"Silos" - recenzja
Dodane: 02-01-2014 19:26 ()
Wielu autorów eksploatowało wątek apokalipsy ludzkości i jej dalszych skutków. Temat jest wyjątkowo chwytliwy, bo od czasu zdetonowania pierwszych bomb atomowych, zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki, widmo zagłady nuklearnej prześladuje ludzi na całym świecie. Ameryka zanotowała nawet istną histerię budowania schronów, mających stanowić kapsuły ratunkowe w razie najgorszego.
Wielu pisarzy, obdarzonych większą wyobraźnią niż przeciętny zjadacz chleba, zaczęło wkrótce zastanawiać się nad tym, jaki będzie los tych, którzy z owych schronów skorzystają. Przed ich oczami pojawił się obraz może nie mniej przerażający niż gwałtowna śmierć tych, którzy nie będą mieli szans na schronienie. I wtedy zaczęły powstawać takie powieści jak "Ostatni brzeg" Neville'a Shute'a, antyutopie przedstawiające w ponurych, wyrazistych barwach fakt, że globalna wojna atomowa będzie oznaczać zagładę całej ludzkości – nawet tych, którzy dzięki schronom pożyją kilka miesięcy lub lat dłużej. W miarę upływu czasu zaczęły się jednak pojawiać i takie dzieła, w których ludzie uparcie czepiają się tego, co pozostało z dawnego porządku, usiłując tworzyć społeczeństwo, mające na celu jedynie przetrwanie do momentu, gdy będzie można zacząć wszystko od nowa. Jedną z takich powieści jest "Silos" Hugha Howeya.
Świat ludzi skurczył się do podziemnego miasta, samowystarczalnego i odizolowanego od zatrutej powierzchni Ziemi. Rządzą w nim surowe reguły, których nie wolno naruszać pod żadnym pozorem. Od dziecka ludzie uczeni są kontrolowania nawet własnych myśli, by nie doprowadziły ich do zguby. Największą zbrodnią, jakiej może się dopuścić mieszkaniec metropolii, jest głośno wyrażone pragnienie wyjścia na zewnątrz - choć nie ma to znaczenia, bo i tak wszystkie przestępstwa są karane w jednakowy sposób. Winowajcy skazywani na opuszczenie silosu (czytaj – śmierć w trujących wyziewach powierzchni planety), mają do spełnienia jeszcze ostatni obowiązek. Jest nim oczyszczenie zewnętrznych obiektywów kamer, dzięki którym można obejrzeć świat spoza silosu. Co dziwne, żaden ze skazańców nie odmawia wykonania tej czynności. Ten fakt zastanawia szeryfa Holstona, aż do dnia, w którym sam zostaje wysłany "do czyszczenia". Jego stanowisko przypada, dzięki wstawiennictwu pani burmistrz Jahns, młodej Juliette Nichols, pracownicy Maszynowni. Od początku jest ona obiektem niechęci szefa informatyków, Bernarda Hollanda, który miał nadzieję, że posada przypadnie jego protegowanemu, a poza tym ma prywatne powody, by nie lubić dziewczyny. Gdy wskutek zagadkowej śmierci Jahns burmistrzem zostaje właśnie Holland, los Juliette wydaje się być przesądzony. Jednak ma ona inne plany. Wysłana "do czyszczenia" odmawia tej zwyczajowej czynności i od razu rusza w głąb zatrutego świata, zdecydowana odkryć tajemnicę skrywaną przed mieszkańcami silosu przez pokolenia rządzących nimi ludzi...
Istnieją takie książki, które są niczym orzech w twardej skorupie: trzeba się w nie mozolnie wgryzać, nim odkryje się wspaniale smakujące wnętrze. Są też takie, w których już po pierwszej stronie wiemy, co o nich myśleć i przeważnie ten pierwotny osąd się potwierdza. Taką właśnie książką jest "Silos" Hugha Howeya. Wystarczy zacząć czytać, by wiedzieć z całą pewnością, że nie porzuci się tej powieści nawet wtedy, gdy dotrze się do sakramentalnego słowa "Koniec". Że wróci się do niej drugi i trzeci raz, żeby mieć pewność, iż niczego się nie przeoczyło. Autor po mistrzowsku opisał społeczeństwo, stworzone z jednostek ściśle podporządkowanych wypracowanym normom zachowania, nie znających świata innego niż tytułowy silos - wielopiętrowe podziemne miasto, zaopatrzone we wszystko, co niezbędne do przetrwania. Życie w nim jest w zasadzie tylko wegetacją od narodzin do śmierci. Czynności niezbędne do utrzymania tego podziemnego "mrowiska” są jedynie odwlekaniem jego agonii i nie wszyscy potrafią się z tym pogodzić. Ci właśnie stanowią śmiertelne zagrożenie, które władza musi bezwzględnie eliminować.
Podczas lektury “Silosu” można odczuć zimne dreszcze, tak dalece stworzony przez autora świat jest bezlitosny i realistyczny. Totalitarny mechanizm został tak opracowany, by działał niejako sam, i nawet skazańcy godzą się na swój los, nie stawiając oporu. Jego precyzję może zakłócić tylko jedno - swobodna i niezależna myśl. Na tym tle mamy silnie zarysowane postaci dramatu: starszą panią burmistrz, zastępcę szeryfa, cynicznego informatyka, a przede wszystkim młodą kobietę, zdecydowaną położyć kres beznadziei, w której wszyscy dookoła niej upatrują poczucia bezpieczeństwa. Wszystko to opowiedziane jest pięknym literackim językiem, z rzadka ozdobionym lekkimi wulgaryzmami – tyle tylko, ile trzeba, by podkreślić napięcie chwili. Autor postawił na wartość samego tekstu i zrezygnował z “doprawienia” go scenami erotycznymi, notorycznie nadużywanymi obecnie przez pisarzy w celu podniesienia atrakcyjności komercyjnej dzieła. Howey udowodnił, że można się bez tego świetnie obyć, a i tak stworzyć prawdziwy bestseller.
Leżąc na księgarskiej ladzie "Silos" nie wyróżnia się może niczym specjalnym. Owszem, jest bardzo starannie wydana, z dobrze pomyślaną okładką, ale mimo to wygląda raczej stereotypowo na tle innych współcześnie wydawanych książek z dziedziny fantastyki. Pominięcie jej byłoby jednak wielkim błędem, gdyż jest niezwykle ciekawa. Można śmiało powiedzieć, że to najlepsza powieść z dystopijnego nurtu science fiction, jaka pojawiła się w ostatnich latach i na pewno jej ekranizacja, do której prawa zakupił Ridley Scott, okaże się wielkim hitem. Domowa biblioteczka każdego miłośnika gatunku wiele bez niej straci, warto więc wybrać się po nią do najbliższej księgarni, choć cena nie jest zbyt niska.
Tytuł: "Silos"
- Tytuł oryginału: WOOL
- Autor: Hugh Howey
- Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
- Format: 143x205
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Tłumaczenie: Marcin Kiszela
- Stron: 654
- ISBN: 978-83-61386-41-4
- Premiera: grudzień 2013
- Cena: 49,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Papierowy Księżyc za udostępnienie tytułu do recenzji.
comments powered by Disqus