"Wilk z Wall Street" - recenzja
Dodane: 29-01-2014 23:44 ()
Amerykanie kochają oszustów, krętaczy i wszelkiej maści manipulatorów. Mimo że sami padają ofiarami typków o znikomym kręgosłupie moralnym, to kibicują im z całego serca z jednego powodu. Stają się oni symbolem spełnienia marzeń, zwycięzcami, którzy stanęli na samym szczycie, a amerykański sen w pełni się ziścił.
Martin Scorsese, cieszący się za oceanem niesłabnącą estymą, oraz Leonardo DiCaprio ponownie zwarli szyki, aby opowiedzieć historię Jordana Belforta, debiutującego maklera specjalizującego się w akcjach groszowych. Początek jego niewiarygodnej kariery pechowo zbiegł się z kryzysem na giełdzie. Klepiący biedę broker, nie mający nic do stracenia, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Szybko okazało się, że krasomówcze umiejętności w połączeniu z ogromną determinacją i wręcz samorodnym talentem do wciskania kitu swoim klientom pozwalają na uzbieranie niebagatelnej fortuny. Jak sam zresztą mówi, zabrakło mu niewiele, aby zarabiać milion dolarów tygodniowo. Żyć nie umierać, prawda?
„Wilk z Wall Street” w głównej mierze skupia się na kreacji Belforta, brawurowo zagranej przez Leonardo DiCaprio. Jeżeli można wysunąć zarzuty pod adresem filmu, który został nakręcony z iście orgiastycznym rozmachem, to aktorstwo wspomnianego pozostaje jego najjaśniejszym punktem. Tak wyrazistej kreacji DiCaprio nie stworzył od dawna, całkowicie poświęcił się roli, lawirując między drapieżną i zachłanną kreaturą, błyskotliwym oratorem, sprytnym krętaczem, w końcu ćpunem i degeneratem. Nie ulega wątpliwości, że to jego charyzmatyczna gwiazda przyciąga uwagę stając się ratunkiem dla nadmiernie rozwleczonej historii. DiCaprio na drugim planie dzielnie sekundują Johan Hill, fenomenalny złodziej scen Rob Reiner - kreujący Belforta seniora, a także debiutująca w większej roli Margot Robbie. Z kolei Kyle Chandler, będący uosobieniem amerykańskiego szeryfa, wygląda jakby dopiero co wyrwał się z objęć King Kinga. Niestety jego występ ogranicza się do paradowania przed kamerą z miną pobitego spaniela.
Należy zdać sobie sprawę, że widowisku opartemu na imprezkach przemieniających się w seksualno-narkotykowe orgie, doskonale ilustrujące upadek moralny człowieka daleko do poważnego filmu czy dramatu. Scorsese bowiem nie interesuje się losem pokrzywdzonych przez Belforta klientów, nie zgłębia tajników maklerskiego rzemiosła, a wymiar sprawiedliwości przedstawia jako bojaźliwego strażnika, który w obliczu konfrontacji ze śmiałym i wyszczekanym cwaniakiem ginie gdzieś w natłoku wytrysków spermy czy wciąganych kresek. Stąd też łatwo domyślić się, że z biografii Belforta wyciągnięto te fragmenty jego bujnego życia, które najłatwiej sprzedać w kinie. Bo przecież każdy chce znaleźć się nawet przez sekundę na szczycie, zasmakować w luksusach doczesnego żywota u boku wyjętych z żurnali modelek, parających się najstarszym zawodem świata. Prawdziwy zwycięzca. Trudno jednak uwierzyć, aby życie nowicjusza wśród milionerów cały czas toczyło się od jednego ekscesu do drugiego, bowiem otumaniony przez opary wszelkiego rodzaju używek błyskawicznie sięgnąłby dna.
Porażającym wydaje się fakt, że Belfort wykarmił na swojej piersi całą armię naśladowców kontynuujących jego dzieło naciągania drobnych ciułaczy. Dla nich był on nieśmiertelną ikoną materializmu, guru robienia pieniędzy z niczego, w końcu wybawcą, który wyciągnął ich z bagna przeciętności. Scorsese jednak wszelkie rozterki natury etycznej zamiata pod dywan dając jednoznacznie do zrozumienia, że w jego obrazie główne skrzypce grają pieniądze i nieustająca zabawa. Pazerność oraz chciwość to wartości, które warto pielęgnować, a ciężko zagrabione pieniądze wydawać bezzwłocznie, bo nie wiadomo kto i kiedy położy na nich łapę. W tej radosnej komedii zapomniał jednak, że pieczołowicie dokumentowane wyskoki bohaterów nie stanowią idealnego remedium na nudę podczas trzygodzinnego ultra widowiska. Toteż śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że twórca „Chłopców z ferajny” największe laury przemysłu filmowego raczej znów będzie podziwiał na półkach rywali.
6/10
Tytuł: "Wilk z Wall Street"
Reżyseria: Martin Scorsese
Scenariusz: Terence Winter
Obsada:
- Leonardo DiCaprio
- Jonah Hill
- Margot Robbie
- Matthew McConaughey
- Kyle Chandler
- Rob Reiner
- Jon Bernthal
- Jon Favreau
- Jean Dujardin
Muzyka: Howard Shore
Zdjęcia: Rodrigo Prieto
Montaż: Thelma Schoonmaker
Scenografia: Bob Shaw
Kostiumy: Sandy Powell
Czas trwania: 180 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus