"Głupi i głupszy bardziej" - recenzja
Dodane: 16-11-2014 00:00 ()
Jim Carrey zarzekał się niegdyś, że nie weźmie udziału w sequelu żadnej swojej produkcji. Decyzję tę podjął po nieudanym występie w drugiej części „Ace’a Ventury”. W swoim postanowieniu wytrzymał dwadzieścia lat, skutecznie odmawiając ról w kontynuacjach „Maski”, „Grincha”, a zwłaszcza „Bruce’a Wszechmogącego” (gdzie zastąpił go Steve Carell). Jednak wszystko do czasu…
Na dobrą sprawę druga część „Głupiego i głupszego” nie musiała powstać – dwie dekady w kinie to szmat czasu, dorosły nowe pokolenia widzów, które nie pamiętają wygłupów Lloyda i Harry’ego. Jednak Carrey i Daniels nie są zalewani lawiną filmowych ofert. Dla nich powrót do korzeni to swoista oznaka życia, zwrócenie na siebie uwagi, coś w stylu – „Hej, my jeszcze jesteśmy i chcemy Was bawić”. Piękna sprawa, że aktorzy oprócz objętości swych portfeli tak bardzo dbają o widzów. Niestety, to co śmieszyło dwadzieścia lat temu niekoniecznie musi być teraz przystępne, zwłaszcza że od komedii wymaga się przede wszystkim dobrych żartów. Chyba że - zawierzając opisom rodzimych serwisów filmowych, wybieramy się na produkcję o zacytowanej poniżej fabule – „Zwariowani przyjaciele udają się na poszukiwania nieślubnej córki Harry'ego, która potrzebuje przeszczepu nerki”.
Dwudziestoletnią absencję na ekranie autorzy tłumaczą mentalną niemocą Lloyda, który cały ten okres spędził w szpitalu, bezwiednie obserwując co dzieje się wokół niego. Problemy zdrowotne jego jedynego kumpla powodują, że obaj odbywają iście sentymentalną podróż w przeszłość, odkrywając nieznane (dla nich wręcz zaskakujące) fakty z ich życia. Celem doczesnej wyprawy jest chęć odszukania córki Harry’ego, poczętej podczas upojnej nocy z Fraidą – nazywaną dość rubasznie Titanicem kurestwa. Odnalezienie jej wydaje się być rzeczą raczej banalną. Swój swojego zawsze znajdzie; wprawdzie radosne dziewczę urodę odziedziczyło po mamusi, ale już błyskotliwy umysł jest zasługą genów tatusia…
Bracia Farrelly, słynący z dość specyficznego poczucia humoru, mają na swoim koncie całkiem sporą ilość komedii, niemniej niniejsza nie zalicza się do ich najbardziej udanych. Przywołując w pamięci nawet pierwszą część – gdzie większość żartów oscylowała wokół znikomej pracy zwojów mózgowych głównych bohaterów, dostrzegalny w niej był zarys kina drogi, wzbogacony o przyzwoitą dawkę niezłych i zróżnicowanych gagów, słownych bądź sytuacyjnych. W sequelu wszystko wygląda o wiele bardziej ubogo (zlepek przypadkowych scen), mimo że do projektu zaangażowano aż sześciu scenarzystów. Najwidoczniej wymyślaniu mało wyrafinowanych dowcipów towarzyszy istna burza mózgów, której nie powstydziliby się nawet główni bohaterowie obrazu. Nie potrafiąc się odciąć od przeszłości ponownie mamy gnębienie niewidomego i jego kolekcji papug, a żarty gastryczne lub o podtekście seksualnym zawłaszczają sobie znaczną większość czasu ekranowego. Nawet zagorzali wielbiciele dowcipu kloacznego mogą poczuć się rozczarowani, bo Harry i Lloyd mocno posunęli się w latach, a wraz z nimi zmieniła się siła rażenia gagów, które zwyczajnie sczerstwiały. Innymi słowy, gdy aktorzy pragną rozśmieszyć publikę, sami rozdziawiając buźkę w grymasie sztucznego zadowolenia, z sali kinowej dobiega jedynie przenikliwa cisza. I tak się dzieje przez znaczą część nazbyt długiego obrazu. Sytuacji nie ratują epizody popularnych serialowych aktorów czy też zaskakujące cameo Jennifer Lawrence.
„Głupi i głupszy bardziej” nie porywa jak oryginał, nie śmieszy dostatecznie, aby udanie spędzić na nim czas. Nie dziwi mnie to, bowiem zwlekanie z sequelem nie tylko zabiło urok zwariowanych przygód pary życiowych fajtłap, ale też pokazało, że nawet dwaj znamienici komicy mogą czuć się zagubieni w swych ekranowych kreacjach. Poziom niektórych żartów warto przemilczeć. Wizyta w kinie niewskazana.
3/10
Tytuł: "Głupi i głupszy bardziej"
Reżyseria: Bobby Farrelly, Peter Farrelly
Scenariusz: Sean Anders, John Morris, Bennett Yellin, Mike Cerrone, Bobby
Farrelly, Peter Farrelly
Obsada:
- Jim Carrey
- Jeff Daniels
- Rob Riggle
- Laurie Holden
- Rachel Melvin
- Steve Tom
- Kathleen Turner
Muzyka: Empire of the Sun
Zdjęcia: Matthew F. Leonetti
Montaż: Steven Rasch
Scenografia: Aaron Osborne
Kostiumy: Karen Patch
Czas trwania: 109 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus