"Lady S" tom 1: "Na Zdorowje, Szaniuszka!" - recenzja
Dodane: 16-04-2015 13:27 ()
Nie bez przyczyny do Jeana Van Hamme’a przylgnęła etykietka Midasa europejskiego komiksu. Niezwykle płodny twórczo, ma na swoim koncie wiele poczytnych serii, które nawet po jego rezygnacji cieszą się nieustającą popularnością. Łatwo również odgadnąć, że twórca Thorgala najpewniej czuje się kreśląc sensacyjne, przepełnione akcją i niedopowiedzeniami scenariusze. Do tego nie stroni od nawiązań czy to do świata finansjery, czy do politycznych zawirowań. Debiutująca na naszym rynku oficyna Kubusse rozpoczyna swą wydawniczą przygodę od publikacji jednej z wielu serii Van Hamme’a: „Lady S”.
Suzan Fitzroy poznajemy jako uroczą i czarującą blondynkę, adoptowaną córką amerykańskiego ambasadora. Jednak jej przeszłość naznaczona jest rodzinną tragedią, a także wydarzeniami, które na zawsze odcisnęły piętno na młodej Estonce, niejednokrotnie balansującej na granicy prawa. Adaptacja do trudnych sytuacji, spryt i przebiegłość oraz wrodzona zdolność do zmiany osobowości sprawiły, że z wystraszonej dziewczyny wyrosła kobieta – kameleon, szpieg doskonały, potrafiący wtopić się w tłum i zniknąć bez śladu. Kiedy wydaje się, że ryzykowne życie pozostawiła już daleko za sobą, przeszłość ponownie dała o sobie znać wraz z pojawieniem się dawnego kompana. Czy Suzan zdecyduje się na niebezpieczną grę, stawiając na szali swoją stabilną sytuację?
Nie można odmówić Jeanowi Van Hamme'owi lekkości, z jaką buduje sensacyjne intrygi, starając się jednocześnie nie za wiele ujawniać czytelnikowi. W tym też przypadku, aby umiejętnie stopniować napięcie zdecydował się na raczej sporadycznie stosowaną narrację, a mianowicie historię Suzan poprzeplatał licznymi retrospekcjami. Nie przeszkadza to w odbiorze komiksu, jednak dla osób preferujących linearny bieg wydarzeń czasami może być uciążliwe. Na pewno wybór takiego sposobu opowieści spowodował, że wszystkie atrakcyjne szczegóły z młodości bohaterki poznajemy stopniowo, układając je niczym puzzle. Van Hamme korzenie rodzinne Suzan osadził w tyglu radzieckiej rzeczywistości, czyli pozwolił, aby schemat dość często pojawiający się w kinie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia znalazł miejsce również i w jego fabule. Czy należy to uznać za zbytnie uproszczenie? Raczej nie, dość popularny jest model ścierania się dwóch agenturalnych machin - zachodniej i wschodniej – przy czym twórca „Largo Wincha” udanie z niego skorzystał, czyniąc z Suzan, już na samym początku, postać niejednoznaczną, przez co atrakcyjną nie tylko w sensie fizycznym.
Stroną graficzną albumu zajął się Philippe Aymond, znany u nas z wydawanej niegdyś serii „Apokalipsomania”. Jego prosty, przejrzysty i miła dla oka styl z powodzeniem ilustruje perypetie bohaterów. Staranna, sprawnie wykonana rzemieślnicza robota.
Pierwszy tom „Lady S” to swego rodzaju przedstawienie głównej bohaterki, intryga, w którą zostaje wplątana, dopiero zaczyna kiełkować. Podsyca to ciekawość czytelnika, toteż niezmiernie cieszy, że na kontynuację historii nie będziemy musieli czekać zbyt długo, bowiem drugi album ujrzy światło dzienne już w maju. Niewątpliwie komiks Van Hamme’a mocno wpisuje się w bogatą twórczość tego autora, który zawsze stara się dostarczać solidnej, sensacyjnej rozrywki. Tak jest też i tym razem.
Tytuł: "Lady S" tom 1: "Na Zdorowje, Szaniuszka!"
- Scenariusz: Jean Van Hamme
- Rysunki: Philippe Aymond
- Tłumaczenie: Jakub Syty
- Wydawca: Kubusse
- Data publikacji: 13.04.2015
- Liczba stron: 48
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena: 35 zł
Dziękujemy wydawnictwu Kubusse za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus