Rick Yancey "Badacz potworów" - recenzja
Dodane: 09-02-2014 10:40 ()
Od wieków ludzie obawiali sie potworów i opowiadali sobie o nich najnieprawdopodobniejsze historie. Można je odnaleźć w mitach wszystkich krajów, w legendach starożytnych cywilizacji i ludów prymitywnych, a także w księgach religijnych.Być może są one echem zamierzchłych czasów, gdy ludzkość dopiero ewoluowała i stykała się ze zwierzętami obecnie wymarłami, a mogącymi śmiało uchodzić za potwory. Wspomnienia pierwszych homo sapiens o faunie megalitycznej przetrwaly do naszych czasów w mitach, baśniach i podaniach ludowych, z czasem jednak przestały wystarczać. W miarę jak wiedza o świecie, nawet tym bardzo dalekim, stawała sie coraz powszechniejsza, słabła wiara w to, że gdzieś mogą ukrywać się smoki czy chimery. Ludzkość potrzebowała innych "strachów" - widocznie potrzeba lęku zakodowana jest w naszej psychice i im mniej mamy przyczyn by bać się rzeczywistości, tym bardziej wzrasta w nas zapotrzebowanie na horrory. Stąd oszałamiająca popularność takich autorów jak choćby Graham Masterton. A temat wbrew pozorom nie jest łatwy, bo horror, żeby spełnił swą rolę, musi być inteligentnie pomyślany i napisany. Temu zadaniu postanowił stawić czoło Rick Yancey i jak dotąd wygląda na to, że wywiązuje się z niego bez zarzutu.
Narrator jest pisarzem. Pewnego dnia odwiedza swego znajomego, dyrektora społecznego domu opieki. Ten powierza mu jedyną spuściznę po zmarłym pensjonariuszu swego zakładu, stos zapisanych zeszytów. Ciekawostką jest to, że choć według oceny lekarzy zmarły miał około dziewięćdziesiątki, on sam utrzymywał, że urodził się w roku 1876. Zagłębiając się w treść jego notatek mimowolny spadkobierca odkrywa powoli historię tak straszną, że waha się czy w nią uwierzyć.
Dwunastoletni Will Henry jest pomocnikiem tajemniczego badacza, doktora Pellinora Warthropa. Obaj mieszkają w stanie Nowa Anglia, w mieście o nazwie Nowe Jerusalem. Doktor zajmuje się przede wszystkim badaniem trupów, ale nie interesują go zwyczajne zwłoki. Poszukuje takich, które są dowodem na działalność istot uważanych zazwyczaj za nieistniejące. Jest przy tym tak oddany swej nauce, że nie dostrzega niczego poza nią. Pewnego dnia Erasmus Gray, zajmujący się niejako zawodowo rabowaniem grobów, dostarcza mu niezwykłe znalezisko - martwego antropofaga. To gatunek stworów polujących wyłącznie na ludzi, i śmiertelnie przy tym groźny. Doktor postanawia przekonać się, jak dalece okolica jego miasta jest zagrożona, innymi słowy, ile antropofagów może tam grasować. W towarzystwie Willa Henryego i Greya wybiera się nocą na miejski cmentarz. Zaspokojenie naukowej ciekawości kosztuje życie starego rabusia, a to dopiero początek prawdziwej wojny z koszmarem...
Ujęcie makabrycznej historii w formę zapisków młodego chłopca pozwoliło Yanceyowi na ukazanie jej z perspektywy kogoś, kto bardziej przeżywa niż ocenia zachodzące zjawiska. Czystość spojrzenia osoby bardzo młodej pozwala Willowi Henryemu dostrzec, że "potwory" niekoniecznie mają przerażające kształty i makabryczną dietę z ludzkiego mięsa. Czasami ich wygląd jest bardzo przyjemny, a zachowanie wręcz przyjazne. Z technicznego punktu widzenia są ludźmi, ale wewnątrz pozostają potworami, być może gorszymi niż te, na które polują. Antropofagi w powieści Yanceya to tylko zwierzęta, choć przystosowane do jedzenia wyłącznie ludzkiego mięsa i przez ten fakt zagrażające ludziom. Nie są wrogami rodzaju ludzkiego ot tak sobie - to dla nich po prostu konieczność ewolucyjna, nic więcej. Natomiast człowiek, który mając świadomość dobrego i złego, znając prawidła etyczne, postępuje mimo to jak potwór i niezależnie od swych pobudek staje się kimś znacznie gorszym niż nawet najbardziej drapieżne zwierzę. Autor Badacza potworów przedstawił to z wyjątkową dobitnością.
W książce zwraca uwagę nie tylko sama akcja, ale i przedstawieni na jej tle ludzie. Postacie bohaterów zostały nakreślone niezwykle wyraziście, z ostrą, chwilami brutalną, dokładnością. Na przykład postać doktora Starra, właściciela prywatnego azylu dla obłąkanych, stanowi wręcz dickensowski obraz opętanego chciwością starca, który nawet stojąc nad grobem myśli tylko o pieniądzach i nie jest w stanie wzbudzić w sobie żadnych ludzkich uczuć. Pellinor Warthrop z kolei kojarzy się nieodparcie z profesorem Redlawem, innym bohaterem z noweli Nawiedzony, jednej ze zbioru Opowieści wigilijnych - w ogóle sposób kreślenia portretów psychologicznych przez Yanceya bardzo przypomina pióro Dickensa. Podobny jest też, można by rzec, styl powieści, pewnie dlatego tak bardzo przypada do gustu.
Badacz potworów to chyba najlepszy nie-mastertonowski horror, jaki wpadł mi kiedykolwiek w ręce. Z pewnością jest to książka warta swej ceny, szczególnie że została też bardzo ładnie wydana. Duża czcionka ułatwia czytanie, a uroku powieści dodaje piękna okładka i dobry papier. Pozycja godna gorącego polecenia.
Korekta: Kilm
Tytuł: Badacz potworów
Tytuł oryginalny: The Monstrumologist
Cykl: Monstrumolog
Tom: I
Autor: Rick Yancey
Przekład: Stanisław Kroszczyński
Wydawca: Jaguar
Data wydania: 15 stycznia 2014
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Stron: 464
Format: 125x180 mm
ISBN: 978-83-7686-226-2
Cena: 37,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Jaguar za przesłanie egzemplarza do recenzji.
Powiązane artykuły:
"Mam niski prób tolerancji na nudę" - wywiad z Rickiem Yanceyem, autorem "Badacza potworów"
comments powered by Disqus