China Mieville „Toromorze” - recenzja

Autor: Maria Piątkowska Redaktor: Motyl

Dodane: 16-02-2015 22:20 ()


 

Po torach do celu

 

China Mieville, autor rozpoznawalnego „Dworca Perdido”, słynie z pomysłów ocierających się o skrajny absurd. Jednak te pokręcone i oryginalne fabuły przyniosły mu dwie nagrody Brytyjskiego Towarzystwa Fantastycznego oraz bez wątpienia własny wyróżniający się styl. Ostatnia jego książka - „Toromorze” - jak sam podkreślał - inspirowana była dziełami takich twórców jak Herman Melville czy Robert Louis Stevenson.

Już od pierwszych stron powieści czytelnik zostaje wrzucony w wir akcji pośrodku tytułowego toromorza. Załoga statku-pociągu Medes poluje na kretoryje, a jej stanowcza pani kapitan Naphi obrała sobie za cel jednego konkretnego przedstawiciela gatunku zmutowanych kretów – Białego Kreta, odpowiedzialnego za utratę jej ręki. Główny bohater, Sham Yes ap Soorap, wyruszył na wyprawę po raz pierwszy, mając nadzieję na przeżycie prawdziwej przygody. Szybko jednak zdaje sobie sprawę, że praca na kretowniku to nie jest spełnienie marzeń, a kolejne starcia z czyhającymi pod ziemią stworzeniami nie stanowią żadnego interesującego wyzwania. Sytuacja zmienia się podczas przeszukiwania wraku jednego z odnalezionych na drodze pociągów. Sham przez przypadek odkrywa tajemnicze zdjęcia, które mogą znacznie wpłynąć na dalsze losy bohatera i całego toromorza. W plątaninie torów prowadzących we wszystkie strony świata istnieje ten jeden jedyny prosty… Dopiero w tym momencie rozpoczyna się wielka przygoda Shama.

Niecodzienne uniwersum „Toromorza” to niewątpliwie zaleta powieści Brytyjczyka. Niektórzy z pewnością doszukają się tutaj podobieństwa do „Diuny” Franka Herberta. Jednak ten charakterystyczny szczegół w postaci labiryntu torów, który pokrywa ogromne połacie pustynne nadaje mievillowskiemu światu osobliwy i rozpoznawalny charakter. Toromorze codziennie przemierzane jest przez najróżniejszej maści pociągi i statki piratów, poszukujące skarbów lub zwyczajnie polujące na dziwne zmutowane stworzenia zamieszkujące pod ziemią.

Akcja książki dzieje się dość szybko, a liniowa fabuła ogranicza się do podróży z punktu A do punktu B. Jedynym celem jest tutaj tak naprawdę wyścig po skarb. Przygoda toczy się sama, a bohaterowie są świadkami różnych wydarzeń, które nie do końca spowodowane są ich decyzjami. Większość interakcji między postaciami tworzy zaledwie tło do czynów Shama i jego kilku kompanów. Sami główni bohaterowie również pozostawiają wiele do życzenia. Brakuje im niestety głębi i pewnych cech charakterystycznych, które pomogłyby odbiorcom poczuć jakąś więź lub utożsamić się z nimi.

Niestety to nie koniec wad powyższej powieści. Tak jak krajobraz toromorza początkowo może zaciekawić i zaostrzyć apetyt, tak w miarę rozwoju akcji autor nie wyjaśnia genezy powstałej rzeczywistości ani nie raczy czytelnika obszerniejszymi opisami świata (a szkoda!).

Na pochwałę za to na pewno zasługuje Dzionek, czyli nietoperz-przyjaciel głównego bohatera, który niemal od razu, w momencie pojawienia, skradnie serca tych bardziej wrażliwych czytelników.

„Toromorze” śmiało mogę polecić miłośnikom epickich, choć liniowych przygód, gdzie fabuła opiera się przede wszystkim na zdobyciu skarbu i powstrzymaniu barwnych oponentów. Książkę czyta się łatwo i lekko, a do stworzonych przez autora wymyślnych określeń szybko można się przyzwyczaić.

4,5/10

 

Tytuł: "Toromorze"

  • Autor: China Miéville
  • Wydawca: Zysk i S-ka
  • Tłumaczenie: Krystyna Chodorowska
  • Data wydania: 11.2014
  • Liczba stron: 420
  • Oprawa: miękka
  • Format: 135x205 mm
  • Wydanie: I
  • Cena: 39,90 zł

 Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus