„Liga Niezwykłych Dżentelmenów” tom II - recenzja
Dodane: 02-12-2014 21:22 ()
Nie da się ukryć, że debiut XIX-wiecznej inkarnacji tytułowej drużyny odbył się z przysłowiowym przytupem. Zadbał o to zarówno bezwzględny Doktor (faktyczny władca londyńskiego East Endu), jak i arcyprzebiegły adwersarz Wielkiego Detektywa. O dziwo, dowodzona przez Minę Murray formacja poradziła sobie z tymi wyzwaniami nad wyraz sprawnie. Cóż z tego skoro napowietrzna konfrontacja z przejęciem kaworytu w tle okazała się ledwie rozgrzewką przed nieporównywalnie bardziej problematycznym niebezpieczeństwem.
Jak bowiem inaczej nazwać niszczycielską furię, z jaką marsjańscy najeźdźcy targnęli się na przeżywające swoje najlepsze lata Imperium Brytyjskie… Znacznie ustępująca wrażym przybyszom technologia mocarstwowego Albionu okazuje się bezsilna w starciu z trójnogimi machinami agresorów i tym samym snop gorąca sieje spustoszenie zarówno wśród zaprawionych w bojach wojaków królowej Wiktorii, jak i jej cywilnych poddanych. Bo Marsjanie (czy aby na pewno?) to znacznie groźniejszy przeciwnik niż hinduscy sipajowie, gwardziści Mahdiego czy nawet krewcy i uparci Burowie. Z oczywistych względów Liga nie może pozwolić sobie na komfort ignorowania pozaziemskiej inwazji i prędko wkracza do akcji.
Z miejsca dostrzegalna zależność tego utworu od „Wojny światów” niewątpliwie przeważa w niniejszej odsłonie przypadków Ligi. „Czarownik z Northampton” nie byłby jednak sobą, gdyby nie wykazał swej bujnej inwencji dostosowując wątki z klasycznej powieści Herberta George’a Wellsa do osobistych konceptów fabularnych, a przy okazji również ideologicznych. Stąd podobnie jak w tomie inicjującym ów cykl, również w tym przypadku mamy do czynienia z faktyczną parafrazą superbohaterskiego komiksu drużynowego. Dodajmy, że wedle preferencji przejawianych przez Moore’a od zarania jego kariery. Nic zatem dziwnego, że hanza Miny Murray to de facto zbieranina wykolejeńców, którą z typowym ujęciem superbohaterstwa łączy co najwyżej przejawianie przez część jej przedstawicieli nadnaturalnych umiejętności.
Już tylko wspomniana liderka grupy (co samo w sobie stanowi przejaw częstokroć deklarowanego przez autora uwielbienia feminizmu) z coraz większym trudem tłumi drzemiące w niej perwersje. Bliski jej sercu i ciału Allan Quatermain to rozchwiany emocjonalnie statysta poczynań swoje damy, który jeszcze nie w pełni zdołał pozbierać się z narkotycznej zapaści (czyżby metafora upadłego Imperium Brytyjskiego?). Nie lepiej sprawy mają się w przypadku pozostałych członków Ligi – tj. Kapitana Nemo, Hawlesa Griffina, a zwłaszcza Edwarda Hyde’a – co sprawia, że czytelnik odchowany według współczesnych trendów kultury popularnej nie omieszka pokochać tych postaci. I trochę to nie dziwi, bo przecież – posiłkując się mądrością klasyka – nie tylko „(…) kobiety lubią demonów”. Świadczy o tym popularność całego legionu przekornie konstruowanych „herosów” na czele z niegdyś niezwykle wziętym Lobo oraz nadmiernie eksploatowanym Rosomakiem. Wyrazistość tych postaci z oczywistych względów przyciąga niczym grymas imitujący uśmiech na obliczu emblematycznego przeciwnika Obrońcy Gotham. Podczas lektury przygód Ligi warto mieć jednak na uwadze, że tak jak w przypadku Jokera jego obłędny chichot to faktyczna deformacja autentycznego śmiechu, tak również wiktoriańska spec-grupa na dobrą sprawę tylko udaje superbohaterów. Bo ich motywacja oraz metody, jakimi zwykli się posługiwać, z bohaterstwem często niewiele mają wspólnego. Choć z całą pewnością nie sposób odmówić im skuteczności, a ich twórcy – umiejętnego angażowania emocji czytelnika. Zwłaszcza, że gwałtownych zwrotów akcji tu nie brakuje. „Marsjanie” (a przy okazji ich niespodziewany sojusznik) okazują się bowiem jeszcze groźniejszymi przeciwnikami niż zakamuflowany Fu Manchu i James Moriarty.
Ze względu na charakter utworu wręcz roi się w nim od aluzji do fantastyki z przełomu wieku XIX i XX – „Wyspy doktora Moreau” wzmiankowanego Herberta George’a Wellsa, cyklu marsjańskiego Edgara Rice’a Burroughsa, „Z milczącej planety” Clive’a Staplesa Lewisa oraz co najmniej kilku innych klasyków anglosaskiej literatury science-fiction. Z tego kłębowiska zapożyczeń wyłania się mozaika z pozoru tylko ogranych motywów, które zachowują pełną niezależność wobec literackich pierwowzorów. Nie zabrakło również odniesień do ówczesnych teorii naukowych, które co prawda późniejsze odkrycia i obserwacje negatywnie zweryfikowały (np. osławione kanały na Marsie), ale mimo wszystko wciąż żyją one swoim własnym życiem jako chwytliwe motywy fabularne. Przejawem tego jest m.in. właśnie niniejszy tom „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów”.
W owych odniesieniach autorowi „V jak Vendetta” nadal dzielnie sekunduje Kevin O’Neill. Tym bardziej, że jego charakterystyczny styl już na pierwszy rzut oka wzbudza skojarzenia z konwencją graficzną z wspomnianego wyżej okresu. Daleko nie trzeba szukać, bo wizerunek domniemanych Marsjan nawiązuje do jednego z międzywojennych wydań „Wojny światów” (a konkretnie z 1927 r.). Z kolei hybrydy Alphonse’a Moreau z pewną ostrożnością moglibyśmy uznać za pokraczne wersje bohaterów „O czym szumią wierzby” Kennetha Grahame’a. Sceny zmagań brytyjskiej armii z Marsjanami z jednej strony sprawiają wrażenie groteskowych, ale też i na swój sposób przerażających. Trójnogie machiny najeźdźców być może nie wzbudzą grozy u odbiorców rozbestwionych współczesnymi horrorami doprawionymi motywami science-fiction. Niemniej sposób zaprojektowania wspomnianych quasi-biotechnologicznych wehikułów, w zestawieniu z licznymi przecież wyobrażeniami tych urządzeń poprzedzających zaistnienie „Ligi…”, wypada uznać za wystarczająco oryginalny. Podobnie zresztą jak w przypadku kultury materialnej Marsa ukazanej w początkowych partiach tegoż albumu.
Drugie polskie wydanie tego komiksu okazało się również świetną okazją do uzupełnienia dodatków, których zabrakło w edycji z 2004 r. Zwłaszcza, że składają się one nie tylko z portretów poszczególnych członków Ligi (a przy tym trafnie ujmujących naturę tych postaci cytatów z literackich pierwowzorów), okładek wydania zeszytowego czy wydanej tym razem na osobnym arkuszu gry planszowej w Niezwykłych Dżentelmenów. To przede wszystkim „Nowy Almanach Podróżniczy”, tekst uzupełniający perypetie przedstawicieli przetrzebionej grupy Murray w skutek wydarzeń przybliżonych w niniejszym tomie. Ów pełen odniesień m.in. do dziewiętnastowiecznej literatury (a przy okazji folkloru mieszkańców Wysp Brytyjskich) utwór całkowicie zasadnie możemy uznać za pełnowymiarową mini-powieść. Autor po raz kolejny daje w nim wyraz swojemu oczytaniu m.in. w twórczości Lewisa Carrolla oraz mitycznej kosmografii pełnej widmowych archipelagów oraz skrytych w morskich odmętach królestw zamieszkiwanych przez istoty, które Jorge Luis Borges z lubością odnotowałby w swojej „Zoologii fantastycznej”. Znana z kastylijskich legend Wyspa Siedmiu Miast czy łączone z cyklem mitów arturiańskich Jezioro Kotła to tylko przykładowe spośród mnogości przybliżonych w tym tekście osobliwych lokalizacji. Tym samym Moore zgrabnie poszerza zakres świata przedstawionego cyklu o Lidze Niezwykłych Dżentelmenów. Do tego w manierze, której nie powstydziliby się zarówno twórcy autentycznych almanachów z epoki jak również starożytni prekursorzy literatury podróżniczej pokroju Pauzaniasza i Strabona. Przy czym, jak to zwykle w przypadku twórcy „Strażników” bywa, również i tutaj nie zabrakło tonu komicznej swady imitującej manierę twórców wiktoriańskiej literatury groszowej. Stąd już tylko z tego względu warto sięgnąć po niniejszy album, który w odróżnieniu od pierwszego wydania zachowuje jakość oryginalnej edycji. Polski czytelnik może zatem poczuć się jak pełnoprawny odbiorca tego produktu, a niekoniecznie uboższy krewny swoich anglosaskich „braci w pasji”.
Tytuł: „Liga Niezwykłych Dżentelmenów” tom II
- Tytuł oryginału: „The League of Extraordinary Gentelmen, Vol.2”
- Scenariusz: Alan Moore
- Rysunki: Kevin O’Neill
- Przekład: Paulina Braiter
- Redaktor merytoryczny: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca: Egmont Polska
- Data premiery: 3 listopada 2014 r.
- Wydanie II
- Oprawa: twarda
- Format: 17 x 26 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 224
- Cena: 89,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w mini-serii „The League of Extraordinary Gentelmen, Vol.2” nr 1-6 (wrzesień 2002-listopad 2003 r.)
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus