Tomasz Kopecki – „Świat bez granic” - recenzja

Autor: Izabela Wojnowska Redaktor: Motyl

Dodane: 24-02-2014 07:10 ()


„Świat bez granic" Tomasza Kopeckiego będzie nie lada gratką dla miłośników morskich opowieści. To ponad pięćset stron wypełnionych po brzegi śródlądowymi wyprawami, żaglowcami i szkarłatnymi wschodami księżyca. Jednak nie dajmy się zwieść, ten malowniczy obrazek jest jedynie tłem dla bezwzględnego pościgu za zdobyciem pewnego tajemniczego przedmiotu.

Tym przedmiotem jest oficerski tornister o nieznanej zawartości. Jest bardzo ciężki i żadnym sposobem nie daje się otworzyć, dlatego tym bardziej intryguje ciekawskich. Plecak trafia w ręce dwojga łowców nagród - Vanessy Edbergh i Andreasa Hardta, i jest pamiątką po obławie na znanego hiszpańskiego banitę. Wieść o tornistrze dociera do pirata Knudsena gotowego na wiele, by go zdobyć. Po nieudanych negocjacjach z Hardtem, Duńczyk rusza za nim w morski pościg.

Żądni bogactw piraci to nie jedyni zainteresowani bagażem. Poszukują go także członkowie Korpusu Czarnej Wiary, dla których jego zawartość jest jedynym kluczem do ocalenia świata przed równie tajemniczą zagładą. Co zatem znajduje się w środku niepozornego plecaka, że chce go zdobyć tak wiele osób?

Sięgając po raz pierwszy po książkę Kopeckiego i czytając wyrywkowo fragmenty pomyślałam, że może być nieźle. Na okładce widniał żaglowiec na tle rozgwieżdżonego nieba. Na myśl przyszło mi, że oto mam przed sobą morską opowieść, w której na pewno będzie się działo, ale też lekko bajkową, fantastyczną. I choć stara zasada mówi, by nie oceniać książki po okładce, w tym przypadku zupełnie się nie sprawdziła.

W „Świecie bez granic" najważniejszym (choć nie jedynym) wątkiem jest poszukiwanie wspomnianego tornistra. Praktycznie wszystko, co robią bohaterowie ma na celu albo ucieczkę z łupem, albo walkę o odebranie go. Nudne? Na pewno nie. W książce co chwila ktoś wypływa w rejs, ktoś knuje intrygę, a jeszcze ktoś trafia do niewoli, by za chwilę sprytnie się z niej wydostać. Nie raz dochodzi do krwawych pojedynków, a morskie potyczki zbierają żniwo. Akcja toczy się bardzo szybko, a sytuacja bohaterów zmienia z minuty na minutę. Być może właśnie ta dynamika sprawia, że powieść trzyma w napięciu, jak to się mówi, od pierwszej do ostatniej strony. Nie chodzi jednak tylko o interesującą fabułę i zwykłą ciekawość co dalej. W książce właściwie nie ma momentu w którym można by „wziąć oddech" - miejsca, gdzie akcja zwalnia i bohaterom „żyje się" nieco spokojniej. Czytając ma się ciągłe wrażenie, że coś wisi w powietrzu, niebezpieczeństwo czai się wszędzie i tylko drzemie. Mimo wszystko, to odczucie nie jest niekomfortowe. To raczej dreszcz emocji jaki towarzyszy dobrej przygodowej opowieści.

Jak wspomniałam wyżej, batalia o plecak to dominujący, ale nie jedyny temat. Ciekawy jest motyw niejakiego Williamsa zwanego też Holbrookiem, byłego rządcy. Ten nieco egzystencjalny wątek pokazuje jak w krótkim czasie można przewartościować życie i z niedoszłego samobójcy stać się szczęśliwym człowiekiem.

Nie zawiodą się też fani romantycznych historii i charakternych bohaterek literackich. Wspominam o tym jednocześnie, bo i rzecz dotyczy jednej osoby - Vanessy. Edbergh to kobieta inteligentna, wykształcona i mimo młodego wieku jest skutecznym i doświadczonym kapitanem. Niestety, to właśnie płeć jest dla niej przeszkodą w realizacji wielu celów. Dziewczyna zmaga się z dyskryminacją prawie na każdym kroku, począwszy od niesmacznych zaczepek, na trudnościach w przyjęciu do uczelni kończąc. Jak łatwo się domyśleć, pani kapitan nie poddaje się losowi. Nie bez wyrzeczeń, ale pokonuje trudności. Skutecznie walczy słowem, także pięścią i szablą, i to w bardzo widowiskowym stylu. Odmienne traktowanie kobiety tylko dlatego, że nią jest z pewnością u wielu osób wzbudzi sprzeciw. Tym bardziej, że w książce jego przejawy bywają drakońskie - na przykład, do uczelni przyjmowane są jedynie kobiety bezpłodne. Fakt, to może nie podobać się, a nawet bulwersować niektórych i niektóre czytelniczki. Trudno też powiedzieć, po co w ogóle autor opisał takie zachowania w stosunku do kobiet, a konkretnie mądrej, uczonej kobiety? Może dla kontrastu, żeby pokazać, ze owa kobieta „nie daje się"? Bardzo prawdopodobne.

Idąc dalej tropem Vanessy, darzy ona uczuciem swojego kolegę po fachu Andreasa Hardta, i jest to uczucie jak najbardziej odwzajemnione. Jednak nie jest tak różowo, bo choć mają się ku sobie, nie mogą być razem. Hardt próbuje dociec przyczyny dziwnego zachowania ukochanej. Edbergh znowu walczy, tym razem sama ze sobą i jeszcze czymś, co stoi na przeszkodzie ich miłości. Klasyka, ale w naprawdę dobrym guście. Jest emocjonalnie, wyraźnie daje się odczuć, że bohaterom na sobie zależy, bez taniej gry na emocjach, ckliwości czy innych cech „romansidła". W każdym razie ten wątek czyta się bardzo przyjemnie.

Bitwy i konflikty z pewnością zajmują sporo miejsca w powieści, ale znajdzie się też coś pozytywnego, a nawet bajkowego. A to dzięki prozaicznej rzeczy, czyli opisom - czy to krajobrazów, poprzez bitwy i walki, na strojach bohaterów kończąc. Opowieść jest bardzo plastyczna i krótko mówiąc działa na wyobraźnię. Dobrze obrazują to wszelkiej maści bitwy i walki, gdzie niemal słyszy się huk armat czy świszczące w powietrzu szable. Niezwykle malownicze są także tzw. opisy przyrody. Wschody słońca z pastelową poświatą, zielone wzgórza na wyspie Pin Head, gwar w portowej tawernie... można wyliczać długo. No i oczywiście mieniący się czerwienią wschodzący księżyc, o którym autor wspomina wyjątkowo chętnie. Jest jeszcze coś. Książkowa rzeczywistość to świat bez samochodów, telefonów, nawet bez elektryczności. Bohaterowie wyglądają dość niedzisiejszo i wszystko wskazuje na to, że rzecz dzieje się w bliżej nieokreślonej przeszłości. Ale czy na pewno? W tekście znajdziemy wskazówki, dzięki którym możemy sądzić inaczej - że jest to odległa przyszłość, a nawet zupełnie inny świat (co z resztą zgadzałoby się z tytułem). Żeby nie zdradzać za dużo, powiem tylko, że tornister to pewnego rodzaju maszyna działająca podobnie jak telefon komórkowy czy GPS. To ciekawy, fantasmagoryczny wątek i warto spojrzeć na powieść pod tym kątem. Jeśli jednak ktoś nie ma na to ochoty, może, całkiem słusznie, uznać, że to w końcu tylko literacka fikcja.

„Świat bez granic" można podsumować banalnym, ale trafnym stwierdzeniem - ciekawa, dobrze napisana książka. Fani żeglarskich klimatów powinni być usatysfakcjonowani, być może jakiś wilk morski sięgnie po nią przez sentyment. Panie Kopecki, świetna robota i prosimy o więcej.

 

Tytuł: "Świat bez granic"

  • Autor: Tomasz Kopecki
  • Wydawca: Zysk i S-ka
  • Stron: 575      
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami    
  • Format: 15,5x23,5 cm
  • ISBN:  978-83-7506-665-4
  • Cena: 34,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus