"Wolverine": "Logan" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 08-08-2014 07:48 ()


Debiut Wolverine’a na łamach „The Incredible Hulk” (181 numerze serii), a potem zasilenie szeregów X-Men  przez kanadyjskiego agenta okazały się przełomowymi wydarzeniami w historii Marvela. Krnąbrny i niezdyscyplinowany mutant o adamantowym szkielecie stał się jednym z najpopularniejszych bohaterów w historii Domu Pomysłów. Jednym z powodów tego stanu rzeczy była owiana gęstą mgłą tajemnicy przeszłość Logana. Dopóki nie wiadomo było kim tak naprawdę jest, ile ma lat i czy posiada rodzinę, nawet najdrobniejsze ujawnienie nieznanych faktów z jego życiorysu wzbudzało niemałe emocje.

Czar Wolverine’a prysł wraz z historią jego genezy, opublikowaną na łamach mini-serii „Origin”. Stało się jasne, że odkrycie nieznanych dotąd kart z życia mutanta wydatnie zawęzi scenarzystom możliwość swobodnego kształtowania przeszłości bohatera, ale też zintensyfikuje próby dobudowywania mitologii Logana poprzez wymyślanie kolejnych przygód z jego zapomnianej przeszłości. Jeden z takich pomysłów zrodził się w głowie Briana K. Vaughana, twórcy m.in. „Y – ostatniego z mężczyzn”.

W „Loganie” otrzymujemy historię rozgrywającą się pod koniec II wojny światowej w naznaczonej atomowym piętnem Hiroszimie. To tutaj obdarzony zdolnością samoregeneracji ran mutant poznał swoją pierwszą miłość – Atsuko, dzięki której stał się mężczyzną, a także w tym przeklętym miejscu narodził się jeden z jego przeciwników – porucznik Warren. Po latach od tych wydarzeń Rosomak wraca do Kraju Kwitnącej Wiśni, aby nie tylko dać się porwać wspomnieniom utraconej miłości, ale też stoczyć ostateczną batalię z powstającym z radioaktywnych popiołów Hiroszimy wrogiem.

Historia rozpisana na trzy epizody to z jednej strony sentymentalna i nastrojowa opowiastka z przeszłości Logana traktująca o jego utraconej miłości, z drugiej zaś opowieść o zemście, a zarazem odważna wariacja na temat nieśmiertelności Wolverine’a. Vaughan najwidoczniej za bardzo popuścił wodze fantazji w rezultacie czyniąc z mutanta postać, której nie sposób zgładzić. Szkoda, że skupił się właśnie na tym elemencie z jego przeszłości, a marginalnie potraktował postać Atsuko (jakby nie patrzeć istotną z punktu widzenia mitologii niestarzejącego się mutanta). Finałowa potyczka obfituje w absurdy, które ciężko zaakceptować miłośnikom popularnego X-Mena. 

„Logan” na pewno nie jest najlepszą opowieścią o mutancie Marvela, niemniej dla spragnionych przygód Wolverine’a będzie okazją podziwiania ponadprzeciętnych umiejętności Eduardo Risso. Współtwórca „100 naboi” poprzez często minimalistyczne rysunki i widoki skąpanej w białym puchu Japonii nadał opowieści niesamowitego, iście onirycznego klimatu. Sprawił, że wraz z bohaterem zastanawiamy się czy ten wycinek jego przeszłości wydarzył się naprawdę, czy jest tylko snem osoby pragnącej odkryć zapomniane wspomnienia – obojętnie czy będą niosły ze sobą szczęście czy okażą się kolejną gorzką kartą z utraconego życia.

 

Tytuł: "Wolverine": "Logan"

  • Scenariusz: Brian K. Vaughan
  • Rysunki: Eduardo Risso
  • Kolory: Dean White
  • Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
  • Wydawnictwo: Mucha Comics
  • Data wydania: 05.2014 r.
  • Liczba stron: 80
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 35 zł

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus