Antologia "Małe problemy wielkich bohaterów" - recenzja
Dodane: 18-08-2015 11:04 ()
Wydawać by się mogło, że fantasy to gatunek do cna wyeksploatowany, który brnie w znane już na wylot wątki, nie mogąc wymyślić niczego oryginalnego i zwyczajowo opiera się o wielowątkowe cykle, by związać ze sobą czytelnika na dłużej. Wiadomo, skoro autor tak się postarał, by wymyślić własny, niezależny świat, z jego geografią, podziałem geopolitycznym, zróżnicowaniem rasowym, historią i (obowiązkowo) systemem magicznym, to żal z niego rezygnować. Wszak ma potencjał na kolejnych x-tomów!
Mnie jednak zwykle fantasy nuży. Właśnie brakiem oryginalności, właśnie rozwlekłością powieści, rozrastających się - często niepotrzebnie - do iluś tam tomowych cykli. Dlatego też do antologii Małe problemy wielkich bohaterów podchodziłem ostrożnie, jak przysłowiowy pies do jeża. I mile mnie ta antologia zaskoczyła.
Małe problemy to pokłosie konkursu, jaki zorganizowało Wydawnictwo Craiis, słusznie wychodząc z założenia, że nie ma co samemu szukać ciekawych, nowych nazwisk, ale dać im okazję, to sami przyjdą. No i przyszli, na konkurs nadesłano ponad dwieście prac, z których mała część trafiła do niniejszej antologii. I poziom jest bardzo różny. Widać, że to w większości debiutanci, którzy dobrze znają trend, trzymając się dzielnie w ryzach poprawności, ale zwykle brakuje im jeszcze takiej świadomości własnego stylu, który czyni autora wyjątkowym.
Opowiadania zawarte w tomie ratuje przede wszystkim różnorodność i lekkość podejścia do tematu. Już sam tytuł antologii sugeruje nieco humorystyczne podejście i większość autorów poszła za tą sugestią. Co wyszło zbiorowi na dobre. Największym plusem jest to, że są to krótkie formy, nie rozwlekające niepotrzebnie fabuły, ale zamykające się średnio w kilkunastu stronach. Małe, zamknięte światy z potencjałem na rozwój, ale skupiające się bardziej na ciekawej fabule, na pomyśle, niż na tworzeniu kolejnego, złożonego mniej lub bardziej perfekcyjnie makrokosmosu.
Podstawowymi wadami tej antologii jest... jej brak oryginalności. Nie tyle w fabule – bo tu jest dość przyzwoicie – ale w braku doświadczenia autorów. Piszą poprawnie, jednak dość miałko warsztatowo. Mają potencjał, ale jeszcze nie potrafią go w pełni wykorzystać. I jeśli podejdziemy do tej antologii z ta świadomością, że mamy przed sobą debiutantów i obniżymy pułap oczekiwań (od doświadczonego autora z dorobkiem literackim oczekiwałbym więcej i pewnych błędów bym nie wybaczył), to Małe problemy wypadną całkiem nieźle.
Owszem, konkurs – i będąca jego bezpośrednim efektem antologia – nie wyłoniły drugiego Sapkowskiego, jednak pokazały, że jest duch w narodzie i że gdzieś tam, może się ten Sapkowski kryje, może jeszcze nie wszystkie talenty zostały odkryte, może jeszcze jest na co czekać?
Małe problemy to dobre czytadło, po którym nie należy się zbyt wiele spodziewać. Jest dobrze, ale bez fajerwerków. Jest kilka nazwisk, na które warto zwrócić uwagę – co pokażą w przyszłości? Antologia warta przeczytania, choć gatunku fantasy nie zrewolucjonizuje. Lektura na lato, kiedy nudzimy się na plaży. Nie będziemy jej czytać z wypiekami na twarzy, ale też nie odrzuci. Co w przypadku antologii pokonkursowych już jest znaczącą zaletą.
Na plus zasługuje też wydanie. Starannie przygotowane, ładnie złożone, wydrukowane na dobrym papierze i do tego ilustrowane szkicami w klimatach średniowiecznych sztychów. Mnie się podoba, choć nieco nietypowy format nie na każdą półkę z książkami się zmieści... (wiem, czepiam się).
Tytuł: "Małe problemy wielkich bohaterów"
- Wydawnictwo Craiss
- Format: 152 x 228
- Liczba stron: 660
- Data publikacji: 2015
- ISBN: 978-83-937572-8-2
- Cena: 45 zł
comments powered by Disqus