„Mysia Straż”: „Jesień 1152 część 1” - recenzja
Dodane: 26-10-2014 22:00 ()
Przy obecnym nasyceniu komiksowego rynku przeróżnymi tytułami trudno wytypować konkretną pozycję, od której warto rozpocząć wydawniczą przygodę. Oficyna Bum Projekt raczej nie ryzykowała, wybierając na swój debiut dzieło Davida Petersena, bowiem już sama okładka „Mysiej Straży” jawi się iście zjawiskowo.
Porywającą wyprawę do mysiej krainy rozpoczynamy wraz z trójką przyjaciół - Lieamem, Kenziem oraz Saxonem. Członkowie elitarnej Mysiej Straży podążają tropem handlarza ziarnem, który przepadł bez wieści i nie dotarł do wyznaczonego miejsca. Bohaterowie odnajdują na średniowiecznym trakcie rozbebeszony wóz zaginionego, co tylko pokazuje jak niebezpieczne są drogi łączące poszczególne osady. Nie licząc się z ryzykiem postanawiają odszukać handlarza, przy okazji natrafiają na ślad spisku stanowiącego potencjalne zagrożenie dla mysiej stolicy.
David Petersen niczym Stan Sakai w „Usagim Yojimbo” dokonał pełnej antropomorfizacji świata przedstawionego, nadając przygodom małych wojowników iście bajkowej scenerii. Osadzając akcję w okresie średniowiecza sprawił, że możemy podziwiać historię łączącą w sobie elementy fantasy z etosem rycerskim. Trójka protagonistów, których poznajemy już na samym początku opowieści, jest odpowiednikiem mężnych rycerzy. Każdy został obdarzony ponadprzeciętnym temperamentem, przez co relacje między nimi nabierają nader urokliwego kolorytu.
Prawdopodobnie Petersen w młodości zaczytywał się dziełami C.S. Lewisa, a zwłaszcza „Opowieściami z Narnii”. Nie trudno zgadnąć, która z postaci siedmioksięgu należała do grona jego ulubionych. Urzeczenie osobą Ryczypiska spowodowało, że w swoim sztandarowym dziele postanowił stworzyć od podstaw całą mysią cywilizację (bo malutcy bohaterowie parają się różnymi zawodami nie tylko strzegąc granic swojego państwa). Właśnie Rycerz Zakonu Lwa wydaje się być protoplastą idei wykreowania fantastycznego świata gryzoni. Z jednej strony fascynującego i osobliwego, z drugiej niezwykle groźnego.
Ogromną zaletą tytułu jest zastosowanie dość ciekawego zabiegu podkreślenia mysiej rzeczywistości poprzez ukazywanie bohaterów w dużej perspektywie. Dzięki temu odczuwamy iluzję pomniejszenia – jakbyśmy sami trafili w samo centrum wydarzeń, a wszelkie czyhające niebezpieczeństwa również i dla nas były sporych, wręcz przytłaczających rozmiarów. Poprzez zmianę kadrowania, niekiedy na stronie jest tylko jedna plansza, autor swobodnie modeluje dynamiką opowieści, niejednokrotnie pozostawiając wskazówki na drugim planie. Nie zapomina również o mimice postaci, których groźne bądź zadumane wyrazy pyszczków co rusz spoglądają na nas z kadrów. „Jesień 1152 część 1” posiada tylko jedno wadę. Komiks kończy się błyskawicznie, a urwana w pół akcja pozostawia uczucie niedosytu.
Podsumowując – pierwszy tom „Mysiej Straży” oczaruje każdego, kto dziecięciem będąc zaczytywał się w opowieściach fantasy. Dzieło Davida Petersena zachwyca precyzją wykonania oraz kunsztowną kreacją świata przedstawionego. Na razie jest to tylko początek podróży, ale już wiem, że przygody mysich wojowników zagoszczą u mnie na dłużej. Polecam!
Tytuł: "Mysia Straż": "Jesień 1152 część 1"
- Scenariusz: David Petersen
- Rysunki: David Petersen
- Wydawca: Bum Projekt
- Tłumaczenie: Mateusz Jankowski
- Data publikacji: 04.10.2014 r.
- Wydanie: I
- Oprawa: miękka
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- Stron: 100
- Cena: 39,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Bum Projekt za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus