"Wielki Gatsby 3D" - recenzja
Dodane: 23-05-2013 17:45 ()
Wydaje się, że nie ma sensu ekranizować jakiejś powieści po raz kolejny, jeśli ma to polegać na odnawianiu starszych wersji z nowymi aktorami. Na remake trzeba mieć pomysł i Baz Luhrmann, reżyser „Wielkiego Gatsby’ego”, go miał. Sama historia została wiernie odtworzona z książki, jednak cała otoczka jest zupełnie nowatorska.
Opowieść, która z początku może wydawać się lekko zagmatwana jest bardzo prosta. Fabuła rozgrywa się we wczesnych latach dwudziestych. Nick Carraway (Tobey Maguire) przybywa do Nowego Jorku w nadziei na szybki zarobek. Sąsiaduje on z Gatsbym (Leonardo DiCaprio), owianym tajemnicą człowiekiem mieszkającym w ogromnym zamku i co tydzień urządzającym huczne imprezy. Po niedługim czasie Nick przychodzi na przyjęcie do bogacza i od tej pory ich stosunki są coraz bliższe. Miliarder nie jest jednak całkiem bezinteresowny. Zależy mu by Carraway zaprosił do siebie swoją kuzynkę Daisy Buchanan (Carey Mulligan). Dziewczyna jest wielką miłością Gatsby’ego, ma jednak męża Toma (Joel Edgerton) i córkę. Po pięciu latach rozłąki, spotkanie dawnych kochanków w końcu dochodzi do skutku, a cała historia nabiera tempa.
Obsada aktorska nie zawiodła, choć nie wszystkie postacie przypadły mi do gustu. Leonardo DiCaprio w głównej roli podołał swojemu zadaniu. Może nie jest to jego kreacja życia, może przypomina czasem Jack’a z „Titanica”, ale ogólnie dał radę. Świetna za to jest rola Tobey’a Maguire’a, którego postać nadaje filmowi pewnej bajkowości. Prawdopodobnie dlatego, że pełni on rolę naszego przewodnika, swojskiego gawędziarza. Po prostu snuje subiektywne rozważania na temat życia na podstawie obserwacji elit Nowego Jorku. Postacią, która mnie zawiodła był Tom Buchanan, w którego rolę wcielił się Joel Edgerton. Tom jest niewiernym mężem ale sam nie pozwala Daisy na żadne romanse. Porównując ową postać z tą, którą odgrywa Bruce Dern w ekranizacji z 1974 roku, ta starsza wypada korzystniej. W nowej produkcji Tom jest mało wyrazisty i niezbyt bystry. Nie pasuje mi na wielkiego konkurenta Gatsby’ego.
Nowoczesność w wydaniu Baza Luhrmanna zdała egzamin. Wielu widzów zaskoczy fakt, że na przyjęciu zamiast jazzu słychać Jay’a Z czy Gotye. Panie w sukniach retro z podoczepianymi piórkami, tańczące w rytm rapu to nieco groteskowy widok. Wyglądało to trochę jak przebrani ludzie bawiący się przy współczesnej muzyce. Taki zabieg, moim zdaniem prezentuje się jednak ciekawie, „z jajem”. Ścieżka dźwiękowa zdecydowanie nadała obrazowi świeżego wyrazu. Dla niej samej warto pójść do kina. Film trwa ponad dwie godziny, jednak dzięki między innymi pracy kamery wcale nie nuży. Przejścia między scenami są szybkie, bardzo energiczne.
„Wielki Gatsby” ma swoje minusy. Jak przystało na hollywoodzką wytwórnię jest dużo przepychu, splendoru, czasami oscyluje na granicy przesady. Dialogi są miejscami sztuczne oraz banalne, żywcem wyjęte z jakiegoś taniego romansidła. Nie zabrakło oczywiście wyścigów samochodowych (zupełnie do niczego nie pasujących!), a Efekty 3D nie powaliły. Początkowo parę obrazków robiło wrażenie, jednak po pół godzinie seansu męczyły tylko mój wzrok. Śmiało można z tego zrezygnować. Tym razem 3D naprawdę zrobiono na siłę.
Dzieło Luhrmanna nie jest kinematograficznym mistrzostwem świata. Nie zmienia to jednak faktu, że tchnął w tę klasyczną opowieść nowego ducha. W intrygujący sposób zespolił stare z nowym. I według mnie zdecydowanie wyszło mu to na dobre.
6/10
Tytuł: „Wielki Gatsby”
Reżyseria: Baz Luhrmann
Scenariusz: Baz Luhrmann, Craig Pearce
Obsada:
- Leonardo DiCaprio
- Tobey Maguire
- Carey Mulligan
- Joel Edgerton
- Isla Fisher
- Jason Clarke
- Elizabeth Debicki
- Jack Thompson
Muzyka: Craig Armstrong
Zdjęcia: Simon Duggan
Montaż: Jason Ballantine, Matt Villa, Jonathan Redmond
Scenografia: Catherine Martin, Ian Gracie, Damien Drew, Beverley Dunn, Michael Turner
Kostiumy: Catherine Martin
Czas trwania: 140 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus