„Ghost Rider” - recenzja

Autor: Michał "Saladyn" Misztal Redaktor: Motyl

Dodane: 01-04-2007 21:11 ()


Od lat czekałem na ten film wiedząc, że jedna z wytwórni filmowych wykupiła prawa do ekranizacji przygód Ducha Zemsty. Niedawno miałem okazję zasiąść w fotelu kinowym i zobaczyć na dużym ekranie historię jednej z moich ulubionych postaci komiksowych. Wielkim nadziejom zawsze towarzyszą wielkie obawy, począwszy od tego, jaka będzie fabuła, a na doborze aktorów skończywszy. Nicolas Cage średnio pasował mi do roli Blaze'a...

Po seansie wyszedłem z kina zadowolony. Spodziewałem się czegoś innego po tym filmie, a mimo to nie zawiodłem się. Znacznie zmodyfikowano wiele rzeczy, począwszy od historii Ducha Zemsty (w ogóle nie pada jego prawdziwe imię - Zarathos), poprzez wygląd postaci (Mefisto wyglądał jak spasiony jaszczur, a jego syn, Blackheart, jak pokryty cierniami... Rastaman) a na "mocach" głównego bohatera skończywszy. Zapytałem o opinie znajomych nie mających pojęcia o komiksowych korzeniach Ghost Ridera i nie przeszkadzało im właśnie takie ukazanie postaci (uproszczenie wyglądu, skrócenie historii), a sam film przypadł im do gustu tak jak i mi. Niestety nie wszystko zmieniono na lepsze, a i sama fabuła nie ustrzegła się kilku "wpadek", wiec czasami czułem się nieco zawiedziony.

Powstał film akcji, a ja spodziewałem się czegoś bardziej... w stylu horroru. W końcu historia demona ścigającego niegodziwców (w tym inne demony) powinna być trochę bardziej mroczna a mniej efekciarska. Zmieniono nieco charakter Ghost Ridera i jego zdolności - bardziej przypominał on Judge Dredda albo Vhailora (z gry Planescape: Torment) - mam na myśli niewzruszonego i pozbawionego emocji egzekutora prącego do celu niezależnie od szans. Zachodzenie sie dzikim śmiechem, teksty typu "niespodzianka" czy pokazywanie policjantom "fucka" albo grożenie im - to nie jest styl Zarathosa! Cios policyjną pałką nigdy nie skończyłby się oderwaniem żuchwy. Ghost Rider był zawsze wysoce "niezniszczalny", zdolny odtworzyć swój kostium, a nawet rozerwany na kawałki motocykl praktycznie jednym gestem.

Najbardziej rażąca mnie zmiana dotyczyła ognistej aury Ducha Zemsty - jako demon wygląda niczym szkielet spowity całunem płomieni, ale nie "zwykłych"! Te płomienie to ogień piekielny, który nie palił, ale powodował niesamowity ból u żywych istot. Bardzo ciekawe (i w zasadzie zgodnie z pierwowzorem) były sztuczki z "karzącym spojrzeniem" oraz łańcuchem, który ma naprawdę wiele specjalnych właściwości. Jeżeli chodzi o fabułe to nie mam pojęcia, dlaczego z całej plejady przeciwników, jakich "dorobił się" Ghost Rider przez tyle lat działalności, wybrano jedynie Mefista i Blackhearta wraz z jego obstawą - niezbyt ciekawymi demonami żywiołów.

Zdenerwowało mnie też skorzystanie z utartego szlaku filmów akcji, czyli trochę humoru, wątek romantyczny itp. Gdy spojrzy się na zekranizowane ostatnio komiksy ("Fantastyczna Czwórka", "X-Men", "Spider-Man") można niemalże wypunktować wszystkie te elementy, które filmowcy wrzucają, żeby przypodobać się wszystkim widzom (niezależnie od ich wieku, płci i wymagań). W zasadzie jedyną rzeczą, do której się nie przyczepię, jest naprawdę energetyzujący i dynamiczny soundtrack - robi wrażenie i to właśnie dzięki niemu w kinie nikt nie odważył się gadać.

Nawet najwięksi malkontenci powinni uznać „Ghost Ridera" za film wart obejrzenia. Nie ma tutaj za wiele brutalności, ostrego słownictwa czy seksu, więc całe rodziny pojawiły się w kinie. Ghost Rider wygląda świetnie i dla każdego fana komiksowego Ducha Zemsty film jest pozycją obowiązkową. Przynajmniej raz warto zobaczyć!

 6/10

Tytuł: „Ghost Rider”

Reżyseria: Mark Steven Johnson

Scenariusz: Mark Steven Johnson, David S. Goyer, Shane Salerno

Obsada: Nicolas Cage, Eva Mendes, Wes Bentley, Sam Elliott, Peter Fonda

Zdjęcia: Russell Boyd

Muzyka: Christopher Young

Montaż: Richard Francis-Bruce

Scenografia: Kirk M. Petruccelli

Czas trwania: 114 minut


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...