„Deja Vu” - recenzja
Dodane: 02-03-2007 00:32 ()
Na początek zacznijmy od tego, że „Deja Vu" z francuskiego znaczy dosłownie „już widziałem". I to właśnie będzie problem granego przez Denzela Washingtona stróża prawa, który będzie musiał zaradzić zamachowi terrorystycznemu, wykorzystując najnowsze zdobycze technologii. Film reklamowany jest jak coś pomiędzy „Człowiekiem w ogniu" a „Wyścigiem z czasem". To właśnie od granego przez Denzela Douga Carlina będzie zależeć życie pewnej młodej damy.
Przyglądając się kreacjom tego uzdolnionego aktora trudno nie odnieść wrażenia, że jego bohaterowie są bardzo podobni. Szlachetni, prawi, czasem dowcipni, czasem nieco mroczniejsi z jakąś tajemnicą czy traumą z młodości. Nie da się ukryć, że Denzel wzorowo wciela się w silnych mężczyzn, ale nie pręży on muskułów jak jego koledzy po fachu, a częściej niż inni wykorzystuje spryt, analityczny umysł czy doświadczenie. Nie uświadczymy tu zatem przerysowanej przemocy czy swojskiego oklepywania się po mordach przez większą część filmu.
W wyniku eksplozji na promie śmierć ponosi spora grupa podróżujących. Media bębnią o tragicznym wypadku, jednak znajdujący się na miejscu zdarzenia agent biura TAF Doug Carlin, odkrywa, że wybuch był dziełem terrorysty. Rozpoczyna się drobiazgowe śledztwo, celem którego jest rozpracowanie zamachowca, przyjrzenie się bliżej jego motywom działania oraz zapobieżenie podobnym incydentom. Carlin do dyspozycji ma nowoczesną aparaturę, która pozwala mu spojrzeć na dramatyczne wydarzenia przed ich zaistnieniem.
Podróż w czasie jest dość mocno wykorzystywany przez kino fantastyczne, z lepszym lub gorszym skutkiem. „Deja Vu" w tym przedmiocie nie serwuje nam niczego odkrywczego, a sam przeskok jest jedynie impulsem do podjęcia działań przez głównego bohatera, pozostawienia tropów, rozpracowania zamachowca. To taka zabawa reżysera z widzem, trochę w kotka i myszkę, bo trudno przy takiej konstrukcji fabularnej nie uniknąć dziur logicznych, które albo całkowicie zepsują nam radość z rozrywkowego wszak filmu, albo jedynie zasygnalizują, że w tej czy drugiej scenie coś nie współgra. Tony Scott jest wprawnym reżyserem i rozumie się z Denzelem bez słów. W filmie to kamera szuka aktora i wywarza się niejako chemia na linii twórca - aktor. Nie zważając na różne niedoróbki scenariuszowe, Scott opowiada w dość interesujący sposób przypadki Carlina i jego zmagania z materią czasu. Dlatego też na brak akcji nie możemy tu narzekać, a i napięcie nie spada poniżej zadowalającego poziomu.
„Deja Vu" to taki niezobowiązujący akcyjniak, za mało treściwy, aby się nad nim rozpływać, ale wystarczająco dobry, by się przy nim za bardzo nie nudzić. No i oczywiście Denzel Washington na ekranie zawsze gwarantuje kawał dobrego aktorstwa. Dla jego fanów to pozycja jak zawsze obowiązkowa.
5/10
Tytuł: „Deja Vu”
Reżyseria: Tony Scott
Scenariusz: Bill Marsilii, Terry Rossio
Obsada:
- Denzel Washington
- Paula Patton
- Val Kilmer
- Jim Caviezel
- Adam Goldberg
- Elden Henson
- Erika Alexander
- Bruce Greenwood
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Zdjęcia: Paul Cameron
Montaż: Jason Hellmann, Chris Lebenzon
Scenografia: Rosemary Brandenburg
Kostiumy: Ellen Mirojnick
Czas trwania: 126 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...