"Millerowie" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 20-08-2013 21:45 ()


Siłą każdej komedii, zwłaszcza tej z kategorią wiekową R, są nie tyle gwiazdy w obsadzie, co dosadne, absurdalne żarty, które pozwalają nam zapomnieć o kulejącym aktorstwie, bądź jego braku, bowiem nie będziemy zwracać uwagi na drobiazgi, pokładając się co chwila ze śmiechu. „Millerowie” posiadają ukryty potencjał komedii dla dorosłych, który niestety nie został w pełni wydobyty przez autorów.

David, mimo słusznego wieku, nie dorósł jeszcze na tyle, aby założyć rodzinę. Wyznaje on zasadę kawalerskiej wolności, parając się dilerką trawki, jak za dobrych, studenckich lat. Kiedy w dość kuriozalnych okolicznościach zostaje pozbawiony towaru oraz pieniędzy, świat wali mu się na głowę. Wiadomo, że w przyrodzie, szczególnie tej spod znaku handlu środkami odurzającymi, nic nie ginie. Szef Davida nie jest bezdusznym dusigroszem, właśnie przeznaczył ciężko zarobione pieniądze na zakup samotnej orki, daje staremu kumplowi drugą szansę, ekstra płatną. Wystarczy tylko przywieźć z Meksyku niewielką partię marihuany. Nie mając lepszej perspektywy, David postanawia dopisać do swojego CV kolejny zawód w karierze – przemyt narkotyków.

W pojedynkę jest to misja niemożliwa, ale sprytny diler wpada na pomysł grupowego wypadu, aby ukryć przestępczy występek pod sztafażem rodzinnych wakacji. Najgorszy etap przygotowań to kaptowanie ochotników do narkotycznej eskapady. Aby nie wzbudzać podejrzeń angażuje do przyszywanej rodzinki znajomą striptizerkę Rose, sąsiada - prawiczka oraz bezdomną z wyboru lumpiarę. Teraz pozostaje już tylko przemknąć niezauważenie przez granicę z zapasem marihuany na… bardzo długo.

„Millerów” dotknął dość częsty problem braku zdecydowania autorów (czterech scenarzystów), tj. skierowania fabuły na określone tory. Czy głównym atutem obrazu mają być sprośne żarty o zabarwieniu erotycznym, wątek sensacyjny czy też opowieść o czterech ofiarach losu, które znalazły się na życiowym zakręcie i tylko przezwyciężając osobiste bariery mogą stworzyć rodzinny monolit? Przy okazji „Millerów” ta ostatnia opcja, z błahym morałem, wzięła niefortunnie górę, sprawiając, że z dobrze zapowiadającej się komedii otrzymaliśmy nietypowy miszmasz z całkowicie chybionym wątkiem meksykańskich mafiosów. Dla niedobranej „familii” wyboista droga najeżona licznymi pułapkami oraz pokusami okazała się ucieczką z matni samotności, zrzuceniem piętna niepowodzeń i podążaniem ścieżką sukcesu – jakże w dzisiejszych czasach pożądanego.   

Mając w pamięci pierwszą część „Kac Vegas”, ale nie tylko, można powiedzieć, że Ameryka stoi komediami dla dorosłych. Może „Millerowie” nie znajdą się na półce obok utytułowanych produkcji Judda Apatowa, ale mogą sprawić masę frajdy. Główna zasługa leży po stronie aktorów, którzy z powodzeniem odnaleźli się w przeznaczonych im kreacjach. Szczególnie swobodnie i przyjacielsko w roli mamuśki-striptizerki wypadła Jennifer Aniston, ale pozostała część obsady dzielnie dotrzymywała jej kroku. Autorzy stanęli też na wysokości zadania dostarczając przyzwoitą ścieżkę dialogową, żartów takich jak ten nawiązujący do barwy głosu Bane’a powinno być więcej, a brak kloacznego humoru należy uznać za znaczący pozytyw.

„Millerowie” raczej nie zagrzeją miejsce w czołówce najlepszych filmów bieżącego roku, ale na pewno zagwarantują lekką rozrywkę, w sam raz na zbliżające się deszczowe popołudnia.  

5/10  

 

Tytuł: "Millerowie"

Reżyseria:  Rawson Marshall Thurber

Scenariusz: Steve Faber, Bob Fisher, Sean Anders, John Morris

Obsada:

  • Jennifer Aniston
  • Jason Sudeikis
  • Will Poulter
  • Emma Roberts
  • Ed Helms
  • Nick Offerman
  • Kathryn Hahn
  • Tomer Sisley

Muzyka: Theodore Shapiro, Ludwig Goransson

Zdjęcia:  Barry Peterson

Montaż: Michael L. Sale

Kostiumy: Shay Cunliffe

Scenografia: Clayton Hartley

Czas trwania: 110 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus