Belén Martínez Sánchez "Dzień, w którym umarłam" – recenzja
Dodane: 20-12-2014 22:52 ()
Siedemnastoletnia Diletta Mair posiada niezwykłą umiejętność – potrafi dostrzegać duchy. Pewnego dnia dziewczyna zostaje przypadkowo zraniona przez Aloisa Petersena, nielubianego szkolnego kolegę. Niewielka rana na przedramieniu okazuje się początkiem dziwnych zdarzeń. Niedługo po tym Diletta ginie w wypadku samochodowym. Przenosi się w miejsce, gdzie rządzą demony, zwane Lilim, i to one są tymi „dobrymi” istotami. Lilim toczą odwieczną wojnę ze „złymi” Aniołami. Mair próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji, a tymczasem na horyzoncie pojawia się znienawidzony Alois…
Odrobina horroru, duża dawka romansu, fakt, że wszystko dobrze się kończy, i mamy klasyczny horror romance, który na pewno przypadnie do gustu fankom (fanom) takich klimatów.
Nie zdradzę tajemnicy, jeśli powiem, że główni bohaterowie w końcu zakochają się w sobie. Diletta jest sympatyczną, raczej niewyróżniająca się dziewczyną, poza tym, że widzi duchy. Alois pod maską gbura jest wrażliwy i dość niepewny siebie. Żeby było romantyczniej i dramatyczniej, ta dwójka nie od razu rzuca się sobie w ramiona. Oboje przechodzą, bądź co bądź znaną z tego typu produkcji, ścieżkę „od nienawiści do miłości”. Oczywiście nie obywa się bez przeszkód, pojawia się zazdrość, niepewność, nawet mezalians i bardzo przystojni konkurenci. W końcu jednak miłość rozkwita w całej okazałości, nie może być inaczej.
Uczucie między Dilettą a Aloisem to najwyrazistszy wątek książki, ale nie tylko to w niej znajdziemy. Interesujące jest miejsce, w którym dzieje się akcja, czyli w skrócie piekło, biorąc pod uwagę zamieszkujące je diabły. Piekło nie różni się zbytnio od ziemskiej rzeczywistości, może poza nadprzyrodzonymi umiejętnościami i specyficznymi strojami mieszkańców. Diletta zostaje skierowana do pewnego rodzaju wojska, gdzie ma szkolić się do walki z Aniołami, czyli tak jakby na zawodowego żołnierza. Warto zwrócić uwagę na sceny bitw, są bardzo dynamiczne, krwawe, często toczą się w powietrzu przy użyciu magicznej broni. Ciekawa jest też sama proza życia, czyli wszystko to, czego doświadcza Diletta przed i po śmierci, jej uczucia i przemyślenia, to, jak stara się odnaleźć w sytuacji po śmierci, tęsknota za matką, i niezbyt przyjemna konfrontacja z ojcem i bratem, podczas której wychodzą na jaw wstrząsające tajemnice. Dzięki temu książka jest ciekawa i jest czymś więcej, niż opowiastką o zakochanych dzieciakach – choć nie zmienia to faktu, że przede wszystkim o nich.
Dzień, w którym umarłam to znakomita propozycja dla wszystkich, którzy lubią specyficzny klimat romansu z horrorem w tle. Jeśli ktoś czytał „Pamiętniki wampirów” czy „Zmierzch”, to wie, o czym mówię. Polecam, nie tylko nastoletnim miłośniczkom gotyckich romansów.
Tytuł: "Dzień, w którym umarłam"
- Autor: Sanchez Belen Martinez
- Wydawnictwo: Mira
- Liczba stron: 384
- Oprawa: miękka
- Data wydania 10.09.2014 r.
- Cena 34,99 zł
Dziękujemy Wydawnictwu MIRA za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus