Graham Masterton "Tengu" - recenzja

Autor: Mariusz „Orzeł” Wojteczek Redaktor: Motyl

Dodane: 07-03-2015 17:13 ()


Tengu miało już w Polsce kilka wydań, ale niesłabnąca popularność brytyjskiego autora w naszym kraju motywuje kolejnych wydawców do serwowania nam coraz to nowych wznowień i reedycji. W przypadku Tengu to akurat dobrze, bowiem warto zaprezentować tę powieść kolejnemu pokoleniu czytelników.

Tengu to mityczne japońskie demony, często przewijające się w tamtejszym folklorze. U Mastertona stają się elementem szalonego planu tajemniczego Kappy i jednocześnie swoistym dopustem bożym, mającym ukarać USA za zrzucenie bomby atomowej na Japonię w trakcie II wojny światowej. Tylko jeden człowiek w Ameryce może zrozumieć, co kryje się za makabrycznym morderstwem wschodzącej gwiazdki Hollywood i zagrozić śmiercionośnemu planowi zemsty. Czy mu się uda? Nieoczekiwani i nieco kuriozalni sprzymierzeńcy mogą mu w tym pomóc...

Powieść Mastertona to dobrze napisany thriller z elementami horroru, gdzie groza (demony starożytnej Japonii i takie tam) mieszają się z tajemniczymi, quasi-wywiadowczymi rozgrywkami mającymi przynieść Ameryce nuklearną zagładę. A wszystko to mocno osadzone w kontekście historycznym pierwszego ataku atomowego.

Trudno postrzegać wydźwięk powieści Mastertona jako antywojenny – tak daleko bym się nie posunął. Jednak surowa krytyka ataku nuklearnego jest tu aż nadto widoczna. W ocenie bohaterów powieści Japonia i tak już przegrała II wojnę światową i zdawali sobie z tego wszyscy, nawet najbardziej zapalczywi i fanatyczni dowódcy. Wg Brytyjczyka atak atomowy był zbędnym, makabrycznym posunięciem, aktem ludobójstwa zupełnie niezrozumiałym z punktu widzenia strategicznego. W książce osnuto wokół tego zdarzenia intrygującą, demoniczną opowieść – usprawiedliwiającą czyn konieczny dla zwycięstwa, jednak ocena z punktu widzenia historii była niczym innym, jak wielkim testem terenowym nowego rodzaju broni. I kolejną odsłoną w teatrze demonstracji siły, który w efekcie zapoczątkował i karmił paranoję całej zimnej wojny.

Masterton doskonale przygotował się merytorycznie do pisania tej powieści. Cała treść przesycona jest elementami japońskiej kultury, zawierającej się nie tylko w dokładnym nakreśleniu demonologii japońskiej, ale też w nazwach potraw, strojów czy sposobu postępowania. Postacie są bardzo filmowe i aż dziwi, że książka nie została jeszcze zaadaptowana na hollywoodzka megaprodukcję...

Główna postać opozycji do czarnego charakteru – były agent wywiadu wojskowego Jerry Sennett, który z początku nie do końca zdaje sobie sprawę, w co został wplątany, żyje spokojnie z nastoletnim synem. I zmaga się z osobistymi demonami przeszłości, bowiem to on niejako spowodował wydanie rozkazu do ataku nuklearnego. Czuje się w pewien sposób odpowiedzialny za tragedię ludobójstwa i nie może się z tym pogodzić. To w dwuznacznym świetle stawia wydźwięk wszystkich czołowych postaci w książce.

Główny antagonista Jerry'ego – Kappa to nie tylko klasyczny, opętany żądzą zniszczenia czarny charakter z gigantycznym budżetem (jak w filmach o Bondzie). To przede wszystkim ofiara amerykańskiego ataku. Jedna z wielu tysięcy... dziesiątków tysięcy ofiar. Trudno zgodzić się ze sposobami jego postępowania, jednak jego motyw jest zrozumiały. Chce pomścić nie tylko swoją krzywdę, ale krzywdę całego narodu japońskiego. A tajemnicza organizacja, na której czele stoi  - to wyraz żalu i rozgoryczenia znacznej części japońskiego społeczeństwa powojennego. Rozgoryczenie to spowodowane jest faktem, że Amerykanów do dziś nikt tak naprawdę nie rozliczył – choćby moralnie – z ludobójstwa, jakiego dokonali. Zwycięzców się nie osądza.

Dodatkowo zwraca uwagę fakt, że na usługach Kappy pozostają Amerykanie. Postaci, które trudno uznać za pozytywne – emerytowany, skorumpowany wojskowy oraz bezwzględny, wyrachowany przemytnik i handlarz  -  symbolizują wewnętrzne, odśrodkowe zepsucie Ameryki – co w pewien sposób usprawiedliwia zbliżającą się nieuchronnie – poniekąd dzięki ich działaniom - karę.

Przeciw nim stają postaci tyle ciekawe, co wręcz groteskowe. Oprócz Jerry'ego – który walczy przede wszystkim o syna, mamy tu cyrkowego siłacza, który decyduje się najpierw ze względu na zastrzyk adrenaliny, a później gotów jest do najwyższych poświęceń ze względu na pustkę swojego dotychczasowego życia. Młoda Japonka – będąca z początku przymusową popleczniczką Kappy zwraca się przeciw niemu ze względów honorowych, zrozumiałych przede wszystkim w kontekście japońskiej mentalności. Nawet Gerard Crowley – którego końcowa przemiana jest chyba najsłabszym i najbardziej kiczowatym elementem powieści – zmienia front z powodu... prawdziwej miłości! Bardzo źle ulokowanej zresztą. Tylko wiecznie sfrustrowany sierżant Skrolnik – któremu przypadło prowadzenie dziwacznego śledztwa  - wydaje się być autentyczny, ze swoim wiecznym sarkazmem, utarczkami słownymi z młodszym stażem partnerem i  niezbywalnym przeświadczeniem, że gdzieś w tym wszystkim musi kryć się racjonalne wytłumaczenie nawet najbardziej irracjonalnych zdarzeń.

Mimo swych nieco przerysowanych bohaterów i dwuznacznej wymowy – a może właśnie dzięki nim? - Tengu to naprawdę dobra książka, balansująca na krawędzi pomiędzy dynamicznym thrillerem a mrocznym, demonicznym horrorem. Jest tu wszystko, do czego Masterton zdążył nas przyzwyczaić: krew, seks i szaleńcze tempo akcji. Wszystko dawkowane w umiarkowanych, dobrze wyważonych proporcjach. Jednym słowem: warto przeczytać!

 

Tytuł: „Tengu"

  • Autor: Graham Masterton
  • Tłumacz: Barbara Cendrowska-Werner
  • Gatunek: horror
  • Okładka: miękka
  • Ilość stron: 360
  • Format: 130x195 mm
  • Data publikacji: luty 2015
  • Rok wydania oryginału: 1983
  • Wydawnictwo: Rebis
  • Cena: 32.90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za przesłanie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus