"Ostatni wynalazek" - recenzja
Dodane: 27-11-2013 17:24 ()
Komiks coraz częściej pełni rolę medium promującego poszczególne miasta czy regiony kraju. Wypada się z tego cieszyć, gdyż tytuły takie łączą przyjemne z pożytecznym, tj. bawią, a przy tym przybliżają – bardzo często mniej znane – fakty, zapoznając w bardzo przystępny sposób z historią.
Przykładem takiego tytułu są choćby Tajemnice D.A.G Fabrik Bromberg czy Ostatni wynalazek. Tytuły przecież tak od siebie różne, a zarazem tak podobne. Za drugi z komiksów odpowiedzialni są Dominik Szcześniak i Rafał Trejnis, czyli osoby z pewnością nie anonimowe w środowisku polskich twórców komiksowych. Mają oni za sobą choćby udział w tworzeniu dla Ziniola czy komiks Fotostory. W 2011 roku dzięki Miejskiej Bibliotece Publicznej w Lęborku, ukazała się ich wspólna praca, zatytułowana Ostatni wynalazek.
Historia przedstawia losy trzech młodych chłopaków, którzy podczas jednych z wakacji marzą o przeżyciu przygody swojego życia. Chcą być jak bohater Poszukiwaczy zaginionej arki czy Tomek Wilmowski z serii książek napisanych przez Alfreda Szklarskiego. Jak to w komiksach bywa (w życiu nieco rzadziej) ich marzenia mają się wkrótce ziścić i trójka naszych przyjaciół porwana zostanie w wir wydarzeń i akcji. Otrzymują oni bowiem bardzo odpowiedzialne zadanie, a mianowicie muszą powstrzymać niejakiego Docenta Procenta, który za pomocą pewnego wynalazku dąży do opanowania umysłów mieszkańców Lęborka, a w dalszej kolejności i reszty świata. Tylko Kazik, Wacek i Pietrucha są w stanie w tym przeszkodzić.
W przygodową historię wplecione zostały losy Lęborka. Czytelnicy zapoznają się z postacią Paula Nipkowa, który wynalazł tzw. tarczę Nipkowa, czyli (mówiąc w skrócie) element pierwszych telewizorów, a który przyszedł na świat właśnie w tym mieście. Znalazło się też miejsce dla dawnych podań i legend. Prawdziwy misz-masz, który przybliża czytelnikom najważniejsze fakty z historii tego miejsca. Album kończy się natomiast kadrem jak żywcem wyjętym z kampanii reklamowej. Te wszystkie elementy połączone w jedną spójną całość sprawiają, że łatwo dostrzec, jaką rolę odegrać ma ten komiks. Czy zatem jako forma promocji będzie skuteczny?
Na to pytanie ciężko znaleźć odpowiedź. W moim przekonaniu, jeśli miałby trafić w gusta to raczej młodszych czytelników, no i samych mieszkańców miasta. Ci drudzy otrzymają bowiem możliwość obejrzenia miejsc, które przecież tak dobrze znają i, w których bywają na co dzień. Twórcy postarali się, aby w komiksie ukazać najbardziej charakterystyczne miejsca Lęborka takie jak: mury obronne, Basztę Bluszczową czy Ratusz. Dla tych pierwszych natomiast może być to naprawdę udana komiksowa rozrywka z przygodą w tle. Któż z nas – szczególnie wśród czytelników komiksów - mając 15 lat nie marzył o zostaniu bohaterem, który jest w stanie uratować, jeśli nie cały świat, to chociaż fragment swojej własnej małej Ojczyzny.
Niestety gorzej sprawa się ma, gdy do lektury zasiądzie starszy, dużo bardziej wyrobiony czytelnik. Tutaj nieco się to komplikuje, gdyż niestety cała akcja nie jest na tyle wciągająca, aby tytuł ten potraktować jako wybitne dzieło komiksowego rzemiosła. Nie zapada on jakoś specjalnie w pamięć, a i kwestia choćby poprowadzenia finałowych scen jest dość dyskusyjna. Finał, który powinien być zwieńczeniem całej przygody, tutaj gwałtownie się urywa, pozostawiając spory niedosyt. Trzeba jednak oddać, że to co starszego czytelnika może razić, niekoniecznie zauważy osoba będąca w wieku trójki naszych bohaterów. I to chyba było założenie twórców, którzy (wydaje mi się) celowo poprowadzili tak fabułę, kierując swoją pracę do młodszych wielbicieli komiksu czy samego Lęborka.
Znani do tej pory głównie z czarno-białych prac autorzy, tutaj postawili na wersję kolorową. Zabieg jak najbardziej zrozumiały, biorąc pod uwagę fakt, że komiks miał trafić do szerszego grona odbiorców. Czy decyzja słuszna? Cóż, kwestia gustu. Dla młodych czytelników z pewnością kolorowy komiks czyta się lepiej, natomiast ja patrząc na rysunek zaprezentowany jeszcze przed właściwa historią (a utrzymany właśnie w czarno-białej konwencji) i porównując go z resztą kadrów mam pewne wątpliwości czy taki wybór był decyzją odpowiednią.
Podsumowując – Ostatni wynalazek z pewnością nie jest komiksem wybitnym, ale wydaje mi się, że jako promotor Lęborka i jego historii sprawdza się dość dobrze. W bardzo przystępny sposób przedstawia czytelnikom losy tego miasta, jednocześnie promując je. O to chyba najbardziej autorom chodziło. Młodsi czytelnicy dodatkowo będą się przy nim całkiem nieźle bawić. A starsi? Cóż, dla tych (w moim przekonaniu) nie jest to rzecz obowiązkowa, ale patrząc łaskawym okiem można nie zauważyć pewnych niedociągnięć i również spędzić całkiem miło czas przy lekturze.
Tytuł: "Ostatni wynalazek"
- Scenariusz: Dominik Szcześniak
- Rysunek: Rafał Trejnis
- Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
- Liczba stron: 48
- Format: A4
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 32 zł
comments powered by Disqus