"Skorpion" tom 9: "Maska prawdy" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 13-02-2014 00:00 ()


Kim jest Skorpion? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista i wciąż pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ Armando Catalano nie poznał jeszcze wszystkich tajemnic związanych ze swoim pochodzeniem. A jednak, przedostatnim rozdziale pierwszego cyklu tej popularnej serii spod znaku płaszcza i szpady, na jaw wychodzi wiele interesujących faktów z jego przeszłości, w tym jakże istotny i brzemienny w skutki – wreszcie dowiadujemy się w jakich okolicznościach „przeznaczenie odcisnęło swoje piętno” w kształcie skorpiona na prawym barku bohatera.

„Maska prawdy” ma duży wkład w poszerzenie wiedzy czytelnika na temat okoliczności, w jakich toczą się losy bohaterów komiksu – przede wszystkim awanturnika Skorpiona oraz papieża Trebaldiego. Oczywiście, rozliczanie przeszłości jest jednym z bardzo ważnych elementów fabularnych, lecz skłaniałbym się ku temu, że najistotniejszym plusem albumu jest jednak to, że wydarzenia przedstawione na planszach zmierzają w konkretnym kierunku. Czytając komiks nie miałem tego wrażenia, że jest to tylko kolejna krotochwila Stephena Desberga, pozwalająca Enrico Mariniemu na rysowanie dynamicznych pojedynków i miłosnych scen, których głównym bohaterem niezmiennie pozostawał diablo przystojny Skorpion. Domykając powoli cykl, francuski scenarzysta zadbał o to, by trochę zagęścić fabułę, oczywiście nie zapominając wtrącić tych wszystkich elementów, za które czytelnicy cenią sobie lekturę tej serii.

A co konkretnie ma miejsce w komiksie? Po pierwsze w wyniku przedstawionych w poprzednim albumie działań Skorpiona, prywatna armia papieża topnieje w oczach. Wielu mnichów-wojowników dało dowód temu, że byli jedynie najemnikami, użyczającymi swoich szpad Trebaldiemu za sowitą zapłatę, natomiast gdy źródło finansowania się skończyło, po prostu zaczęli masowo rezygnować ze służby. W dodatku każdy trup odziany w charakterystyczne, opływające czerwienią szaty, jaki pada z ręki Skorpiona sprawia, że Trebaldiemu zaczyna brakować ludzi. Z tego też powodu decyduje się na wynajęcie płatnych zabójców, by przynieśli mu głowę człowieka, który wciąż zatruwa mu życie, tym samym chcąc raz na zawsze zakończyć porachunki z nim, a także definitywnie rozliczyć się z przeszłością.

Potyczki Skorpiona z mnichami-wojownikami należy uznać za klasyczny element każdego albumu serii. Podobnie jest z machinacjami Trebaldiego i korespondencyjnymi – mniej lub bardziej spektakularnymi – konfrontacjami pomiędzy obecnym papieżem Rzymu i noszącym rozpoznawalny przydomek awanturnikiem. Tyle tylko, że pętla wokół szyi Cosimo Trebaldiego zaczyna zaciskać się coraz mocniej. Władza w kościele okazuje się znaczyć niewiele wobec potęgi, jaką dzierżyło i wciąż dzierży w swoich rękach dziewięć największych i najstarszych rodów Rzymu, w tym ród Trebaldich, reprezentowany przez starego Horacio oraz młodego Nelio. Polityczna rozgrywka między tymi rodami zaczyna nabierać na znaczeniu, kwestią pozostaje tylko, jaką rolę odegra w tym wszystkim Skorpion.

Pozostając niezmiennie pod wpływem uroku rysunków Enrico Mariniego, jestem kontent, że również Stephen Desberg wykonał dobrą scenopisarską robotę i napisał wciągający odcinek przygód bohatera, którego podobno cechuje „świdrujące spojrzenie drapieżcy, który instynktownie wie, gdzie są pułapki i zwierzyna”. Z zainteresowaniem czekam na finał liczącego dziesięć albumów cyklu.

 

Tytuł: "Skorpion" tom 9: "Maska prawdy"

  • Scenariusz: Stephen Desberg
  • Rysunek: Enrico Marini
  • Tłumaczenie: Wojciech Birek
  • Wydawca: Taurus Media
  • Data publikacji: 21.01.2014 r. 
  • Stron: 48
  • Format: A4
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 37 zł 

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus