„Murena” tom 5: „Czarna bogini” - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 24-02-2013 16:48 ()


Agryppina nie żyje. „Najlepsza z matek” została zamordowana na rozkaz cesarza, a dzień jej narodzin ogłoszono dniem feralnym. Ale w życiu Nerona jest nowa kobieta... Album „Czarna bogini” rozpoczyna drugi cykl serii „Murena” zatytułowany „Żona”.

Poppea jest kolejną intrygantką, szepcącą Neronowi do ucha czułe słówka i zatruwającą serce młodego władcy. To piękna, ale bardzo okrutna kobieta. Jedna z tych postaci, jakie Jean Dufaux lubi i potrafi wykreować. Dość powiedzieć, że została przeznaczona cesarzowi zgodnie z wolą Agryppiny. Niedługo przed swoją tragiczną śmiercią cesarzowa uznała, że kobieta będzie narzędziem jej zemsty i jej wola zdaje się urzeczywistniać. Poppea doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół niej i potrafi odnaleźć się w okolicznościach, które mają ugruntować jej pozycję i zapewnić władzę. Jak zauważa, „próżność jest chorobą, która dotyka wszystkich mężczyzn”, a co za tym idzie, potrafi okręcić sobie ich wokół palca, wliczając w to samego Nerona.

Mnie właśnie najbardziej interesuje przemiana, jakiej powoli w kolejnych albumach poddaje się Neron. Jest już rok 62, a w Rzymie wciąż mówi się o tym, że to on stoi za zabójstwem Brytannika, co bardzo złości porywczego cesarza. Co więcej, doznaje on upokorzenia podczas wyścigu rydwanów, który w niespodziewanych okolicznościach wygrywa zamaskowana kobieta. Przeświadczony o swojej boskiej naturze, Neron targany jest emocjami, a źli doradcy, a także fałszywi pochlebcy mają na niego ogromny wpływ. Niestety cierpi na tym Lucjusz Murena, bohater pozostający wciąż na uboczu, niezamieszany w pałacowe intrygi, prawdę powiedziawszy mało istotny dla rozwoju wydarzeń, ale będący jednym z tych sprawiedliwych w zdeprawowanym do cna Wiecznym Mieście.

Czytając piąty album serii pozostaję pod ogromnym wrażeniem tego, jak bardzo na przestrzeni lat rozwinął się talent Philippe'a Delaby'ego, dziś – oprócz „Mureny” – także autora ilustracji drugiego cyklu „Skargi Utraconych Ziem”. Przede wszystkim zachwyca pieczołowitość, z jaką Delaby oddaje klimat Rzymu i jego mieszkańców. Kreowane przez niego postaci są bardzo naturalne, artysta dąży do maksymalnego realizmu, pozwalając sobie na niewielką tylko dozę przerysowania. Warto też zauważyć, że od tego albumu seria zyskała nowego kolorystę – Diana Kathelyn została zastąpiona przez Jérémy'ego Petiqueux, kolorystę wspomnianej wyżej „Skargi Utraconych Ziem”, a dziś także autora ilustracji serii „Barracuda”, pisanej przez samego Jeana Dufaux. Petiqueux operuje bardziej stonowaną paletą barw, uwypuklając tym realizm rysunków Delaby'ego. Ten duet tworzy niezapomniane plansze komiksowe, na które można patrzeć długo i namiętnie!

„Murena” jest drugą, po „Skorpionie”, serią porzuconą przez Egmont Polska i przejętą po latach przez Taurus Media. Naprawdę cieszę się z tego powodu, że mogę przeczytać ich kontynuacje, ponieważ oba te tytuły zdobyły moją sympatię. W przeciwieństwie do awanturniczego charakteru przygód Skorpiona, nota bene rozgrywających się w tym samym miejscu, tylko siedemnaście stuleci później, losy Lucjusza Mureny uwikłane są w misterną sieć intryg, przez które belgijski scenarzysta prowadzi czytelnika z wielką wprawą. Niewątpliwie atutem serii są również ilustracje. Dla miłośników dobrego komiksu franko-belgijskiego „Murena” to pozycja obowiązkowa.

 

Tytuł: "Murena" tom 5: "Czarna bogini"

  • Scenariusz: Jean Dufaux
  • Rysunki: Philippe Delaby
  • Wydawca: Taurus Media
  • Data publikacji: 12.02.2013 r. 
  • Druk: kolor, kreda
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21x29 cm
  • Stron: 48
  • Cena: 37 zł

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus