerysowaną, a niekiedy wręcz kiczowatą laurkę (scena z wyłaniającym się z mgły gołębiem). Nie pozwala widzom samym ocenić aktu przejścia Petita między wieżami, lecz dosłownie wmusza w nas przekonanie, że to coś pięknego, wkładając te słowa w co drugą wypowiedź bohaterów. Tytułowy spacer zrobiłby o wiele większe wrażenie przedstawiony w całkowitym milczeniu i z zachowaniem pozorów realizmu. Tymczasem niekończący się monolog Petita, który opisuje każdy swój krok i decyzję, wybrzmiewający na tle wschodzącego słońca, potrafi wywołać jedynie irytację. Zamiast spodziewanego dramatyzmu, otrzymujemy cukierkowość sięgającą zenitu. Zabrakło jedynie anielskich zastępów prowadzących bohatera za rękę.
Oczywiście reżyser koloruje tę opowieść świadomie. Już pojawienie się w pierwszej scenie Petita wymachującego kapeluszem na szczycie Statui Wolności każe traktować „The Walk” umownie i z dużym przymrużeniem oka. Zemeckis nie dba o to, by przedstawić tutaj ludzi z krwi i kości, by wycisnąć bohatera z człowieka. Jego postaci to po prostu zbiór charakterów. Petit – nonszalancki, egoistyczny, ambitny, energiczny i uroczy. Gordon-Levit uwidacznia te cechy, jednak nie pozwala nam zajrzeć w głąb swojego bohatera, raczej opowiadając o tym, co w danej chwili czuje, niż pozwalając nam to dostrzec.
„The Walk” można opisać dokładnie tymi samymi słowami, co postać Petita. Zdaje się, że Zemeckis chciał, aby strona formalna produkcji oddawała charakter bohatera. Wyszło z tego niepoważne, lekkie kino z dużą dozą humoru, ale też przerysowane do granic, wyjątkowo powierzchowne. Trudno się spodziewać, by za kilka lat ktoś o nim pamiętał.
Tytuł: „The Walk. Sięgając chmur”
Reżyseria: Robert Zemeckis
Scenariusz: Christopher Browne, Robert Zemeckis
Obsada:
- Joseph Gordon-Levitt
- Ben Kingsley
- Charlotte Le Bon
- James Badge Dale
- Ben Schwartz
- Steve Valentine
Muzyka: Alan Silvestri
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Montaż: Jeremiah O'Driscoll
Scenograf: Naomi Shohan
Kostiumy: Suttirat Anne Larlarb
Czas trwania 123 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus