"Gilles McCabe" tom 2 - recenzja
Dodane: 23-05-2015 21:59 ()
Dwanaście długich miesięcy przyszło nam czekać na drugi tom "Gillesa McCabe'a" autorstwa Barbary Okrasy i Daniela Gizickiego. Czy zaplanowana jako dylogia historia Kuby Rozpruwacza spełnia pokładane w niej (i podkręcone pierwszą odsłoną) nadzieje, czy może jednak rozczarowuje?
Podobnie jak w przypadku pierwszego albumu, tak i tym razem chciałbym zacząć od pochylenia się nad stroną techniczną publikacji. Z bólem serca muszę napisać, że tym razem, znane z dbałości o detale Wydawnictwo Komiksowe zawiodło. Pisze o tych wadach na początku, gdyż moim zdaniem wpływają one znacząco na odbiór całej historii. Po pierwsze kwestia papieru – w pierwszym tomie użyto dość rzadko dziś spotykanego papieru o dużej gramaturze, który doskonale pasował do rysunków autorki. Jednakże z niewiadomych przyczyn ktoś wpadł na pomysł zastąpienia go kredą.
Niestety powszechnie znane przysłowie mówiące o tym, że lepsze jest wrogiem dobrego i tym razem się potwierdziło... Papier, na którym wydrukowano drugi tom odbiera dużą część przyjemności obcowania z świetnymi rysunkami Barbary Okrasy. Tymczasem "kreda" zupełnie się nie sprawdza jako dopełnienie jej „szkicowego stylu". Brakuje mi dynamiki i charakteru, którą bez trudu dostrzegałem w debiucie autorki. Głównie po stronie użytego papieru leży negatywna zmiana w kolorystyce albumu – wystarczy spojrzeć na czerwień – nijak mającą się do tego, co zachwyciło mnie w pierwszej odsłonie opowieści. Nie mam tutaj żadnych pretensji do Okrasy (no chyba, że to jej pomysł?), bo w dalszym ciągu jej realistyczne i bardzo charakterystyczne rysunki (nie sposób jej pomylić z nikim innym) zachwycają, a kontynuacja Gillesa potwierdza ogromny potencjał i duże umiejętności w niej drzemiące. Szkoda tylko, że trochę zmarnowano graficzne możliwości tego albumu.
Styl rysowniczki jest tym co lubię i uznaję się za stałego fana jej twórczości, natomiast moja opinia nie jest bezkrytyczna. To, na co zwróciłem uwagę przy recenzowanym komiksie, to występujące podobieństwo przy wykorzystaniu kadrów w obydwu częściach, tak jakby autorce zabrakło nieco pomysłu na kolejne plansze. Widać to szczególnie jeśli spojrzy się na liczbę bardzo podobnych do siebie rysunków, na których widzimy spożywanie napojów czy palenie fajki. Co ciekawe, kwestie te występują w dużych ilościach w obydwu albumach. Druga część jest jakby nieco spokojniejsza. Autorka skupia się bardziej na ludzkich twarzach oraz statycznych planszach. W obydwu wypadkach wygląda to jednak bardzo dobrze, a obcowanie z rysunkami Okrasy może być prawdziwą ucztą dla oczu.
Zanim o scenariuszu, to żeby zakończyć już raz na zawsze kwestie techniczne i mankamenty wydania, wspomnieć trzeba też o dość dużej, jak na taką ilość tekstu, liczbę "czeskich błędów" czy literówek, która w pewnym momencie mocno biła po oczach. Im dalej brnie akcja, tym więcej pojawia się tego typu wpadek, tak jakby komuś zabrakło cierpliwości podczas korekty. "Kwintesencją" jest strona, na której znaleźć można dwa błędy następujące niemalże jeden po drugim.
Przechodząc do pomysłu na zakończenie stworzonej przez Daniela Gizickiego historii muszę zauważyć, że ten cóż... zaskakuje. Zupełnie nie tego się spodziewałem i choć finisz pierwszego albumu, w którym poznaliśmy tajemniczą postać, wyposażoną w "coś" co przypominało pilota od telewizora, zwiastował, że będzie mocno tajemniczo, to nie sądziłem, że Gizicki aż tak popuści wodze fantazji. Żeby być dobrze zrozumianym, chcę podkreślić, że nie jest to z mojej strony zarzut, a raczej pozytywne zdziwienie. Druga część Gillesa odchodzi trochę od tego co mogliśmy przeczytać rok temu, a na historię Kuby Rozpruwacza spoglądamy z zupełnie innej perspektywy. Dla części czytelników może w pewnym momencie zabraknąć kontynuacji, natomiast dla mnie pokazuje to jak utalentowanym scenarzystą jest autor m.in. „Postapo”. Potrafi w nawet stosunkowo krótkiej historii poprowadzić wątki tak, że tworzą one odrębne, a zarazem przeplatające się opowieści. Daniel Gizicki po raz kolejny też potwierdza, że pisane przez niego scenariusze wciągają czytelnika bez reszty.
Z ogromnym zainteresowaniem czekałem na zakończenie przygód Gillesa, a kolejne kadry i plansze coraz mocniej wciągały mnie w jego świat, z coraz większym napięciem śledziłem losy inspektora, jego pomocnika i głównego antagonisty. Znów wiele się tu dzieje, tym razem jest też mocno oryginalnie (bardzo udanie poprowadzona koncepcja scenariusza z rozmową Gillesa z tajemniczym "łowcą", podczas której wraca on do prowadzonego śledztwa), stąd też czyta się to z przyjemnością tym większą, iż twórcy nie boją się wykorzystać w albumie dość szokujących scen.
Krótko podsumowując, bez wątpienia jest to tytuł, z którym warto i należy się zapoznać. Twórcy stworzyli udaną historię, w której mieszają się gatunki, ale która zachowuje przy tym ciągłość. Czytając "Gillesa" dajemy wciągnąć się w jego świat, pragniemy jak najszybciej poznać wszystkie tajemnice, a z drugiej strony robimy wszystko, aby jak najdłużej rozkoszować się rysunkami Okrasy. Tak więc, pomimo kilku drobnych minusów, zdecydowanie warto sięgnąć po ten album.
Tytuł: "Gilles McCabe" tom 2
- Scenariusz: Daniel Gizicki
- Rysunek: Barbara Okrasa
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
- Data wydania: 04.05.2015 r.
- Liczba stron: 52
- Format: A4
- Oprawa: twarda
- Wydanie: I
- Cena: 44,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus