"Avengers: Czas Ultrona" - recenzja
Dodane: 02-05-2015 21:53 ()
Nie da się ukryć, że wielu fanów marvelowskich produkcji wyczekuje z utęsknieniem na premierę drugiej części „Avengers”. Przebojowe widowisko sprzed trzech lat rozbudziło apetyt na więcej, a bombardowanie rozlicznymi zwiastunami zapowiadało filmową ucztę. Czy Joss Whedon i spółka podołali zadaniu, wznosząc się na wyżyny superbohaterskich możliwości?
Chciałoby się rzec tak. Konsekwencji z jaką rozbudowują filmowe uniwersum Marvela pozazdroszczą im wszyscy, zwłaszcza konkurencja zza miedzy. Jednak posiadanie niezłej ekipy aktorskiej, zadbanie o stronę wizualną obrazu i postawienie na spektakularne pojedynki nie zawsze przekłada się na udane kino i tak jest w przypadku „Czasu Ultrona”.
Fabuła obrazu jest dość podobna do pierwszej części. Diaboliczny szwarccharakter, w tym wypadku sztuczna inteligencja, powołany do życia przez posiadającego kompleks Boga Tony’ego Starka – buntuje się, a za swój cel obiera zniszczenie ludzkości. Po swojej stronie ma obdarzonych mocą bliźniaków Wandę i Pietra Maximoff, a także całe zastępy robotów. Schemat jest identyczny jak w przypadku potyczki z Lokim. Ultron knuje i planuje, przygotowując instrumenty niezbędne do wprowadzenia w życie swojego planu, przy okazji destabilizując jedyną ekipę, która może stanąć mu na drodze. Jak widać członkowie drużyny Kapitana Ameryki nie uczą się na własnych błędach, powtarzając je do znudzenia. Avengers nie przypominają zwartego zespołu, a w konfrontacji z tak przebiegłym przeciwnikiem będą musieli schować swoją dumę i nauczyć się nie tylko współpracować, ale wzajemnie sobie ufać.
Ultron narodził się z pomysłu Hanka Pyma, natomiast w filmie za kreację tego potężnego potwora odpowiada Tony „jestem nieomylnym playboyem, filantropem i zadzierającym lekko nosek herosem” Stark. Zmianę genezy niezniszczalnego potwora należy uznać za naturalną patrząc na dorobek i megalomański charakter czołowego blaszaka Marvela. Jednakże narodziny Ultrona zostały pokazane pobieżnie, w pośpiechu, bez odpowiedniej celebracji tej znaczącej dla komiksowego uniwersum postaci. Tworząc przeciwnika tak potężnego, samodoskonalącą się machinę zagłady, powinno się stopniowo powiększać wachlarz jego śmiercionośnych umiejętności, a w przypadku Ultrona dokonanie aktu anihilacji życia na Ziemi powinno się odbyć zaraz po uzyskaniu przez niego samoświadomości. Tymczasem Whedon proponuje nam efektowną zabawę w ciuciubabkę, kto kogo przechytrzy, zdobędzie przewagę i w końcu zatriumfuje. Ponownie gra na emocjach dokonując podziału w ekipie herosów, zasiewając ziarno nieufności i niepewności. Pewnym novum są relacje między członkami Avengers, które mogłyby udanie rozwinąć rys psychologiczny poszczególnych postaci. Niestety pomysł ten nie zostaje rozwinięty, a szkoda, bowiem byłaby to miła odmiana dla napakowanych akcją i efektami komputerowymi scen.
Dużo większe zagrożenie, bezradność bohaterów, jak również zszarganie ich reputacji na oczach całego świata spowodowały, że w filmie daje się odczuć przygnębiającą, ponurą atmosferę. Wypiera ona tak potrzebny humor, który w pierwszej części w wielu miejscach tuszował prostotę scenariusza czy trywialność dialogów. W tym przypadku podobnych scen jest niewiele, toteż podniosłe przemowy ku pokrzepieniu serc wypadają niekiedy zbyt groteskowo. Whedon zgrabnie przemyca easter eggi czy nawiązuje do scen z poprzedniej odsłony, ale w głównej mierze zdaje się na filmowy recycling, co też sprawia, że śledzimy zmagania i ekwilibrystyczne wyczyny aktorów bez większego zachwytu. Jest również niekonsekwentny i nie przejmuje się pozostałymi filmami z MCU, jak trzecią częścią „Iron Mana”, w której Stark zniszczył wszystkie zbroje, a tutaj ma całkiem spory arsenał. Twórca „Serenity” można też zarzucić, że dokonał chybionych wyborów, bo skoro na ekranie można poczuć realną chemię między Evansem a Johansson, to ich filmowe alter ego zmierzają w dokładnie przeciwnym kierunku. Gdybym miał wskazać aktora, który sukcesywnie rozwija swoją postać to byłby to właśnie Evans. Kapitan Ameryka w jego interpretacji przechodzi przemianę, dojrzewa do roli pełnokrwistego lidera, gdy z kolei u Roberta Downeya Jr. widać trzymanie się kurczowo wypracowanych w solowych filmach wzorców.
Poszerzenie ekipy herosów zawsze cieszy, a w „Czasie Ultrona” po stronie Avengers opowiada się trójka nowicjuszy. Rodzeństwo Wanda i Pietro Maximoff – dzieci Magneto, czego z filmu się nie dowiemy, ponadto w ani jednym dialogu nie padają ich pseudonimy, czyli Scarlet Witch i Quicksilver – a także Vision. Udany debiut zaliczył tylko ten ostatni, który ma w obrazie prawdziwe wejście smoka. Paul Bettany jako android prezentuje się rewelacyjne, wygląd tej postaci został odwzorowany w najmniejszym szczególe. Z kolei Wanda i Pietro – nazywani niesłusznie i krzywdząco „ulepszonymi” – nie pokazują pełni swoich możliwości. W moim odczuciu przy wyborze aktorów do ról bliźniaków doszło do nieporozumienia obsadowego. Co do pozostałych szwarccharakterów – czyli Struckera i Klawa – są to role o zmarnowanym potencjale, mające za zadanie pchnąć fabułę z punktu A do B, na dobrą sprawę nie wnoszące nic do głównego wątku.
Podsumowując, „Czas Ultrona” to zlepek widowiskowych scen konfrontacyjnych przeplatających się z mało przekonującymi obyczajowymi rozterkami, nieśmiało wychylającymi się ponad świętą misję i powinność, będących niespełnionym marzeniem o spokojnym życiu z dala od superbohaterskiego zgiełku. Whedon nie potrafi tych wyborów i wewnętrznych lęków uwiarygodnić na tyle, by mieć bohaterów z kwi i kości zamiast maszyny ślepo wykonujące rozkazy. Szkoda, bo wiele napoczętych wątków, albo wygląda jakby zostały wciśnięte na siłę – np. wizje Thora, albo znalazły się w obrazie jako chwila wytchnienia od wysokooktanowej akcji. Brak jest też mocniejszego zaakcentowania dysonansu między postawami Kapitana Ameryki i Iron Mana, co narzucało się samoistnie w perspektywie nadchodzącego „Civil War”.
Na pewno „Czas Ultrona” zadowoli miłośników filmowych dokonań Marvela, jednakże w porównaniu do zeszłorocznych hitów pokroju „Zimowego żołnierza” oraz „Strażników Galaktyki” druga część „Avengers” prezentuje się słabiej. Na szczęście pieczę nad kolejnymi odsłonami obejmą bracia Russo.
Tytuł: "Avengers: Czas Ultrona"
Reżyseria: Joss Whedon
Scenariusz: Joss Whedon
Obsada:
- Robert Downey Jr.
- Chris Evans
- Mark Ruffalo
- Chris Hemsworth
- Scarlett Johansson
- Jeremy Renner
- Samuel L. Jackson
- Aaron Taylor-Johnson
- Hayley Atwell
- Elizabeth Olsen
- Stellan Skarsgard
- Paul Bettany
- Idris Elba
- James Spader
- Don Cheadle
- Thomas Kretschmann
Muzyka: Danny Elfman, Brian Tyler
Zdjęcia: Ben Davis
Montaż: Lisa Lassek, Jeffrey Ford
Scenografia: Charles Wood, Domenico Sica
Kostiumy: Alexandra Byrne
Czas trwania: 141 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus