Recenzja książki z cyklu Honor Harrington - "W Służbie Miecza"
Dodane: 23-07-2006 23:31 ()
Kolejna, dwunasta już książka z cyklu Honor Harrington jest jedną z najgrubszych dotychczas wydanych w tym cyklu. Objętość książki można łatwo wytłumaczyć już po obejrzeniu strony tytułowej - oprócz nazwiska Webera można tam znaleźć pięć innych nazwisk: Johna Ringo, Timothy'ego Zahna, Jane Lindskold, Victora Mitchella i znanego już Erica Flinta.
Wewnątrz znajduje się sześć opowiadań, których akcja dzieje się we wszechświecie Honor Harrington - to właściwie ich jedyna cecha wspólna. Może jeszcze poza faktem, że wszystkie czyta się dość łatwo i przyjemnie. Małym wyjątkiem jest opowiadanie Timothy'ego Zahna Za jednym zamachem, w którym dezinformacja jest tak powszechna, że odbija się to na czytelniku - wielokrotnie musiałem wracać do wcześniejszych fragmentów tekstu, żeby zrozumieć, że pseudopiracki raider nazywa się Forerunner, a okręt Vanguard to krążownik liniowy.
Książka napisana językiem, różniącym się od na codzień nam znanego języka polskiego, dużą ilością terminów “technicznych” i “naukowych”. Tak więc osoby, które nie czytały poprzednich pozycji cyklu mogą sobie narazie lekturę odpuścić. Autorzy zakładają dość dobrą znajomość zarówno terminów naukowo-technicznych, astrografii wszechświata, oraz chronologii wydarzeń w poprzednich częściach. Nic na to nie da się poradzić - nawiązań jest po prostu zbyt wiele. Różnorodność opowiadań jest zaskakująca. Obok "weberopodobnego" militarnego SF w opowiadaniach Ziemia Obiecana (Jane Lindskold), W Służbie Miecza (Dawid Weber) czy wspomnianego już wcześniej Za jednym zamachem, czytelnik będzie miał możliwość uraczyć się choćby opowiadaiem Urlop Johna Ringo, które należy do kategorii literatury sensacyjnej. Fanatyk Erica Flinta opowiada z kolei o przebiegu jeszcze jednej rewolucji w Republice Haven z punktu widzenia komisarza UB przydzielonego do pewnego odległego sektora. Najbardziej nietypowe jest jednak opowiadanie będące efektem pracy Victora Mitchella i Johna Ringo pt. Okręt zwany Francis. Z góry ostrzegam wszystkich fanatyków i czcicieli Webera, i Marynarki Graysona, aby omijali to opowiadanie szerokim łukiem, gdyż - jakby to powiedzieć - jest wysoce nieortodoksyjne. Wszystkich, którzy mają choć odrobinę poczucia humoru , zachęcam do przeczytania tego opowiadania. Ujrzycie prawdziwe oblicze Marynarki Graysona i niemal natychmiast zapragniecie służyć na okręcie zwanym Francis Mueller.
Tom wydany jest dokładnie w takim samym stylu co wszystkie pozostałe: miękka okładka, czerwony grzbiet i tył, standardowe wymiary. Do tłumaczenia też trudno się przyczepić, bo prezentuje ten sam poziom co zwykle, zapewne dlatego, że wciąż zajmuje się nim Jarosław Kotarski.
Książka warta jest przeczytania - szczególnie przez osoby znające cykl. Chociaż nie niesie żadnych głębszych myśli (zresztą trudno byłoby je zawrzeć w kilku zupełnie nie powiązanych ze sobą opowiadaniach), to czyta się ją naprawdę sympatycznie i przy okazji można poszerzyć swoją wiedzę o wszechświecie Honor Harrington. Jeśli ktoś nie czytał pozostałych części, to warto spróbować. Nie jest to może literatura najwyższych lotów, ale może czasami warto sięgnąć po coś lżejszego. Zwłaszcza jeśli lubimy heroiczną konwencję ze słodko-gorzkim zakończeniem.
Chemick
Autor: David Weber i inni
Tytuł: W służbie Miecza
Wydawnictwo: Rebis, Poznań 2005
Ilość stron: 644
Oprawa: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...