„Sicario” - recenzja
Dodane: 26-09-2015 20:47 ()
„Sicario” rozpoczyna się mocnym akcentem, niczym rasowy horror. Nalot FBI na dom położony na przedmieściach odkrywa wstrząsającą tajemnicę. Składowisko ludzkich zwłok. Są zapakowane dosłownie wszędzie: w ścianach, podłogach, na strychu. Dorzucając do tego posępną i mroczną ścieżkę dźwiękową zastanawiamy się czy te mordy to dzieło człowieka, czy jakieś bestii?
Twórca chwalonego „Labiryntu” bierze na warsztat napiętą sytuację na granicy amerykańsko-meksykańskiej, czyli walkę z kartelami narkotykowymi i ich bezlitosnymi bossami, którym wydaje się, że są ponad prawem. Mając w garści polityków, przekupnych gliniarzy, zastraszając wszystkich groźbą pozbawienia życia stają się lokalnymi baronami zbrodni. Magnatami prowadzącymi nielegalny interes, a jednocześnie praktycznie nietykalnymi z uwagi na dziurawe prawodawstwo i biurokratyczne przepisy. Do walki z takimi bandziorami trudno wysłać jednostki antynarkotykowe, dlatego łatwiej w teren wyprawić nieformalną grupę balansującą na granicy prawa, a nierzadko ją przekraczającą.
Kate Macer to nieustraszona agentka FBI, profesjonalistka w każdym calu, prowadząca nierówną walkę z kartelami. Idealistka, wszystkie działania podporządkowuje literze prawa. Odkrycie „domu śmierci” w Arizonie sprawia, że decyduje się na współpracę z grupą kierowaną przez Matta Gravera, który nie przebierając w środkach prowadzi walkę z narkotykowymi bossami. Stosowane przez niego metody i podejmowane decyzje są dalekie od zwyczajowych poczynań Kate.
„Sicario” to popis gry trójki aktorów. Powściągliwej i nieco chłodnej Emily Blunt partneruje dowcipny, acz aroganci Josh Brolin. Stawkę uzupełnia enigmatyczny i nieprzewidywalny Benicio Del Toro. Trzy postacie, różne charaktery, stracone dusze. W walce ze złem konwencjonalne metody są niewystarczające. Matt przyznaje to jasno, aby być górą w tej wojnie, należy pobrudzić sobie ręce. Jego działanie pod agendą FBI jest wyłącznie przykrywką dla własnych, nie zawsze moralnych rozwiązań. Dzieło Villeneuve’a to przygnębiające, brudne, a zarazem realistyczne kino, ze sporym ładunkiem emocjonalnym, a także fenomenalnymi sekwencjami. Budowanie napięcia wychodzi autorom bez zarzutu, a najlepszym przykładem jest scena pułapki na granicy. Wyczekana do pierwszego pociągnięcia za spust. Kino totalne.
Denis Villeneuve każdym kolejnym obrazem zabiera nas w mroczne rewiry ludzkiej moralności. Jego bohaterowie są niejednoznaczni, przez co ciekawi i nieszablonowi. Skupia się na konfliktach czy lokalnych punktach zapalnych, przeradzających się w regularną wojnę, z perspektywy przeciętnego zjadacza chleba nieistniejącą. Walka nie zawsze toczy się o pokonanie tych złych, ale, jak pokazuje „Sicario”, o utrzymanie pewnego status quo. Przecież na zniszczeniu jednej siatki karteli skorzysta druga. Matt i Alejandro są zdeterminowali, oni podwoje piekła przekroczyli już dawno – jeden w imię słusznej sprawy, drugi, aby dokonać staroświeckiej zemsty. Dla nich nie ma już podziału na czarne i białe, bowiem wszystko posiada odcienie szarości. Swoimi metodami, nieetycznymi, ale skutecznymi, kuszą Kate, rozbitą między postępowaniem zgodnym z sumieniem a korzyściami płynącymi z takiego działania. Zdaje sobie sprawę, że jak raz wejdzie do piekła, to nie będzie miała z niego powrotu.
Rodzi się pytanie czy takie misje, w imię zwalczania zła odbywają się tylko przeciwko szefom karteli czy może również w innych dziedzinach życia i biznesu? Ludzi pokroju Matta Gravera może być dziesiątki, a władza im udzielona jest niczym nieograniczona. Przygraniczne duchy wojujące w imię szczytnych celów to sprytni manipulatorzy sterujący swoimi zakapiorami, werbujący nowych bandziorów. Od zawsze wiadomo, że lepiej mieć kontrolę nad chaosem niż pozwolić mu samoistnie dokonywać zniszczeń na wielką skalę. A osobom podobnym do Kate pozostaje albo przekroczyć granice, albo wciąż łudzić się, że zło można przezwyciężyć dobrem. Czasami jednak może okazać się ono niewystarczające.
Ocena: 8/10
Tytuł: "Sicario"
Reżyseria: Denis Villeneuve
Scenariusz: Taylor Sheridan
Obsada:
- Emily Blunt
- Benicio Del Toro
- Josh Brolin
- Victor Garber
- Jon Bernthal
- Jeffrey Donovan
Muzyka: JJóhann Jóhannsson
Zdjęcia: Roger Deakins
Montaż: Joe Walker
Scenograf: Patrice Vermette
Kostiumy: Renée April
Czas trwania 121 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus