„Strefa Komiksu" #28: "Superhero” - recenzja

Autor: Kamil Szymik Redaktor: Motyl

Dodane: 03-08-2014 09:36 ()


W najnowszej "Strefie Komiksu" Robert Zaręba podejmuje temat najbardziej chyba oklepany w światowym komiksie, czyli facetów w rajtuzach i pelerynach na plecach, że o majtkach noszonych na spodniach nie wspomnę. Do "Superhero", bo tak zatytułowany jest ten album, udało się zaprosić liczne grono polskich twórców. Część z nich to postaci dobrze już znane i z ugruntowaną pozycją w komiksowym światku, ale są też osoby mniej rozpoznawalne oraz debiutanci. Na pytanie, co wyszło z tej mikstury postaram się odpowiedzieć w następnych akapitach.

Album otwiera "The But-Man" Patryka Cabały. Główną zaletą tego komiksu są niezłe rysunki, wyraźnie inspirowane Simonem Bisleyem i jego Lobo. Scenariuszowo jest niestety gorzej. Podczas lektury miałem wrażenie, że autor nie może się zdecydować czy jego utwór ma być poważny czy żartobliwy, przez co wyszło nijako z dość kiepskimi żartami. Słowem, nie jest to najlepszy początek. Na szczęście dalej jest lepiej.

Następna jest historia "Incognito - Niesamowity przypadek Pawła K." - kryminał w klimacie superhero z domieszką horroru. Rysunki niestety nie zachęcają, sprawiają wrażenie, jakby oprócz innych rzeczy brakowało im koloru, to znaczy wyglądają jak czarnobiałe, kiepskiej jakości ksero z kolorowych rysunków. Okazuje się jednak, że "Niesamowity przypadek Pawła K." ratuje wciągająca fabuła i całkiem zgrabnie napisane dialogi. Na pewno zajrzę na cc-comics.pl, żeby sprawdzić jak zakończyła się ta historia, bo w "Superhero" zamieszczono tylko pierwszą część. Nad ciągiem dalszym autorzy nadal pracują, a efekty ich pracy będzie można znaleźć na wymienionej powyżej stronie. Mam jednak nadzieję, że Łukasz Ciżmowski będzie pracował nad warsztatem, bo braki są bardzo duże, ale niektóre (nieliczne) kadry sprawiają, iż wierzę, że Łukasz "rokuje". W innym wypadku proponowałbym Piotrowi Skrażyckiemu znalezienie innego współpracownika (moja sugestia to Nikodem Cabała - z jego rysunkami "Incognito" wyglądałoby obłędnie!).

 Bardzo dobrze czyta się również oba komiksy, w których palce maczał Rafał Szłapa. Wstyd się przyznać, ale nie miałem do tej pory bezpośredniej styczności z jego „Blerem”, ale mimo tego, "Brak szczęścia do facetów", stanowiący, jak rozumiem, rodzaj prequela do serii, nie sprawia trudności w załapaniu o co chodzi. Tym razem Rafał Szłapa odpowiedzialny jest tylko za rysunki, scenariusz natomiast napisał Radek Smektała. Rysunki Rafała w czerni i bieli prezentują się równie dobrze jak w kolorze (tak widziałem pojedyncze plansze Blera), a krótka fabuła Smektały daje przyjemny przedsmak właściwej serii, po którą zdecydowanie mam teraz zamiar sięgnąć.

"Pan Bazyli" to z kolei typowy crossover „Blera” z serią "Przebudzone legendy" Adama Święckiego. Choć może nie tak typowy, bo wbrew amerykańskim praktykom, protagoniści nie okładają się pięściami po pyskach. Ich spotkanie jest punktem kulminacyjnym opowieści, ale fabuła skupia się na bohaterze pewnej warszawskiej legendy, ożywionym na potrzeby komiksu przez Adama Święckiego. Autorzy zastosowali ciekawy zabieg, każdy z nich rysuje kadry dotyczące swojego bohatera. Całość czyta się przyjemnie, a po zakończeniu lektury możemy mieć nadzieję, że panowie nie potraktują współpracy jako jednorazowej zabawy, ale wrócą jeszcze do wspólnego tworzenia komiksów.

„Zemsta Doktora Dolittle” Łukasza Muniowskiego i Łukasza Rydzewskiego to dobry przykład lekkiego i żartobliwego podejścia do formuły komiksu superbohaterskiego. Rozumiejący mowę zwierząt doktor musi nakarmić psa, stawić czoło małżeńskiej codzienności związku z superbohaterką, wytrzymać towarzystwo zarozumiałego kolegi po fachu i rozwiązać problemy pewnej królewskiej rodziny. A wszystko to zgrabnie podane na raptem kilku stronach, dodatkowo w bardzo dobrej oprawie graficznej. Dobra rzecz i przykład jak nie wylać dziecka z kąpielą, parodiując superhero.

Kolejną dobrą próbą spojrzenia na trykociarzy z nieco innej strony jest krótki, bo zaledwie trzystronicowy komiks, który został przez wydawcę pominięty w spisie treści. Nie podano też jego tytułu ani autorów, a szkoda, bo chciałbym ich pochwalić. I to zarówno scenarzystę, który pokazał nam jak zmarłego pogromcę zła wspominają jego przeciwnicy, jak i rysownika, który w kreskówkowym stylu przełożył to na papier.

Zupełnie inny, choć również nietypowy, jest „Guardian Angel”. Przewrotna fabuła Roberta Zaręby skupia się dla odmiany na antybohaterze, który działa w świecie pełnym postaci znanych zarówno z horrorów filmowych, książkowych oraz komiksowych. A dzięki świetnym, realistycznym rysunkom Nikodema Cabały, przywodzącym na myśl Bogusława Polcha z najlepszych czasów, jest to najlepiej zilustrowany komiks w całym zbiorze.

„Pchła vs Tupton” (scenariusz: Łukasz Piotrowicz, rysunki: Krzysztof Budziejewski) to superbohaterska sztampa – superheros, super-złoczyńca i łubudubu. Ale narysowana bardzo dobrze w amerykańskim, realistycznym stylu, do tego dobrze napisana i ubrana w nadwiślańskie klimaty. Niezłe.

Swój wkład w "Superhero" ma także Tomek Kleszcz, który oprócz dwóch okładek (przedniej i tylnej) stworzył kilkustronicowy komiks "Jak dobrze, że to tylko sen". Ta krótka, ironiczna fabuła nawiązuje do przygód Polskiego Ducha (tytułowego bohatera rysowanego przez Kleszcza komiksu internetowego), ale stanowią one tylko tło do właściwej historii, której bohaterem jest zwykły facet, nota bene czytelnik komiksów (najprawdopodobniej drugi z bohaterów Polskiego Duch, czyli Karol). Całość całkiem zmyślna i fajnie narysowana (pod warunkiem, że lubi się rysunki Tomka Kleszcza). Jedyny zgrzyt dla mnie to wrzucone przez Tomka jego zwykłe narzekanie na Polskę, niesprawiedliwość, układy, ogólną niemoc i brak kasy. Ja wiem, że ten kraj jest "K***o daleko od O.K.", ale ciągłe narzekanie, które Tomek stale uskutecznia na swoim blogu, to żadna odpowiedź na otaczające realia. A dziwi mnie to tym bardziej, że facet, który w naszym kraju napisał, narysował i wydał cztery tomy autorskiego komiksu powinien być najlepszym dowodem na to, że jak się chce to można.

Zamykający album (nie licząc kilku szortów, o których za chwilę) "Notes" nie jest komiksem o superbohaterach, ale o super bohaterstwie, tj. bohaterstwie wyjątkowym. Jest to bowiem hołd złożony dzieciom walczącym w Powstaniu Warszawskim. Choć akcja nie toczy się w Warszawie, a przynajmniej nie tej znanej z historii, parabola jest dość oczywista. Mimo że jest nieco patetycznie, formuła przyjęta przez Dariusza "Sturmira" Kuklę sprawdza się. Zaskakiwać może przyjęcie mangowej stylistyki, która wydaje się nie pasować do tematu, ale okazuje się, że uwypukla młodość i niewinność bohaterów, przez co podkreśla przesłanie komiksu.

Komiksową część tego numeru "Strefy" dopełniają krótkie (maksymalnie dwie strony, a czasem tylko jeden kadr), humorystyczne formy różnych autorów. Niektóre z nich tak krótkie, że trudno je nazwać komiksami, bardziej pasuje do nich określenie dowcip rysunkowy. Niestety niezbyt udane, a dla mnie w większości zupełnie nie śmieszne. Jedyny wyjątek stanowi "Mroczny bohater" - dwustronicowy komiks Jacka Jastrzębskiego (scenariusz) i Kamila Boettchera (rysunki).

Oprócz komiksów w "Strefie" znajdziemy jeszcze dział publicystyczny, a w nim artykuł Przemysława Mazura, podsumowujący dokonania rodzimych autorów na superbohaterskim poletku komiksowym oraz wywiad z Jonem Bodganovem. Przemek zebrał w jednym miejscu sporo informacji i przez to artykuł uważam za bardzo wartościowy. Zarzucić mogę mu tylko zbytnią łagodność w ocenie poszczególnych twórców, ale to temat na inną okazję. Również wywiad z Bogdanovem (znanym polskim czytelnikom jako rysownik przygód Supermana) warto przeczytać, bo oprócz informacji o aspektach kariery rysownika mniej znanych krajowemu odbiorcy, można się z niego sporo dowiedzieć o kulisach powstawania komiksów  w dwóch największych amerykańskich firmach w branży.

Na deser dostajemy jeszcze kilka pin-upów, z których moim zdaniem najlepsze są cztery rysunki autorstwa Filipa Myszkowskiego, przedstawiające jego sztandarowe postaci, tj. Tanka, Profesora i Emilię z Wolverinem na dodatek. Te cztery strony to najlepsza graficznie część "Superhero" i nie oznacza to bynajmniej, że reszta jest słaba. Po prostu do kreski Myszkowskiego mam największą słabość.

Na koniec jeszcze kilka słów o jakości wydania. Jest to najsłabszy punkt całego albumu. Pomijając papier, który odstaje in minus od większości, jeśli nie wszystkiego, co ukazuje się obecnie na polskim rynku, do "Superhero" wkradły się błędy edytorskie takie, jak zmieniona kolejność stron w stosunku do spisu treści. Samo umiejscowienie spisu jest też dość niefortunne, zamiast jak można by się spodziewać na początku albumu, znajduje się on na kilka stron przez końcem.

Powyższe mankamenty nie wpływają jednak na pozytywny odbiór całości, gdyż "Superhero" jest zbiorkiem udanym i przyjemną lekturą. Powinien przypaść do gustu wszystkim zainteresowanym szeroko pojętym komiksem superbohaterskim, a czytelnicy zwykle stroniący od trykociarzy powinni znaleźć w nim coś dla siebie. Mimo kilku słabszych momentów zasługuje na dobrą ocenę.

Ocena: 7/10

 

 

„Strefa Komiksu" #28: "Superhero” 

  • Scenariusz i rysunki: różni autorzy
  • Okładka: Tomasz Kleszcz, Arkadiusz Hinc
  • Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby
  • Data premiery: maj 2014 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21 x 29 cm
  • Druk: offset
  • Liczba stron: 132
  • Cena: 37,50 zł

comments powered by Disqus