„Szpon” tom 2: „Upadek sów” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Raven

Dodane: 24-04-2015 22:16 ()


Zaczęło się miło i z potencjałem na coś ciekawego, a mimo to skończyło się iście fatalnie. „Upadek sów” może i ma krzykliwy, absorbujący tytuł, ale nie dajcie się jednak nabrać. Epilog sagi Calvina Rose’a zapchany jest kliszami, nienaturalnymi fizycznie postaciami, przegadanymi dialogami oraz tanimi zagrywkami. Aż przykro czytać do (miałkiego) końca.

Przykro to pisać, ale coraz trudniej tworzy się w popkulturze coś naprawdę oryginalnego. Twórcy godzą się już z tym, że realizują „zlepki” elementów ze swoich ulubionych filmów, seriali i komiksów etc. W tomie domykającym losy Szpona odczuwa się to już zbyt mocno. Calvin i jego dylematy życiowo-moralne zbytnio przypominają Kaina z nieco zapomnianej już gry komputerowej „Legacy of Kain: Soul Reaver” z wytwórni Eidos Interactive. Obaj za swe umiejętności i wiedzę zostają ukarani. Czy to ich jednak zatrzyma przed realizacją osobistej vendetty? Pytanie retoryczne, oczywiście. Rose w dodatku ma więcej do stracenia, albowiem na włosku leży miłość i ratunek patchworkowej rodziny złożonej z byłych zabójców.

Można było tę historię rozegrać w bardziej rozważny, przemyślany sposób, bez zbytniej ilości roszad na różnych poziomach tworzenia zeszytów komiksów. Ale nie w DC Comics doby NEW 52! Skoro redaktorzy potrafią zbudzić twórców o czwartej nad ranem w celu poinformowania o olśnieniu twórczym to wiedzcie, że większość działań dzieje się tam z dynamizmem nagłej erupcji wulkanu. Do tego przeświadczenie, że seria nie zrealizuje nawet planu domknięcia w dwudziestu zeszytach, gdyż wyniki sprzedaży są gorzej niż poprawne (tragiczne zważywszy na rychłe zniknięcie Scotta Snydera z listy płac). Tak właśnie rozpoczyna się tendencja spadkowa – brak trzymania się jednolitej estetyki wizualnej, scenariusze-barachła, rozwlekanie wątków do zamknięcia właściwie w dwóch-trzech kadrach. Byle dotrwać do końca.

To absolutna rzadkość, by na polskim ryneczku komiksowym zakończono wydawanie serii wchodzącej w skład amerykańskiej superbohaterszczyzny. Ze „Szponem” się udało, ale czy to powód do dumy? W pewnym momencie komiks przypomina chaotyczne skrzyżowanie Kodu Leonarda Da Vinci z horrorami gore i bijatykami arcade, gdzie latają we wszystkie strony przerysowani wojownicy w fikuśnych strojach.

Żal tutaj zdecydowanie dwóch rzeczy. Primo – Szymona Kudrańskiego. Nasz polski talent odstawia tutaj pańszczyznę, robotę na zlecenie przeciętnej jakości. A potrafi rysować naprawdę bardzo ciekawie, np. odświeżona geneza Pingwina ze scenariuszem Hurwitza (kiedy Egmont to wreszcie wyda?). Drugie primo – Trybunału sów i szponów jako takich. Odczuwa się, że mgła tajemnicy spowijająca sowy zbyt szybko zniknęła. Zbyt wiele tajemnic ich rytuałów zostało wyjawione na światło dzienne. Koncept mogący stanowić fundament do wielu niezapomnianych opowieści w Bat-Uniwersum stał się kolejną przeróbką cudzego pomysłu, w tym wypadku hybrydy Hydry z sektą ninja The Hand ze świata Marvela. Spartolono nieco tę ideę i potrzeba nowych twórców, którzy podeszliby do tematu z zupełnie innej, nowatorskiej strony.

Jest tu strasznie, choć to niestety standard jak na ówczesny trykot „made in USA”. Zróbcie więc sobie przysługę i trzymajcie się od tego koszmarka z daleka. Nic istotnego nie przegapicie, zapewniam.

 

Tytuł: „Szpon” tom 2: „Upadek sów”

  • Scenariusz: James Tynion IV, Tim Seeley, Marguerite Bennett, Christy Marx
  • Rysunek: Miguel Angel Sepulveda, Emanuel Simeoni, Jorge Lucas, Szymon Kudrański, Graham Nolan, Romano Molenaar, Scott McDaniel
  • Tusz: Miguel Angel Sepulveda, Szymon Kudrański, Emanuel Simeoni, Jorge Lucas, Jonathan Glapion
  • Kolorystyka: Rain Beredo, Chris Sotomayor, Jeromy Cox, Brett Smith, Chris Sotomayor
  • Okładka: Ken Hunt, Brett Smith
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data publikacji: 02.2015 r.
  • Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
  • Liczba stron: 256
  • Format: 170×260 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 89,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus