"Teoria wszystkiego" - recenzja

Autor: Ania Stańczyk Redaktor: Motyl

Dodane: 06-02-2015 22:00 ()


 

„Najbardziej niezrozumiałą kwestią dotyczącą świata jest to, że on jest zrozumiały.”

Albert Einstein

 

Stephen Hawking, podobnie jak Albert Einstein, osiągnął sławę porównywalną do gwiazd rocka niż uczonych. Jego teorie zmieniły postrzeganie świata, formułując na nowo znaczenie tak podstawowych kwestii jak czas, przestrzeń czy pochodzenia kosmosu. Dokonania Hawkinga stały się wręcz elementem popkultury, a o słynnych zakładach badacza z innymi fizykami słyszał niemal każdy.

O ile jednak próby zbudowania M-teorii (tytułowej „Teorii wszystkiego” – tłumaczącej i podsumowującej całą dotychczasową wiedzę na temat natury wszechświata) są powszechnie znane, o tyle prywatne życie Hawkinga stanowi zagadnienie niemal nieznane. Film Jamesa Marsha podejmuje trudną próbę ukazania biografii uczonego. Sięga do radosnych początków kariery naukowej naukowca i prowadzi nas niemal do chwili obecnej.

Na oczach widzów rozgrywa się dramat bezskutecznej walki z chorobą, życia stopniowo coraz bardziej zależnego od innych. Równorzędną bohaterką filmu staje się pierwsza żona Hawkinga – Jane. Widzimy romantyczne randki dwojga młodych ludzi, pierwsze lata po ślubie, aż do rozwodu. Kolejne etapy zdobywania naukowej sławy są tylko wtrąceniami do opowieści o codzienności rodziny Hawkingów. Jane w interpretacji Felicity Jones ma w sobie zarazem dziewczęcy urok jak i determinację dojrzałej kobiety. Jej godna podziwu wewnętrzna siła pozwoliła przetrwać mężowi kolejne etapy choroby. Opieka na Stephenem wymagała cierpliwości, obciążała w równym stopniu ją jak i dzieci. Na dodatek uniemożliwiała jej rozwijanie własnej kariery, zmuszając ją do pozostawania w cieniu genialnego męża. Jak sama wyznała w wielu wywiadach, każde załamanie stanu fizycznego prowadziło do załamania psychiki małżonka, który od pewnego momentu w ogóle nie był zainteresowany rodziną, całkowicie poświęcając się fizyce i dążąc do rozwijania swoich kolejnych teorii. W obrazie Marsha opuszczona Jane, hardo radząca sobie bez niczyjej pomocy, także ma chwile załamania i słabości. Nie sposób jednak nie podziwiać jej uporu w trwaniu przy mężu, zaradności życiowej i zwykłej, ludzkiej dobroci.

Niewątpliwie największym atutem filmu jest rola Eddiego Redmayne’a, który znakomicie wcielił się w słynnego fizyka. Talent aktora sprawił, że odczuwamy coś więcej niż banalną litość wobec trapionego chorobą naukowca. Potrafił on ukazać niezwykłe poczucie humoru Hawkinga, wzbudzając u widzów sympatię. Nieznaną, uporczywą stronę codziennego zmagania się z niepełnosprawnością, która sprawia, że samodzielne zjedzenie posiłku staje się nie lada wyzwaniem. Hawking  w jego interpretacji nie jest jedynie biernym, obsługiwanym przez bliskich warzywem – to czujący, myślący człowiek, nie pozostający bez wad. Potrafi być irracjonalnie uparty – jego wieloletni sprzeciw wobec pomocy jakichkolwiek pielęgniarek z zewnątrz jest powszechnie znany. Bywa złośliwy, czasami jest zagubiony. Jego relacja z Jane jest bardzo skomplikowana – z jednej strony pełna wzajemnego zaufania, z drugiej zaś – niedomówień. Stephen, pomimo swojego kalectwa, funkcjonuje w skomplikowanej sieci społecznej, złożonej ze studentów i współpracowników, przyjaciół i krewnych.

Reżyser podjął się także wytłumaczenia roli, jaką w życiu Hawkingów odegrał przyjaciel rodziny, a obecnie drugi mąż Jane – Jonathan. Postać o tyleż tajemnicza, co ważna w biografii Stephena. Według plotek, uczony podczas jednego z momentów pogorszenia się stanu zdrowia, wyznaczył go jako osobę, która po jego śmierci zaopiekuje się dziećmi i Jane. Nietrudno zauważyć, że niektóre elementy biografii fizyka zostały elegancko przemilczane. Tak jest m.in. w przypadku rozwodu i ponownego ożenku fizyka. Pomimo rozbudowanej psychologii postaci obojga bohaterów, wskazującej też niejednokrotnie na ich wady, film momentami ociera się o laurkę ku czci Stephena i Jane.

„Teoria wszystkiego” to wzruszający film obyczajowy, dający nam możliwość poznania prywatnego życia małżeństwa Jane i Stephena Hawkingów. Nie ucieka on od ukazywania bohaterów w sytuacjach trudnych, niejednoznacznych moralnie. Jest pasjonującą opowieścią o życiu w cieniu choroby, o blaskach i cieniach ludzkiej egzystencji, których w przeciwieństwie do teorii wszechświata nie da się ująć w jeden prosty, elegancki wzór.

 7/10

Tytuł: "Teoria wszystkiego"

Reżyseria: James Marsh

Scenariusz: Anthony McCarten

Obsada:

  • Eddie Redmayne
  • Felicity Jones
  • Charlie Cox
  • Emily Watson
  • Simon McBurney
  • David Thewlis
  • Maxine Peake
  • Harry Lloyd

Muzyka: Jóhann Jóhannsson

Zdjęcia: Benoît Delhomme

Montaż: Jinx Godfrey

Scenografia: John Paul Kelly

Kostiumy: Steven Noble

Czas trwania: 123 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus