Muzyka oparta na twórczości Lovecrafta

Autor: Levir Redaktor: Levir

Dodane: 13-07-2006 20:14 ()


Generalnie twórców muzyki, którzy czerpią ze spuścizny Samotnika z Providence można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza to ci, którzy przemycili do swych albumów pojedyńcze kawałki, 'dla radochy', odskoczni od normalnego grania, ciekawości i wielu różnych innych powodów.Druga to ci artyści, którzy stworzyli tzw. koncept-albumy czyli pełne wydawnictwa, których utwory łączą się ze sobą tworząc zwartą całość i opowiadają jakąś historię. Na początek zajmę się tymi pierwszymi.

 

Metallica

 

Zacznę od legendy metalowej muzyki. Któż nie słyszał o Metallice? Człowiekiem, który z wielką pasją oddaje się mrocznym stronom rozrywki, czyli horrorowi zarówno literackiemu, jak i filmowemu, jest Kirk Hammet - gitarzysta zespołu. W wywiadach podkreśla on swoje uwielbienie dla tego rodzaju twórczości, deklaruje się jako fan prozy Lovecrafta oraz perypetii "Rodziny Adamsów". Jak widać spektrum jest dość szerokie, od czarnego humoru do psychodelicznej mitologii, jednak najważniejsze jest to, że miało to wpływ na twórczość zespołu. Macki wielkiego Cthulhu sięgnęły dwóch utworów, z dwóch różnych płyt. Pierwszym z nich jest "The Call of Ktulu" instrumentalny majstersztyk z płyty "Ride the Lightning", drugim "The Thing That Should Not Be" z wydawnictwa "Master of Puppets".

 

"The Call of Ktulu"

 

Jest to utwór instrumentalny , który początkowo miał się nazywać "When the Hell Frozen". Rozpoczyna się jedną gitarą, która wygrywa melodie mając za tło powiew wiatru (przynajmniej mnie tak się to kojarzy), następnie przyłącza się bas, potem perkusja a na końcu dochodzi druga gitara i utwór się rozpoczyna. Ciekawe riffy i dobra perkusja tworzą świetny nastrój, całość jest dość szybka i intrygująca, opiera się na jednym elastycznym temacie, który wygrywany jest w różnych wariacjach. Gitary zmieniają się solówkami i nie dają sobie ani odrobiny odpoczynku. Pod koniec utworu następuje zwolnienie - lecz nie złagodzenie, aż w końcu gitary i perkusja zaczynają ze sobą dokładnie współpracować, tworząc troszkę hałasu i zamieszania, który przechodzi w początkową melodię wygrywaną przez jedną gitarę, ta zaś kończy się efektowną kakofonią. Słuchając tego prawie dziewięciominutowego utworu można ujrzeć przed oczami scenę przebudzenia Cthulhu i ucieczki Badaczy. Niestety w moim scenariuszu pod koniec utworu zostają oni pozbawieni możliwości dalszego egzystowania na tym świecie. Żeby naprawdę docenić ten utwór trzeba go samemu przesłuchać.

 

"The Thing That Should Not Be"

 

Utwór "The Thing That Should Not Be" pochodzi z trzeciego albumu o nazwie "Master of Puppets". Kawałek po brzegi przesiąknięty jest mitologią Cthulhu, warstwa tekstowa utworu pełna jest odniesień do twórczość Samotnika z Providence i jego mitologicznych wyobrażeń. Mamy tu więc śpiącego Wielkiego Przedwiecznego, mamy obłęd i szaleństwo jakie niesie ze sobą obcowanie z mitologiczną spuścizną; mamy wreszcie słynny i wielu dobrze znany dwuwiersz z "Necronomiconu":

 

"Nie ten jest umarły kto spoczywa wiekamiNawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami"

"Not is dead which can eternal liewith strange eons even death may die"

 

Jeżeli chodzi o brzmienie utworu, to tak jak wszystkie pozostałe kompozycje na tej płycie jest on ciekawy i świetnie wykonany (Metallica jest znana ze swojego doskonałego technicznego warsztatu). Także ten utwór został wykonany przy akompaniamencie symfonii i w tym wykonaniu kapela postarała się jeszcze bardziej niż w wersji oryginalnej aby nadać kawałkowi pozory szaleństwa. Myślę, że im się to udało.

 

Therion

"Cthulhu"

Fanom metalu i mrocznych (ale i pięknych, symfonicznych) dźwięków Theriona nie trzeba szerzej przedstawiać. Zespół gra już od wielu lat i przeszedł ewolucję od death metalowego (a wręcz trashowego) brzmienia po dzisiejsze symfoniczno-metalowe dźwięki.Teksty Theriona już od pierwszych albumów inspirowane były legendami i mitologiami pochodzącymi z różnych kultur, z tego najczęściej wykorzystywali legendy babilońskie i sumeryjskie (co najmniej połowa albumów odnosi się do nich). I choć u Theriona roi się wprost od dziwnych, mało znanych nazw, wydarzeń, legend i innych mrocznych rzeczy to tylko raz sięgnęli oni po mitologię Lovecrafta. We wczesnych latach swej działalności na płycie Beyond Sanctorum zamieścili kawałek pod wymownym (dla wtajemniczonych) tytułem "Cthulhu".Niestety nie dokopałem się liryków tego utworu więc nie mogę nic napisać o czym dokładnie on traktuje (choć ciężko się nie domyślić ;). W warstwie muzycznej jest to ciężkie, black metalowe granie z potężnym, mało zrozumianym growlingiem, szybka metalowa jazda przez dobre 6 minut.

 

Orphanage

Orphanage to holenderska kapela metalowa składająca się z 6 muzyków. Powstała w 1994 roku i powoli pięła się pod górę kariery do dnia dzisiejszego wydając 2 dema, 3 albumy studyjne i 1 album 'Live'.Orphanage poświęcił dwa utwory Lovecraftowi. Pierwszy z nich to "The Case of Charles Dexter Ward" z płyty Oblivion. Utwór opowiada o nikim innych jak o Charlesie Wardzie, czarnoksiężniku parającym się mroczną magią.Drugi utwór to "At the Mountains of Madness" z albumu 'By time alone'. Opowiada o pewnym badaczu, który wyruszył na wyprawę na Górę Yaneek gdzie napotkał wiele przerażających i odejmujących zmysły rzeczy. Utwór utrzymany w ciężkiej, mrocznej i przytłaczającej tonacji dobrze eksponuje wątek opowieści o Górach Szaleństwa.

Druga grupa zespołów to ci, którzy zdecydowali się nagrać albumy w całości poświęcone Lovecraftowi, a oto i oni.

 

Darkest of the Hillside Thickets

Jakiś czas temu tuż przed wydaniem podręcznika do Zewu Cthulhu, którego mechanika opiera się na systemie d20, czyli znanym nam już z III Edycji Dungeons & Dragons, zamieszczono informację o promocji dla tych, którzy w przedsprzedaży zamówią rzeczony podręcznik. W ramach tej promocji do podręcznika dodawano płytę audio z nagraniami zespołu o dość długiej nazwie - The Darkest of the Hillside Thickets. Zaciekawiony tym, że jakiś zespół z powodzeniem tworzy Cthulhowe utwory, postanowiłem doszperać się do wiadomości o tym zespole i w miarę możliowości dobrać się do ich utworów.

Zespół powstał 10 lat temu i w dorobku ma dwie płyty + muzykę do filmu "Spaceship Zero" (nie przypominam sobie, żeby grali ten film w Polsce). Zanim panowie rozpoczęli przygodę z Mitami tworzyli muzykę dla siebie nie licząc na jakiś rozgłos. Jednak los bywa przewrotny i na ich twórczość natrafił pewien człowiek, który przekazał wieść innemu i tak w końcu doszło do tego, iż zaproponowano im stworzenie podkładu muzycznego pod film "Spaceship Zero".Zespół długo się nie namyślał i przyjął propozycję. Warto zaznaczyć, że "Spaceship Zero" to kultowy niemiecki serial sci-fi z lat 70, na podstawie którego chciano stworzyć wersję kinową (jak się okazało film nigdy nie ujrzał światła dziennego, no przynajmniej ja nic o tym nie wiem, ale soundtrack pozostał).

Soundtrack w końcu ukazał się na rynku a krytycy zgodnie stwierdzili, że jest co najmniej dziwny. Początkowo każdy z nich po pierwszym odsłuchaniu krzywił się, lecz po wnikliwej analizie dochodził do wniosku, że jednak w tej muzyce można znaleźć coś interesującego. Album ten można zaliczyć do gatunku alternatywnego rocka, w którym od czasu do czasu muzyka zbliża się do popu lub metalu, w zależności od potrzeb. Większość liryków to opowieści, będące epizodami serialu, śpiewane każda z takim samym uczuciem. Po wysłuchaniu nie można mieć wątpliwości o czym jest film. Już pierwszy utwór jest dość niesamowity. "20 minutes of Oxygen" to sama esencja opowiadanej historii, bitowe uderzenia przeplatają się z klasycznym rockiem, dodając do tego trochę współczesnego mixu. Im dalsze pozycje tym muzyka staje się coraz bardziej fantastyczna i dziwna co ma swój kulminacyjny punkt w tekście utworu "The Math Song" ("...x by the tangent of n, n minus pi over 10...").

Pomimo swej dziwności, muzyka ta powinna się spodobać każdemu kto lubi klimaty związane z kosmosem, obcymi rasami itd. Być może będziemy mogli jej posłuchać na filmie (o ile film kiedykolwiek się ukaże).Druga płyta wydana przez zespół to już pełna inspiracja H.P. Lovecraftem. Nosi tytuł "Great Old Ones" i zawiera 22 utwory, z których koło 10 jest naprawdę bardzo dobrych. Pewnym minusem może być głos wokalisty, który wg mnie nie jest najlepszy, lecz mimo to można tego posłuchać.Kontynuacją "Great Old Ones" jest kolejny album zatytułowany "Cthulhu Strikes Back". Sam styl muzyczny nie zmienił się za bardzo, wciąż mamy tutaj granie rockowe w stylu kapel takich jak Antrax czy też Gwar. Zmianą, która da się dość szybko zauważyć to pójście w stronę punku, styl ten przejawia się w kilku utworach np. w "Yig Snake Daddy", "Burrow Your Way to My Heart", czy też "Worship Me Like a God". Cały album jednak traci swe walory ze względu na to, iż słychać tu mniej "powera", który jest znakiem firmowym zespołu. Pomimo tego Cthulhyści powinni być zadowoleni tak z tego krążka, jak i z wcześniejszego albumu.

 

Midnight Syndicate

Właściwie to ten projekt mógłby się tu nie znaleźć gdyż nie występuje w nim żaden bezpośredni odnośnik do twórczości Lovecrafta. Jednak jeden z albumów wydanych pod tym szyldem jest ilustracją muzyczną mroków szpitala psychiatrycznego (więc już wiadomo czemu o tym piszę).Midnight Syndicate to projekt wyłącznie instrumentalny, ich niezwykle mroczna muzyka stanowi muzyczną podróż po po gotyckim horrorze. Do tej pory wydali pięć płyt (Born of the Night, Gates of Delirium, Midnight Syndicate, Realm of Shadow i Vampyre).To właśnie album Gates of Delirium jest rzeczoną ilustracją szpitala. Na albumie znajduje się 21 ścieżek. Każda skomponowana z wielką dbałością o szczegóły.

Warto zapoznać się z przedstawionymi powyżej utworami i albumami. Muzyka wprowadza nas w głębszy wymiar zrozumienia tego, o czym pisał Lovecraft.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...