"Elizjum" - recenzja
Dodane: 25-08-2013 09:46 ()
Neil Blomkamp zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Po świetnie przyjętym "Dystrykcie 9" wiadomo było, że po jego kolejnym filmie widownia i krytycy będą oczekiwać przynajmniej tego samego poziomu, a sama produkcja zostanie prześwietlona na wszystkie możliwe sposoby. I cóż, zawsze kiedy oczekiwania widzów buzują, a świetne zwiastuny dodatkowo podgrzewają emocje, nietrudno o potknięcie - bo jeśli okaże się, że film jest choć trochę słabszy niż zakładano, to teoretycznie niewielkie rozczarowanie ulegnie nieproporcjonalnemu zwielokrotnieniu. I tak właśnie jest w przypadku "Elizjum".
Podobnie jak w swoim debiucie Blomkamp wykorzystuje stylistykę SF do ukazania aktualnych problemów trapiących społeczeństwo. O ile jednak w "Dystrykcie" dało się poczuć przebłysk geniuszu (albo przynajmniej jakiś rodzaj błyskotliwości), to w "Elizjum" o podobne odczucia jest już trochę trudniej. Można by pokusić się nawet o stwierdzenie, że w budowie scenariusza i jego wymowie film jest boleśnie standardowy i wyświechtany. Nie oszukujmy się - wizję przyszłości, w której do przesady uwypuklono przepaść pomiędzy najbiedniejszymi a najbogatszymi mieszkańcami świata widzieliśmy już nie raz. Nie raz i nie dwa znając taki punkt wyjścia dla filmu od razu można było domyślić się większej części fabuły oraz końcowego wydźwięku - bogaci są źli, bo są bogaci, biedni są szlachetni pomimo swojej biedy, a społeczeństwo domaga się równości i sprawiedliwości. Nieczęsto ktoś stara się spojrzeć na ten problem w inny sposób i, niestety, Blomkamp nie jest pod tym względem wyjątkiem.
Najbardziej boli to, że z każdą kolejną minutą seansu "Elizjum" robi się coraz bardziej nieporadne i naiwne. Do momentu, w którym okazuje się, że wszystkie problemy świata da się rozwiązać w magiczny sposób poprzez wciśnięcie jednego przycisku. A następnie wszyscy są szczęśliwi, ekran ciemnieje, zaczynają po nim przesuwać się napisy końcowe i nikt już nie zastanawia się co ze światem przedstawionym stanie się później. W końcu "dobro" zwyciężyło. Wszystko to - przedstawienie problemu, ocenianie, wyciąganie wniosków - przychodzi Blomkampowi aż zbyt łatwo, bez jakiejś głębszej refleksji wykraczającej poza "jest źle i powinno być lepiej". Zupełnie jakby nie zauważył, że rzeczywistość jest trochę bardziej złożona i nie działa w taki sposób, jak pokazał to w filmie.
Nie jest całe szczęście tak, że "Elizjum" nie da się oglądać. Dla mnie film został uratowany przez warstwę wizualną i świetnie zaprojektowaną, szczegółowo przedstawioną wizję świata, którą można kupić niemal z miejsca. Film Blomkampa należy do tej grupy widowisk, które są efektowne, ale raczej nie są efekciarskie. Na ekranie nie ma gadżetów, których jedynym powodem istnienia jest chęć pokazania fajnego gadżetu. Każdy kawałek futurystycznej technologii ma swój sens, przeznaczenie i zastosowanie, a razem składają się w spójny i przekonujący obraz filmowej rzeczywistości. Matt Damon nie biega przez większą część filmu wyposażony w podłączony do systemu nerwowego, wzmacniający jego siłę egzoszkielet tylko dlatego, że ten fajnie wygląda na ekranie, ale dlatego, że jest ku temu jakaś wynikająca ze scenariusza potrzeba.
Jednak nawet w warstwie wizualnej znajdzie się parę zgrzytów. Chociaż, jeśli miałbym być bardziej dokładny musiałbym napisać, że to jeden zgrzyt, który po prostu jest powtórzony kilkukrotnie. Blomkamp ma smykałkę do scen akcji, ale nie zawsze wie jak pokazać je w najlepszy sposób. Tak więc czasem doskwiera nadużycie "trzęsącej" kamery i zbliżeń, przez które czasem na ekranie nie widać zupełnie nic, a czasem przegina w drugą stronę nadużywając zwolnionego tempa akcji. Slow motion samo w sobie nie jest złą techniką, ale trzeba umieć jej używać. Po pierwsze - trzeba mieć do pokazania coś ciekawego. "Elizjum" mogłoby zostać podręcznikowym przykładem filmu, który używa tej techniki w najmniej efektywny i najmniej interesujący sposób. "Zwolnione" sceny trwają, trwają, trwają... i niewiele więcej można o nich powiedzieć, zupełnie jakby montażysta nie miał pomysłu i nie wiedział kiedy zrobić cięcie. Na dodatek zawsze coś jest nie tak - ujęcie jest zbyt sterylne i wyróżniające się od reszty, albo sfilmowane pod kątem, który ukazuje akcję w najmniej efektowny sposób.
Koniec końców nie mogę z czystym sumieniem napisać, że "Elizjum" jest filmem złym. I nawet nie chcę tego robić, bo czas w kinie spędza się przy nim naprawdę dobrze. Szkoda tylko, że wynika to przede wszystkim z formy, a nie treści tego co oglądamy na ekranie.
6/10
Tytuł: "Elizjum"
Reżyseria: Neil Blomkamp
Scenariusz: Neil Blomkamp
Obsada:
- Matt Damon
- Jodie Foster
- Alice Braga
- Sharlto Copley
- Diego Luna
- William Fichtner
- Wagner Moura
Muzyka: Ryan Amon
Zdjęcia: Trent Opaloch
Montaż: Lee Smith, Julian Clarke
Kostiumy: April Ferry
Scenografia: Philip Ivey
Czas trwania: 97 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus