"Dzień Kobiet" - recenzja
Dodane: 21-03-2013 15:49 ()
Najnowszy film Marii Sadowskiej został okrzyknięty polską wersją „Erin Brockovich”. Czy to porównanie jest słuszne? Nie do końca.
Główną bohaterką jest Halina Radwan, która dostaje awans na stanowisko kierownika supermarketu „Motylek”. Nie posiada się ze szczęścia, ponieważ w końcu będzie mogła polepszyć warunki bytowe dorastającej córki Misi i własne. Radość nie trwa jednak długo. Przez pracę na wyższym stanowisku traci dobry kontakt ze swoimi współpracowniczkami, które teraz są jej podwładnymi. Wdaje się w romans ze swoim szefem, Erykiem. Nie jest to jednak łatwa znajomość. Przełożony podstępem oraz groźbami utraty pracy ucisza jej każdy sprzeciw dotyczący decyzji związanych ze sklepem. W wyniku nieszczęśliwego wypadku podczas inwentaryzacji, Halina zostaje zwolniona. Na początku jest przygnębiona, później jednak zaczyna walczyć o swoje prawa.
Obraz Sadowskiej dobrze pokazuje piramidę zależności między przełożonymi a podwładnymi. Osoby, które znajdują się na końcu tej wyliczanki nie mają żadnych praw, nie mówiąc już o przywilejach. Plusem jest również fakt, że główna bohaterka, która powinna być tą, krystaliczną, poszkodowaną pracownicą, nie pozostaje bez skazy. Zaczyna nadużywać swoich kompetencji, często opuszcza miejsce zatrudnienia. Mając do wyboru pieniądze i przyjaźń wybiera to pierwsze. W pewnym momencie zaczyna nawet wkurzać, widz traci do niej sympatię patrząc jak szorstko obchodzi się z podległymi jej koleżankami.
Zaletą „Dnia kobiet” jest również obsada. Katarzyna Kwiatkowska wypadła wiarygodnie w roli Haliny. Jednak muszę przyznać, że aktorem zdecydowanie wyróżniającym się jest Eryk Gąsiorowski, który zagrał Eryka Lubosa, szefa głównej bohaterki. Idealnie oddaje charakter bezwzględnego człowieka, dla którego liczą się tylko dobre wyniki sprzedaży. Na uwagę zasługuje również Dorota Kolak w roli ekspedientki Marioli oraz Agata Kulesza jako psycholog, choć ona pojawia się tylko epizodycznie.
Kolejny pozytyw to sam temat, jakiego podjęła się reżyserka. Wiele osób od razu skojarzyło, że pod nazwą „Motylek”, kryje się trochę inny owad. Afera związana z tą siecią supermarketów wybuchła parę lat temu, jednak problem wyzysku pracowników i to nie tylko w tej branży, do dziś jest aktualny.
W owej produkcji pojawiają się również minusy. Historia jest ciekawa, budzi emocje, jednak nie w pełni wykorzystuje potencjał poruszonego tematu. Nie potrafię dokładnie określić czego zabrakło. Może trochę więcej humoru, albo sceny, która zapiera dech w piersiach i zostaje w głowie po zakończeniu seansu. Wadą filmu wydaje się również nagromadzenie podobnych sytuacji. Jak jest dobrze, to jest dobrze, a jak zaczyna się coś złego, to powoduje to lawinę przykrych zdarzeń. Mamy schemat, który jest nudny i przewidywalny.
Warto obejrzeć „Dzień kobiet” choćby dla samej historii i społecznej tematyki. Szkoda, że film przeszedł trochę niezauważony przez rodzime kina. Myślę, że porównywanie polskiej produkcji do „Erin Brockovich” jest dla niej ryzykowne i bezsensowne. Mimo paru wad gwarantuję, że poświęcenie półtorej godziny na obejrzenie tego obrazu nie będzie stratą czasu.
Tytuł: "Dzień Kobiet"
Reżyseria: Maria Sadowska
Scenariusz: Katarzyna Terechowicz, Maria Sadowska
Obsada:
- Katarzyna Kwiatkowska
- Eryk Lubos
- Dorota Kolak
- Agata Kulesza
- Grażyna Barszczewska
- Klara Bielawka
- Ewa Konstancja Bułhak
- Leonard Pietraszak
Muzyka: Maria Sadowska
Zdjęcia: Radosław Ładczuk
Montaż: Jarosław Kamiński
Scenografia: Joanna Kaczyńska
Kostiumy: Anna Englert
Czas trwania: 88 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus