Dzikie Post-Apo – recenzja „Mad Max”: „Na drodze gniewu"

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 19-05-2015 14:49 ()


Miller zawiesza poprzeczkę „Drogą gniewu” tak absurdalnie wysoko, że w tym roku ani Sam Mendes swoim Bondem, ani J. J. Abrams „Gwiezdnymi wojnami” nie mają praktycznie szans równać się z jego maestrią. Nie ma w tym ani cienia przesady. Wychodząc z kina czułem się oszołomiony przedstawionym światem, bohaterami i akcją. Mad Max wrócił, i to jak!

Nie ma sensu zdradzać fabuły. W „Mad Maxie” zresztą nigdy o nią nie chodziło tak naprawdę. Każdy film George’a Millera z tej serii był swego rodzaju doświadczeniem i „Na drodze gniewu” nie stanowi wyjątku. Różnica jest jednak taka, że w przypadku reaktywacji cyklu tak mocno podkręcono śrubę i zrezygnowano z jakichkolwiek hamulców, że w efekcie dostajemy kino niewyobrażalne. Rozmach, brutalność i maniakalne wręcz pomysły wydobywające się z ekranu zwyczajnie porażają. Zwłaszcza, gdy film ogląda się w trakcie pokazu odbywającego się w sali Skoda 4DX. Ruchome siedzenia i inne efekty specjalne wspaniale dopełniają ten film i w żaden sposób nie są szpanerskim, zbytecznym dodatkiem.

Jestem absolutnie wdzięczny George’owi Millerowi za bezkompromisowość w realizacji swoich szaleńczych, momentami chorych wizji. Dzięki efektom 3D, dynamicznemu montażowi, kostiumom i grze kaskaderów udało się przywrócić do życia najbardziej wiarygodny z post-apokaliptycznych światów. Kluczowe było tutaj obserwowanie tego, co dzieje się pomiędzy postaciami pustynnego dramatu, zakrapianego benzyną i krwią. Talenty kalibru Toma Hardy’ego i Charlize Theron pozwalają bowiem ukazać na ekranie różne oblicza alienacji, jak i prób przywrócenia człowieczeństwa w świecie bez zasad i litości.

 

Niebagatelną rolę odegrał tutaj Brendan McCarthy, współautor scenariusza do filmu. Fani komiksu pamiętają go zapewne z mocnych, psychodelicznych komiksów tworzonych wespół zespół z Peterem Milliganem. I to zapewne w jego zwariowanym umyśle zrodziły się niektóre przerysowane, przejaskrawione idee związane z samochodami, m.in. gitara elektryczna ziejąca ogniem.

Zwiastuny „Na drodze gniewu” obiecywały niezapomniane doznania. A dostajemy znacznie, znacznie więcej! Zachwyty w Cannes, jak i zdumienie dosłyszane w trakcie seansu dla krytyków nie są zupełnie przypadkowe. Miller potwierdził swoją wirtuozerię w kręceniu skomplikowanych sekwencji samochodowych oraz w efektownym przedstawianiu olbrzymich wybuchów cystern paliwowych. Ale co najważniejsze, pokazał siebie od strony niezwykle inteligentnego twórcy, potrafiącego bacznie obserwować zmiany w stanie emocjonalnym bohaterów.

  

W rezultacie powstało jedno z najlepszych wznowień franczyz w historii amerykańskiego kina, jak i jeden z najlepszych filmów akcji ostatnimi czasy. Udało się stworzyć dzieło kultowe, o którym będzie się mówić z takim pietyzmem jak niegdyś o „Matrixie”, „Indianie Jonesie” czy nawet starszych odsłonach „Mad Maxa”. Nie mogę wprost się doczekać na sequel, który ma już swój tytuł – „Wasteland”. A z tego co wiadomo, Tom Hardy podpisał kontrakt na trzy filmy z Szalonym Maxem w roli głównej. Nie ma więc powodów do narzekań – w roli samotnego wojownika, prawie że kowboja nuklearnych pustyń, sprawuje się doskonale.

Film pod względem wizualnym, montażu, scenografii i zdjęć absolutnie wybitny. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana fantastyki, science-fiction i dobrego kina. Do kina marsz!

 9/10

Tytuł: „Mad Max”: „Na drodze gniewu"

Reżyseria: George Miller

Scenariusz: Nick Lathouris, Brendan McCarthy, George Miller

Obsada:

  • Tom Hardy
  • Charlize Theron
  • Nicholas Hoult
  • Hugh Keays-Byrne
  • Josh Helman
  • Nathan Jones
  • Zoë Kravitz
  • Rosie Huntington-Whiteley

Muzyka: Junkie XL

Zdjęcia: John Seale

Montaż: Jason Ballantine, Margaret Sixel

Scenografia: Colin Gibson, Lisa Thompson, Jacinta Leong, Shira Hockman,

Katie Sharrock, Gena Vazquez

Kostiumy: Jenny Beavan

Czas trwania: 120 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus