„John Wick” - recenzja
Dodane: 12-12-2014 00:30 ()
„John Wick” to debiut reżyserki dwóch hollywoodzkich kaskaderów - Davida Leitcha i Chada Stahelskiego, którzy całymi latami odwalali brudną robotę w największych kinowych hitach. Ten ostatni dublował chociażby Keanu Reevesa w „Matrixie”. Teraz panowie postanowili zrealizować swój własny film, wzorowany na klasykach B-klasy, w którym przedstawią po prostu to, na czym znają się najlepiej. Bez sięgania po ambitne założenia i bez udawania, że „John Wick” jest czymś więcej, niż tylko „rozwałką” w rytmie mocnej muzyki, twórcy wyszli z tego wyzwania obronną ręką. Nagrodą za szczerość jest uznanie widzów – film zbiera zaskakująco przychylne opinie. „John Wick” jest idealnym przykładem na to, jak powinno się robić niezobowiązujące kino.
Fabuła jest prosta i głupia, w całości podporządkowana formie. Głównego bohatera poznajemy w trudnym momencie jego życia – właśnie opłakuje zmarłą żonę. Kobieta przed śmiercią pozostawiła mężowi suczkę Daisy, której obecność ma złagodzić jego ból. Niestety, grupka gangsterów napada mężczyznę w jego domu, kradnie jego auto i – co najgorsze – zabija psa. Rozwścieczony Wick poprzysięga zemstę. Dodajmy do tego fakt, że chłopak, który dokonał napadu jest synem bezwzględnego rosyjskiego mafiosa, a Wick to były najlepszy morderca w Ameryce. Na dźwięk jego nazwiska przeciwników zdejmuje dreszcz. Resztę możecie sobie już wyobrazić.
Największą zaletą „Johna Wicka” jest właśnie ta uczciwość. Twórcy nas nie oszukują, nie uciekają się do tanich sztuczek, by dodać produkcji patosu. W zamian za to otrzymujemy półtorej godziny strzelanin, pościgów, walk i przemocy. To bezkompromisowe kino dla koneserów - podrasowane do granic możliwości, efekciarskie, piorunujące dosadnością i brutalnością. Ale to się ogląda. Twórcom udało się sprawić, że widz w natłoku obrazów składających się głównie z widoku krwi z przestrzelonych na wylot głów, zapomina że jest to film „o facecie, który mści się za zabicie psa”. I jeśli tylko puścicie fabułę w niepamięć, będziecie się znakomicie bawić.
Po dłuższej przerwie od głośnych produkcji Keanu Reeves zaczyna notować powrót na kinowy ekran. Za wyjątkiem wstępu, kiedy jeszcze scenarzyści próbują wycisnąć z niego trochę dramatycznych emocji, sprawdza się doskonale. W scenach walk wypada bezbłędnie. Towarzyszą mu m.in. Willem Dafoe, Ian McShane i Michael Nyqvist, choć służą jako zapychacze. Jedynie ten ostatni jako czarny charakter ma okazję trochę pobalansować na granicy przerysowania.
Biorąc pod uwagę zawody reżyserów, nie dziwi fakt, że wszystkie sceny akcji są obłędnie zrealizowane. Tętniąca muzyka i dynamiczny montaż nie pozwalają oderwać się od widoku Keanu Reevesa wycinającego przeciwników jak za starych dobrych czasów. Koncert krwi i trupów trwa tutaj niemal nieprzerwanie, a „niezniszczalny” Wick zwiastuje śmierć wszędzie, gdzie się pojawi. A zagląda do różnych dziwnych miejsc, scenarzystom nie brak bowiem intrygujących pomysłów. Warto zwrócić uwagę na hotel dla płatnych zabójców. Najwięksi przeciwnicy będąc na jego terenie muszą zawiesić broń, a Wick przybywa tutaj by się pozszywać, wyspać i ruszyć dalej na drogę zemsty. Całość przypomina więc niekiedy grę komputerową.
„John Wick” to bezbłędnie przerysowane kino rodem z komiksu. Brutalne, bezkompromisowe, znakomicie zrealizowane i niepozbawione czarnego humoru. Wszystko to sprawia, że kapitalnie to się ogląda. W tym wypadku idiotyczna fabuła naprawdę nie przeszkadza, nie ma bowiem nawet czasu, żeby się nad nią rozwodzić. Nie o scenariusz tutaj chodzi. Wiecie zatem czego się spodziewać – jeśli lubicie takie filmy i macie ochotę na półtora godzinną jazdę bez trzymanki, to pędźcie do kina. Inaczej John Wick przyjdzie po Was.
Ocena: 6/10
Tytuł: John Wick
Reżyseria: David Leitch, Chad Stahelski
Scenariusz: Derek Kolstad
Obsada:
- Keanu Reeves
- Michael Nyqvist
- Alfie Allen
- Willem Dafoe
- Dean Winters
- Omer Barnea
- Toby Leonard Moore
- John Leguizamo
- Ian McShane
Muzyka: Tyler Bates, Joel J. Richard
Zdjęcia: Jonathan Sela
Montaż: Elísabet Ronaldsdóttir
Scenografia: Dan Leigh
Kostiumy: Luca Mosca
Czas trwania: 101 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus