„Fantastyczna Czwórka" - recenzja
Dodane: 16-08-2015 19:25 ()
Pierwsza rodzina Marvela nigdy nie miała szczęścia do ekranizacji swoich przygód. Produkcja Rogera Cormana z 1994 r., skądinąd speca od kina grozy, nigdy nie trafiła do dystrybucji. Kino superbohaterskie rodziło się w bólach w tamtym okresie, toteż twór popełniony przez Oleya Sassone’a („Krwawa pięść 3”, „Bezlitosny 4”) mógłby na długo ostudzić zapał wytwórni oraz potencjalnych inwestorów. Na kolejną próbę przeniesienia na ekrany FF trzeba było czekać dekadę. Mimo że dwie części nakręcone przez Tima Story osiągnęły względny sukces finansowy, to również pozostawiły po sobie niesmak. Widz obcujący z dziełami Sama Raimiego czy Bryana Singera, na chwilę przed „Iron Manem” Jona Favreau, podchodził do filmów Foxa z dużą rezerwą. Po kolejnych dziesięciu latach Fantastyczna Czwórka ponownie stara się podbić kinowe ekrany.
Nadzieje na udaną ekranizację były całkiem spore, za kamerą stanął młody, utalentowany reżyser, którego „Kronika” pozostawiła bardzo dobre wrażenie. Dodatkowo, niejako w prezencie, otrzymał czwórkę perspektywicznych aktorów. Milesa Tellera – docenionego za „Whiplash”, Kate Marę – gwiazdę serialu „House of Cards”, doświadczonego Jamiego Bella, którego błyskotliwy debiut mogliśmy podziwiać lata temu w „Billym Elliocie, a także Michaela B. Jordana, od niedawna terminującego u samego Stallone’a na planie dramatu „Creed”. Obsada jak marzenie, zwiastująca nieco dłuższą przygodę z komiksowo-filmowym uniwersum. Jak widać nazwiska nigdy nie są stuprocentowym gwarantem sukcesu.
Obraz zaczyna się obiecująco. Młody Reed Richards do spółki z nowym kolegą, Benem Grimmem, pracują nad ulepszeniem jednego z garażowych wynalazków – urządzeniem służącym do teleportacji. Po latach prób i wysadzenia niejednej instalacji elektrycznej zapalczywym odkrywcom udaje się ta sztuka, jednak nie zyskują uznania w oczach zacofanych, szkolnych belfrów. Na talencie Reeda poznaje się dopiero dr Franklin Storm, oferując mu kontynuację badań nad przełomowym wynalazkiem i dołączenie do grupy naukowców, którym przewodzi niejaki Victor Von Doom. Wspólnie odkrywają sposób na podróż do innego, skrywającego wiele tajemnic wymiaru.
„Fantastyczna Czwórka” cofa komiksowe ekranizacje o co najmniej dekadę wstecz. Historia jest bardzo prosta, obfitująca w sporą ilość fabularnych mielizn, chwytająca się wszelkich możliwych schematów. Wprowadzenie oraz narodziny herosów zajmują zbyt duży fragment ekranowego czasu. Abstrahując już od wielu istotnych zmian, jakich dokonano względem komiksowego oryginału, proponowane rozwiązania nie stanowią o atrakcyjności filmu. Wypaczają sens, a niekiedy stanowią jedynie o braku spójnej wizji twórców. Można przeboleć, że Human Torch jest czarnoskóry, jak również niekompletną obsadowo wyprawę do innego wymiaru, ale niektóre wątki, poczynania bohaterów są sygnalizowane, a następnie ucięte. Jakby fabuła była zbitką pretekstowych scen do pokazania finałowej, niezbyt emocjonalnej konfrontacji. Ilość wyciętych bądź wyrzuconych ujęć, pokazanych w zwiastunach, tylko potęguje uczucie twórczego chaosu oraz braku konkretnej wizji.
Josh Trank nie poradził sobie z prowadzeniem bohaterów. Nie mówi o nich jak o rodzinie, co zawsze było głównym atutem rezydentów budynku Baxtera, nie interesują go interakcje między poszczególnymi członkami ekipy, przez co aktorzy wypadają niewiarygodnie, zwłaszcza Kate Mata wcielająca się w Sue Storm. Chyba z najlepszej strony pokazał się Ben Grimm w swojej monstrualnej, robiącej wrażenie skalnej wersji. Za wizualizację Thinga autorzy mają ogromnego plusa. Z kolei na przeciwnym biegunie znalazł się Doom, którego motywacja – bycia samotnikiem we wszechświecie – jest niewyobrażalnie daleka od pierwowzoru, a jego kostium (tak jakby nieistniejący) pozostawia wiele do życzenia. Brak humoru i stylizowanie przygód „rodzinnej” Fantastycznej Czwórki na mroczne, posępne kino s-f (liczne dubbingowane seanse dla najmłodszych), w którym z jednej strony propaguje się utopijne wątki proekologiczne, a z drugiej wykorzystuje bohaterów w wyścigu zbrojeń, ma niewiele wspólnego z komiksem stworzonym przez Stana Lee i Jacka Kirby’ego.
Znowu się nie udało – tak zwięźle można podsumować stuminutowy seans „Fantastycznej Czwórki”. Klapa finansowa oraz liczne petycje fanów o zwrocie praw ekranizacji do Marvela mogą zahamować budowanie komiksowo-filmowego uniwersum przez Foxa. W planach jest przecież kontynuacja zapowiedziana na wakacje 2017 r. oraz potencjalny crossover z X-Men rok później. Trudno jednak sobie wyobrazić powrót pierwszej rodziny Marvela na ekrany kin po tak bolesnym blamażu.
Ocena: 3/10
Tytuł: „Fantastyczna Czwórka"
Reżyseria: Josh Trank
Scenariusz: Simon Kinberg, Jeremy Slater, Josh Trank
Obsada:
- Miles Teller
- Kate Mara
- Michael B. Jordan
- Jamie Bell
- Toby Kebbell
- Reg E. Cathey
- Tim Blake Nelson
- Dan Castellaneta
Muzyka: Marco Beltrami
Zdjęcia: Matthew Jensen
Montaż: Elliot Greenberg, Stephen E. Rivkin
Scenografia: Chris Seagers
Kostiumy: George L. Little
Czas trwania: 100 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus