„W poszukiwaniu Ptaka Czasu” tom 4: „Rycerz Bragon” - recenzja
Dodane: 30-12-2014 22:53 ()
Od momentu gdy Bragon rozpoczął terminowanie u osławionego łowcy Ridźa upłynęło długie pięć lat. Morderczy trening, który wypełnił ten czas przeobraził krzepkiego młodzieńca w perfekcyjnie wyszkolonego wojownika. Na zyskanie sławy wśród mieszkańców Akbaru zmuszony będzie jeszcze tęgo się napracować.
Potencjału co prawda mu nie brakuje, czemu daje on dowód w kolejnych próbach siły i umiejętności. Cóż jednak z tego skoro młodego adepta wojennego rzemiosła niezmiennie trapią wspomnienia o czarodziejce Marze. Bowiem czas spędzony pośród tropikalnych puszcz Wąwozu Bez Nazwy jedynie wzmógł tęsknotę za rezolutną dziedziczką Marchii Pienistych Zasłon. Nie umknęło to zresztą uwadze szkolącego go łowcy.
Czwarty tom opowieści o młodzieńczych perypetiach Mary i Bragona sprawia wrażenie najbardziej posępnej części tego cyklu. Owszem, również przy okazji poprzednich jej odsłon (a zwłaszcza „Księga bogów”) dało się odczuć narastające zagrożenie ze strony coraz liczniejszych wyznawców Zakonu Znaku. Jednak pod względem uchwycenia eschatologicznego napięcia „Rycerz Bragon” znacznie ustępuje macierzystej serii. Co więcej daje się odczuć brak żywiołowości i twórczego zapału. Tak jakby obaj panowie odpowiedzialni za skrypt znużyli się serią i w najlepszym wypadku eksploatowali zyskowną markę. O tyle ma to jednak dobre strony, że wielbicielom perypetii Bragona i Mary umożliwia powrót do barwnych krain Akbaru. Dodajmy, że okazji ku temu będzie być może jeszcze kilka, jako że niniejsza odsłona cyklu pozostawia czytelnika z otwartym zakończeniem. Dla części przedstawicieli komiksowej braci cały ów proceder nieprzypadkowo kojarzyć się może z próbą wygenerowania dodatkowego przychodu kosztem czytelników. Zwłaszcza, że tym razem Le Tendre (oraz przynajmniej nominalnie wspierający go Loisel) wyraźnie się nie przemęczył. Przekonującej dramaturgii jest tu niewiele (np. w scenie otwierającej album). Ewentualny odbiorca zmuszony jest zatem zadowolić się drobnymi uzupełnieniami biografii protagonistów serii. Ogólnie jednak ów utwór cierpi na często występujący w różnorodnych odmianach rozrywki syndrom opowieści przejściowej wypełnionej licznymi, acz niezbyt przełomowymi scenami. To zaś przyczynia się do poczucia rozczarowania tą odsłoną cyklu, który zdaje się podupadać pod ciężarem własnej sławy.
Znacznie lepiej sprawy się mają w kontekście rysunków wykonanych przez Vincenta Mallié. Udzielający się wcześniej m.in. przy albumie „Ange & Démons” oraz serii „Le grand Mort” wprawnie imituje charakterystyczną stylistykę Loisela. Dotyczy to zarówno ogólnego prowadzenia kreski, kształtowania wizerunków udzielających się tu postaci jak również licznych fantastycznych stworzeń. Wspomniany plastyk ustępuje natomiast twórcy serii o Piotrusiu Panie umiejętnością w zakresie komponowania zawartości kadrów. Ogólny klimat pierwowzoru zostaje jednak zachowany. Dostrzegalną różnicę daje się natomiast zauważyć w przygaszonej kolorystyce, trafnie zresztą oddającej aurę świata chylącego się ku upadkowi.
Jak już wcześniej wspomniano treść tegoż tomu pozostawiać może z głębokim poczuciem niedosytu. Zdawałoby się, że bohaterowie zyskują na charakterologicznej złożoności, a wobec narastającego zagrożenia trudno przejść z obojętnością. A jednak „Rycerz Bragon” nie wybija się ponad przeciętność frankofońskich produkcyjniaków. Magia unikalności cyklu jakby wyparowała. Oby przy okazji kolejnego epizodu scenarzysta wyzbył się znużenia swoim najsłynniejszym utworem i tym samym zdołał zaproponować godny tej marki koncept. Choćby z tego względu, że fama jednej z najbardziej udanych serii fantasy europejskiego komiksu zobowiązuje.
Tytuł: „W poszukiwaniu Ptaka Czasu” tom 4: „Rycerz Bragon”
- Scenariusz: Serge Le Tendre i Regis Loisel
- Rysunki: Vincent Mallié
- Kolory: Lappiere i Annie Richard
- Tłumaczenie: Wojciech Birek
- Wydawca: Egmont Polska
- Data premiery: 8 grudnia 2014 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 21, 5 x 29 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 64
- Cena: 29,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus